Mały kot gryzie, kąsa, drapie

Witajcie,
Mam nadzieję, że nie dubluję wątku, ale nie mogłam nigdzie znaleźć czegoś, co dopasowałoby się do mojego problemu. Jeśli to już było to przepraszam i proszę o doklejenie. Może od początku... Mam kocurka, który ma w tej chwili ok. 5 miesięcy. Adoptowałam go z fundacji, która wyciągnęła go ze schroniska – powinien być jeszcze z mamą, nie jadł, nie pił. Nie wiadomo co się stało z jego rodziną. Jest po drugim szczepieniu, na początku grudnia był drugi raz odpchlony, bo jakoś dziwnie się drapał i falowała mu skóra na grzbiecie. Miał też oczyszczone gruczoły, w których nazbierało mu się wydzieliny, jednak grzbiet mu do tej pory czasem faluje. Wiem, że kocio jest charakterny, bo widać to już po samych oczach i zawsze zrobi to, na co ma ochotę mimo, że wie, że robi źle – no trudno, taka kocia natura.
Problem polega na czymś innym. Dżordż gryzie. Od początku gdy do mnie przyjechał to gryzł, bo osoba, która się nim opiekowała po schronisku, karmiła itd. nauczyła go zabawy ręką. Wszystko było ok, gdy kocio był mały, ale teraz już zęby i pazury są ostre i czasami mocno kaleczy. Wystarczy przesunąć obok niego ręką a on ją atakuje – coś w rodzaju kąsania. Jak jest bardziej podekscytowany lub zły potrafi przyssać się do ręki, objąć ją łapami i dodatkowo drapać. Wyglądam przez to jak po ataku zombi.
Próbowałam już wszystkich metod, by go tego oduczyć. Brałam za fraki do góry i powtarzałam ‘nie wolno’, wisiał chwilę, ale odkręcał się i próbował dalej gryźć. Gdy go odstawiałam to z jeszcze większą wściekłością rzucał się na ręce, a jak stawiałam go na podłogę to gryzł nogi. Próbowałam spryskiwacza i wody, ale po pewnym czasie po prostu przestał się bać i bawił się fruwającą wodą. Próbowałam odwracać jego uwagę zabawkami, ale czasem po prostu nie mam nic pod ręką, poza tym nie wyeliminowało to problemu, polegającego na tym, że ten mały dziad rzuca się na rękę za każdym razem, gdy ta się obok niego pojawi. Próbowałam pacania po nosie – żadnego efektu, tylko jeszcze większa wściekłość.
Ma taką dzicz w oczach, tuli uszy i kąsa, gryzie, drapie. Czasem już mi się płakać chce, bo kot żądny towarzystwa łazi za mną, ale nie daje mi nic zrobić, bo gryzie po rękach. Ostatnio doszło do tego, że jak mnie ugryzie, ja go odepchnę lub pacnę po nosie to się niby uspokaja, siedzi obok i patrzy. Usypia moją czujność, po czym nagle rzuca się, kąsa i ucieka – znaczy się, że wie, że nie wolno i że robi źle. Zawsze jego musi być na wierzchu.
Poza tym jest kochany, gdy śpi to pakuje się na kolana, na komputer, na rękę – byle być blisko. Daje się wtedy miętosić, tulić, gmerać – mogę mu bez problemów obciąć pazury, gdy śpi lub jest zaspany. Ale jak tylko się rozbudzi to nie daje się głaskać (chyba, że czeka na żarcie), bo natychmiast bierze się za gryzienie.
To mój pierwszy kot, nie mam doświadczenia. Czytałam, że to dlatego, że odstawiony za wcześnie od mamy, niezscocjalizowany, że tak się bawi, że to minie, że to normalne. Ale proszę o radę, jak postępować z takim gryzoniem, jak mu dać do zrozumienia, że to boli, żeby tak nie robił. Niemożliwe żeby to robił ze złości na mnie, z agresji za coś bo są chwile, że do mnie lgnie i mogę wszystko z nim zrobić. W nocy też się przytula. Czy może przecierpieć, przeczekać i starać się do minimum ograniczyć jego kontakt z rękoma w takiej chwili? Gryzie też kable i inne przedmioty co mu się nasuną pod ryjek, ale jednak najczęściej gryzie ręce i nogi. Ma swojego pluszowego szczura, z którym robi dokładnie to samo co z moimi rękoma, ale ja go nie prowokuje do zabawy. Czasem nawet nie ruszam ręką, a on przechodząc mnie dziabnie. Można zawału dostać.
Nie jest strachliwy bo każdy nawet obcy człowiek to potencjalna zabawka, wszystko go ciekawi, wszędzie włazi, wszystko musi dotknąć, poturlać – jak to mały kot. Zastanawiam się, czy się uspokoi po kastracji lub jak dorośnie? Czy to się nie nasili. Ręce mam podrapane i pogryzione do krwi, ale mięsa nie wyrywa i krew się nie leje, więc jakoś przecierpię. Tylko powiedzcie mi jak??
Dla zobrazowania kocich łobuziakowych oczek kilka fotek:

Mam nadzieję, że nie dubluję wątku, ale nie mogłam nigdzie znaleźć czegoś, co dopasowałoby się do mojego problemu. Jeśli to już było to przepraszam i proszę o doklejenie. Może od początku... Mam kocurka, który ma w tej chwili ok. 5 miesięcy. Adoptowałam go z fundacji, która wyciągnęła go ze schroniska – powinien być jeszcze z mamą, nie jadł, nie pił. Nie wiadomo co się stało z jego rodziną. Jest po drugim szczepieniu, na początku grudnia był drugi raz odpchlony, bo jakoś dziwnie się drapał i falowała mu skóra na grzbiecie. Miał też oczyszczone gruczoły, w których nazbierało mu się wydzieliny, jednak grzbiet mu do tej pory czasem faluje. Wiem, że kocio jest charakterny, bo widać to już po samych oczach i zawsze zrobi to, na co ma ochotę mimo, że wie, że robi źle – no trudno, taka kocia natura.
Problem polega na czymś innym. Dżordż gryzie. Od początku gdy do mnie przyjechał to gryzł, bo osoba, która się nim opiekowała po schronisku, karmiła itd. nauczyła go zabawy ręką. Wszystko było ok, gdy kocio był mały, ale teraz już zęby i pazury są ostre i czasami mocno kaleczy. Wystarczy przesunąć obok niego ręką a on ją atakuje – coś w rodzaju kąsania. Jak jest bardziej podekscytowany lub zły potrafi przyssać się do ręki, objąć ją łapami i dodatkowo drapać. Wyglądam przez to jak po ataku zombi.
Próbowałam już wszystkich metod, by go tego oduczyć. Brałam za fraki do góry i powtarzałam ‘nie wolno’, wisiał chwilę, ale odkręcał się i próbował dalej gryźć. Gdy go odstawiałam to z jeszcze większą wściekłością rzucał się na ręce, a jak stawiałam go na podłogę to gryzł nogi. Próbowałam spryskiwacza i wody, ale po pewnym czasie po prostu przestał się bać i bawił się fruwającą wodą. Próbowałam odwracać jego uwagę zabawkami, ale czasem po prostu nie mam nic pod ręką, poza tym nie wyeliminowało to problemu, polegającego na tym, że ten mały dziad rzuca się na rękę za każdym razem, gdy ta się obok niego pojawi. Próbowałam pacania po nosie – żadnego efektu, tylko jeszcze większa wściekłość.
Ma taką dzicz w oczach, tuli uszy i kąsa, gryzie, drapie. Czasem już mi się płakać chce, bo kot żądny towarzystwa łazi za mną, ale nie daje mi nic zrobić, bo gryzie po rękach. Ostatnio doszło do tego, że jak mnie ugryzie, ja go odepchnę lub pacnę po nosie to się niby uspokaja, siedzi obok i patrzy. Usypia moją czujność, po czym nagle rzuca się, kąsa i ucieka – znaczy się, że wie, że nie wolno i że robi źle. Zawsze jego musi być na wierzchu.
Poza tym jest kochany, gdy śpi to pakuje się na kolana, na komputer, na rękę – byle być blisko. Daje się wtedy miętosić, tulić, gmerać – mogę mu bez problemów obciąć pazury, gdy śpi lub jest zaspany. Ale jak tylko się rozbudzi to nie daje się głaskać (chyba, że czeka na żarcie), bo natychmiast bierze się za gryzienie.
To mój pierwszy kot, nie mam doświadczenia. Czytałam, że to dlatego, że odstawiony za wcześnie od mamy, niezscocjalizowany, że tak się bawi, że to minie, że to normalne. Ale proszę o radę, jak postępować z takim gryzoniem, jak mu dać do zrozumienia, że to boli, żeby tak nie robił. Niemożliwe żeby to robił ze złości na mnie, z agresji za coś bo są chwile, że do mnie lgnie i mogę wszystko z nim zrobić. W nocy też się przytula. Czy może przecierpieć, przeczekać i starać się do minimum ograniczyć jego kontakt z rękoma w takiej chwili? Gryzie też kable i inne przedmioty co mu się nasuną pod ryjek, ale jednak najczęściej gryzie ręce i nogi. Ma swojego pluszowego szczura, z którym robi dokładnie to samo co z moimi rękoma, ale ja go nie prowokuje do zabawy. Czasem nawet nie ruszam ręką, a on przechodząc mnie dziabnie. Można zawału dostać.
Nie jest strachliwy bo każdy nawet obcy człowiek to potencjalna zabawka, wszystko go ciekawi, wszędzie włazi, wszystko musi dotknąć, poturlać – jak to mały kot. Zastanawiam się, czy się uspokoi po kastracji lub jak dorośnie? Czy to się nie nasili. Ręce mam podrapane i pogryzione do krwi, ale mięsa nie wyrywa i krew się nie leje, więc jakoś przecierpię. Tylko powiedzcie mi jak??

Dla zobrazowania kocich łobuziakowych oczek kilka fotek:



