Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 02, 2013 12:24 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Babsy, strasznie mi przykro z powodu Stiga... Sama mam w domu od 3 mcy młodą kicię tonkijską i koteczka tajskiego - wzięliśmy je jakiś czas po tym, jak odeszła moja ukochana Mama, bo nie mogłam znieść powrotu do czterech pustych ścian... W żaden sposób nie umiem sobie wyobrazić, że mogłabym stracić któregokolwiek z nich, na samą myśl cierpnie mi skóra.
Mam nadzieję, że twój ból wkrótce się uspokoi, tak jak stopniowo uspokaja się moje serce po Jej utracie... Przytulam ciepło i posyłam dobre myśli.
Obrazek
Kitusie moje kiciane :)

Antinetka

 
Posty: 21
Od: Czw sie 02, 2012 21:10

Post » Śro sty 02, 2013 14:47 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Z braniem nowego kota nie czekaj zbyt dlugo. Sasetka moze sie wtedy stac jedynaczka, a to nie jest najzdrowsze dla kota. Ja na szczescie mam jeszcze trzy koty. Gdyby nie maluchy, ktore wzielam niecale dwa miesiace temu, to natychmiast szukalabym nowego kota. Nie dla siebie, dla kota, ktory zostal. W podobny sposob trafil do nas Ciastus. Nie szukalam kota dla siebie, nie interesowalo mnie, jakiego jest koloru, czy lubi mizianki itp. Szukalam towarzysza dla Morgana, ktore ze stresu, ze jest sam kiedy pracowalam zaczal chorowac. Zasikal mi pol mieszkania, nawet raz obsikal nas jak spalismy, na glowy :evil: Tak trafil do nas Ciastuchna, ktory byl lekiem na problemy Morgana, i podbil serca wszystkich. Kiedy zabralam oba koty na Swieta do polski wszyscy zakochiwali sie w Ciastusiu. Nawet ciotka, ktora serce oddala psom, i kotow nie lubi uwaza ze Ciastus byl fantastyczny. On byl jedyny w swoim rodzaju, rasowy lolcat, troche spsialy, z malenkim mozgiem jak u szczeniaczka i sercem najwiekszym na swiecie zeby kochac wszystkich. I hydraulika, ktory przyszedl odetkac zlew, i kogokolwiek, kto na niego spojrzal. Kot, ktory wiecznie mruczal, wystarczylo wejsc do tego samego pomieszczenia, zeby zaczal mruczec. Nawet nie mam zamiaru szukac kota podobnego do niego, bo takich nie ma. Ciastus byl jedyny i wyjatkowy, tak samo jak wyjatkowy byl Twoj Stig. Nie szukaj kota, ktory bedzie jak Stig, bo go nie znajdziesz, kazdy kot jest inny.

Dawno temu umarla moja jedyna i pierwsza kotka, rozpaczalam tak jak ty, az mnie mama przez pare dni faszerowala relanium, mimo ze bylam dzieciakiem. Nie chcialam wtedy zadnego innego kota, do dzis placze (nawet teraz, kiedy o tym pisze) mimo ze minelo 15 lat. Ale los chcial inaczej. Na smietnik na rynku, przy ktorym zyly koty, ktos wyrucil ledwie 5 tygodniowe malenstwo. Jedyna kotka, ktora go nie odrzucila byla chora, i dzien pozniej umarla. Mialam wtedy wybor, albo ja wziac, albo zostawic na pewna smierc. Wzielismy, mala juz z wyziebienia miala zapalenie pluc. ale ja z tego wyciagnelismy. Dzis ma 14 lat, mieszka w Polsce razem z moja ciotka (oficjalnie, bo w praktyce to z moja mama bo ciotka ciagle wyjezdza). Ta kotka (Jumanji) nigdy nie zajela miejsca tej, ktora umarla, ale dobrze sie stalo, ze na nia trafilam.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11246
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Śro sty 02, 2013 15:44 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Wzięcie nowego kota to pewnie kwestia kilku tygodni- miesięcy. "Bidy" z ulicy na pewno nie przygarnę, bo- póki co- nawet zdjęcia pokiereszowanych zwierząt ze schronisk przyprawiają mnie o płacz. 2 weci z mojej okolicy są na razie też spaleni- nie dałabym rady przekroczyć ich progu, tak źle mi się kojarzą i jeszcze długo kojarzyć będą. Nie dałabym rady opiekować się żadnym chorym zwierzęciem, to byłoby jak operacja na otwartym sercu. Uważam, że nie należy podejmować się zadania, o którym wiadomo, że po prostu NIE DA RADY go wykonać.

Wiem, że Sasetka jest samotna, ale TYLKO ze względu na nią też nie wezmę drugiego kotka. Tzn. nie chciałabym, aby był to "jakikolwiek kot, byleby był". Aktualnie dokładam starań, by w przyszłości zaadoptować kota tonkijskiego lub orientalnego. Jest to kwestia znalezienia odpowiedniej hodowli, która akurat ma dostępne kotki, osiągnięcie przez te kotki odpowiedniego wieku, znalezienie tego, którego charakter by mi odpowiadał itp. Nie próżnuję w tej dziedzinie, ale pod koniec dnia i tak zawsze dopada mnie myśl, że chciałabym po prostu, aby Stiguś nigdy nie zachorował i nadal tu był, a nie szukać innego kota, choćby był najpiękniejszy i najfajniejszy na świecie.

Poza tym paraliżuje mnie jeszcze jedna myśl- jeśli z nowym kotem stanie się podobnie? Ciężko zachoruje, a ja- bezradna i zrozpaczona- będę mogła tylko patrzeć, jak umiera? Wisława Szymborska twierdzi wprawdzie, że "nic dwa razy się nie zdarzy", ale moje doświadczenie życiowe podpowiada mi jednak coś zupełnie przeciwnego.
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sty 04, 2013 8:40 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Dzisiaj Stig mi się przyśnił. Co ciekawe, nie w koszmarze, jakie mnie przeważnie nawiedzają. To był zwykły, przyjemny sen, jechałam gdzieś takim małym, śmiesznym pociągiem z otwartymi wagonami i trzymałam go mocno na kolanach, żeby mi nigdzie nie uciekł. I miałam błogie poczucie, że wszystko jest tak, jak właśnie powinno być.

Niestety, rzeczywistość jest taka, jaką być NIE powinna. Rozpacz, która dotąd szarpała od środka i wybuchała gwałtownie, zmieniła się w permanentny, pełen rezygnacji smutek. Łatwiej się z nim żyje, ale to nie znaczy, że wszystko już "przeszło".
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sty 04, 2013 10:52 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

A jak we śnie zachowywał się Stig?
Koci Doradca
Facebook @zrozumieckota

vivien

Avatar użytkownika
 
Posty: 3861
Od: Sob kwi 27, 2002 12:13

Post » Pt sty 04, 2013 12:52 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Spokojnie siedział mi na nogach. Co jest dość nietypowe, bo do tej pory, jeszcze kiedy żył, śnił mi się w koszmarach: a to wpadał pod samochód, a to mi uciekał... Może ostatni sen to jakiś dobry znak. Chciałabym, żeby tak było, bo to pomogłoby mi odzyskać spokój. Wciąż bowiem nie mogę opędzić się od myśli, że gdybym cokolwiek wcześniej zauważyła i poszła z nim do weterynarza, wtedy choroba nie miałaby szans tak bardzo się rozwinąć.
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sty 04, 2013 13:23 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Dał ci sygnał, że wszystko w porządku :)
Koci Doradca
Facebook @zrozumieckota

vivien

Avatar użytkownika
 
Posty: 3861
Od: Sob kwi 27, 2002 12:13

Post » Pt sty 04, 2013 15:28 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

babsy pisze: Wiem, że Sasetka jest samotna, ale TYLKO ze względu na nią też nie wezmę drugiego kotka. Tzn. nie chciałabym, aby był to "jakikolwiek kot, byleby był". Aktualnie dokładam starań, by w przyszłości zaadoptować kota tonkijskiego lub orientalnego. Jest to kwestia znalezienia odpowiedniej hodowli, która akurat ma dostępne kotki, osiągnięcie przez te kotki odpowiedniego wieku, znalezienie tego, którego charakter by mi odpowiadał itp. Nie próżnuję w tej dziedzinie, ale pod koniec dnia i tak zawsze dopada mnie myśl, że chciałabym po prostu, aby Stiguś nigdy nie zachorował i nadal tu był, a nie szukać innego kota, choćby był najpiękniejszy i najfajniejszy na świecie.

Poza tym paraliżuje mnie jeszcze jedna myśl- jeśli z nowym kotem stanie się podobnie? Ciężko zachoruje, a ja- bezradna i zrozpaczona- będę mogła tylko patrzeć, jak umiera? Wisława Szymborska twierdzi wprawdzie, że "nic dwa razy się nie zdarzy", ale moje doświadczenie życiowe podpowiada mi jednak coś zupełnie przeciwnego.


Babsy, jeśli byś chciała tonka, to mogę podpytać hodowczynię naszych futer, czy nie będzie miała jakiegoś wolnego, bo wiem, że niedługo ma mieć nowy miot. Ale oczywiście nic na siłę.
Życzę ci dużo siły w każdym razie :)
Obrazek
Kitusie moje kiciane :)

Antinetka

 
Posty: 21
Od: Czw sie 02, 2012 21:10

Post » Pt sty 04, 2013 19:11 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Antinetko, będę bardzo wdzięczna! Chociaż przyznam szczerze, że pisałam już do wszystkich hodowli tonków w Polsce i miotu spodziewa się chyba tylko 1, z Wwy, skąd nikt mi jeszcze nie odpowiedział. W Lublinie też są tonki, jestem w kontakcie z hodowczynią. Kotki są teraz i tak bardzo małe i zanim będą gotowe do zmiany domu upłynie jeszcze trochę czasu. Myślę, że akurat tyle, żebym zdążyła się pozbierać. Ponadto przed wzięciem jakiegoś kotka chciałabym go odwiedzić w "rodzinnym domu" i zobaczyć, jak się zachowuje, a to również wymaga czasu, więc lepiej zaplanować taką operację z odpowiednim wyprzedzeniem.
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 06, 2013 20:03 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

To prawda że zwierzątka potrafią nas pocieszać, wyczuwają kiedy nam jest źle, kiedy jest coś nie tak i nie uśmiechamy się.. Mój Mruczuś też wiedział jak było mi smutno to mnie nie opuszczał ani na chwilę. Kładł się na kolana i chciał być blisko mnie. Albo go przytulałam i to pomagało. Przy nim zawsze czułam się potrzebna bo wiedziałam że on też mnie potrzebuje tak jak ja jego i wiem że też mnie kochał tak jak ja kochałam go całym serduszkiem. I kocham nadal...

beatus23

 
Posty: 3
Od: Wto sty 01, 2013 16:36

Post » Nie sty 06, 2013 21:35 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Ja też kocham nadal, dlatego wciąż tak mi ciężko. Smutek, smutek, smutek i poczucie osamotnienia. Bardzo mi brakuje "naszych" wspólnych wieczorów, kiedy to Stig twardo leżał mi na kolanach (albo mojemu A.) i nie odpuszczał ani na chwilę. Sasetka taka nie jest i konsekwentnie trzyma się na mniejszy lub większy (przeważnie większy) dystans. To potęguje jedynie wrażenie osamotnienia.
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sty 07, 2013 17:50 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Mój Albert nie był taki przytulaśny. Siedział blisko człowieka, ale nigdy nie przychodził na kolana ani nie lubił być noszony, ale i tak mi go brakuje, bo jednak ciągle był w tym pokoju co ja, mimo że mam nadal 4 koty łącznie z 1 tymczaską to ciągle go brakuje.
Jednak juz nie płaczę tak jak na początku - jest mi przykro, czasami łzy w oczach mi staną jak go wspomnę (chocby teraz :cry: ) ale jednak czas leczy rany.
Natomiast nadal Nie moge sie z tym pogodzić, że tak młody kot odszedł.... że tak krótko żył.
Jedyne pocieszenie, że miał szczęśliwe życie (tak myslę)
ObrazekObrazek

Jagooda

 
Posty: 1110
Od: Czw wrz 08, 2011 12:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sty 07, 2013 18:31 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Ja też nie mogę przeboleć, że Stig umarł w taki sposób. Zawsze mi się wydawało, że mój kot umrze ze starości w wieku co najmniej kilkunastu (piętnastu minimum!) lat. Spokojnie, bez cierpienia. Tak właśnie było z kotem o imieniu Figaro, z którym wychowywałam się w domu moich rodziców. Figaro jeździł z nami wszędzie- w góry zimą, nad morze latem, na Mazury, kąsały go kleszcze, kilka razy nam uciekł. Ale NIGDY nic mu nie dolegało, do weta chodził tylko na szczepienia. Umarł w wieku 18 lat. Więc nie przypuszczałam w najgorszych koszmarach, że mój wychuchany, wycałowany, ukochany tonek umrze w wieku 7 lat na zapalenie płuc. Zawsze mi się wydawało, że jeśli kot zachoruje, to tylko przez jakieś moje zaniedbanie. Poważne zaniedbanie. A przecież ja wyłaziłam ze skóry troszcząc się o niego jak najlepiej i nie robiłam tego z obowiązku, ale dlatego, że bardzo go kochałam. I co? Kot umarł, uwidaczniając swoją chorobę w momencie, gdy było już de facto za późno. Nie mogę, po prostu nie mogę się z tym pogodzić. Wszystko się we mnie buntuje na okrucieństwo tego wydarzenia. I nie mogę się pogodzić z tym, ze już go nigdy więcej ze mną nie będzie. Wiem, że się powtarzam, ale aktualnie zatrzymałam się właśnie na etapie negacji, niemożności zaakceptowania faktów. Teraz widzę, jak wiele straciłam. Ta ziejąca pustka napawa mnie przerażeniem.
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 14, 2013 22:48 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Droga Babsy, czytam ze łzami i odnajduję się w każdym słowie, nawet sen miałyśmy podobny („najlepsze” jest to, że też mi się śniło, że jechałam z nią pociągiem tyle, ze gdzieś w górach!!! Moze to jest jakiś znak?). Moja siostra stwierdziła, że Kiciunia przyszła do mnie właśnie we śnie. Moze to naiwne, ale wierzę w to! Rozmawiam z nią w myślach i to mi jakoś pomaga. No i zdanie o strachu, żeby kotek nie pomyślał, że pobyt w szpitalu to jakieś znęcanie – mam identyczne obawy co do mojej Kici. Załuję, że nie wzięłam dnia wolnego, by przy niej być podczas kroplówki, choć nie wiadomo, czy nie skończyłoby się to tak samo…
Tulę mocno!

smutno_mi

 
Posty: 7
Od: Śro lut 13, 2013 19:17

Post » Czw lut 28, 2013 22:02 Re: Kot umarł - i jak tu dalej normalnie funkcjonować?

Szkoda że nie przyszłam na to forum wcześniej, może mój kot by żył. A tak- wczoraj nad ranem umarł mi na rękach. Był z nami cztery lata, a nie zdawałam sobie sprawy, że tak go kocham. Teraz oddałabym wszystkie pieniądze na najlepszych lekarzy, zamiast iść do pseudo- weterynarzy z mojego miasteczka. Wykończyli mi kota, a kiedy trafiłam do dobrego lekarza, było już za późno. Zmarł tej samej nocy, a ja wyłam z rozpaczy, czemu nie mogę umrzeć razem z nim... Mój pierwszy, jedyny kot, nawet nie miał imienia bo mieliśmy tylko jego. Płaczę drugi dzień... Był wyjątkowy, chodził za ludźmi jak psiak, garnął się żeby tylko dotknąć, być blisko... Kochał nas, miauczał na powitanie. Kiedy syn przyszedł się z nim pożegnać, zapiszczał ostatni raz, choć już umierał, myślałam że mi serce pęknie...Dobrze, że ktokolwiek mnie rozumie
Mieszkanie jest nie do zniesienia, wszędzie go widzę, przecież był tu dopiero przed chwilą, i tu...Nie chce się żyć

Yasmine

 
Posty: 67
Od: Czw lut 28, 2013 21:34

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, wozniaq i 140 gości