» Pt lis 23, 2012 2:25
Re: Widzę....czuję...Pomóż nam Pomagać - SZCZECIN -
To tak na szybciutko bo dopiero skończyłam robotę.W piecach już cieplutko.Ale.....dwa dni mieliśmy gehennę.Zatkał mi się piec w dużym pokoju czyli miejscu gdzie najwięcej kotów.Wracam chce palić a cały dym na mieszkanie.Nie dosć że zimno to jeszcze okna musiałam otworzyc.Ale dobra...mówię sobie.DAM RADE.Piece już czyściłam.Trzeba odbic kółeczka, zwykle są dwa w jednym piecu, jedno na górze i jedno na dole.Wyciągnąć dokładnie całą sadze i popiół i zakleić z powrotem przy użyciu gliny.Odkleiłam dolne, wyczysciłam.Było bardzo duzo popiołu.Podpalam w piecu, dalej dym idzie.Odbiłam górne.Wyczyściłam tak że ciuchy potem wyrzucić musiałam, rekę na całej długości miałam w sadzy ale nic.Pewna dobrze wykonanej roboty, zaklejam kółeczko i juz obiecuje kotom ze zaraz bedzie cieplutko.Podpalam i znów to samo.Krew mnie zalewa. Odbijam dolne kółko w nadziei ze moze cos zostało co przeoczyłam.Prawie nic nie wyciagnełam tym razem ale podpalam papier zeby sprawdzic czy jest cug w kółeczku.No i jest.PODPALAM w piecu, dymi sie na mieszkanie.Prawie łzy mam w oczach.JESTEM wściekła koty też.Odbijam górne i dostaję się aż do rury która łaczy piec ze ścianą.Maksymalnie wyciagam wszystko swiece latarką.Jest czysto.Podpalam papier jest cug.Zaklejam.Podpalam w piecu.Dym.Zostawiam w kuchni właczony gaz żeby koty nie pomarzły i praktycznie czuwam całą noc.Rano atakuje smsami MĘŻA BO NIE WIEM co mam robić.Szlag mnie trafia.Lece po rady do znajomego.Mówi ze piec w srodku jest przytkany.On moze pomoc ale nie dzisiaj.Jestem załamana.Dostaje odpowiedz od MĘŻA ZEBY DZWONIĆ NIECH WZYWAJA KOMINIARZY.Dzwonie.Mówie o kotach zmarznietych i wogóle swojej rozpaczy.Słysze ze zmarzniete to są te na dworzu a w pomieszczeniu nie jest im przecież zimno.Mimo tego uzyskuje pozytywną odpowiedz i około 14.00 nadchodzi Pomoc.Dwóch młodych sympatycznych kominiarzy.JEDEN leci przepychać kominy drugi leci do mojego pieca.Koty o dziwo w szoku wcale nie są.Zwykle kiedy widzą kogoś obcego pierwszy raz inaczej reaguja zwłaszcza te koty z Tęczy.Panowie byli jednak czarni mało rzucajacy sie w oczy i bardzo spokojni.Wzbudzili nawet sympatie Maciusia. który bardzo chciał pomagać i prawie wpychał im sie do pieca.Pół godziny ponad walczyli z moim piecem.Kazali nosić kartony gazety potem drzewo.I.......pojawił się cug!!!!!Moge palic.Ale generalnie piec jest kiepski i długo nie pożyje.Tej zimy jeszcze wytrzyma ale musze pisać o przestawienie.Wiem ze będzie wtedy okropny bajzel bo juz to przerabiałam.Pozostałe piece sa ok.Jak Mąż wróci to je przeczysci bo ja juz raz że nie mam siły a dwa skonczyła mi sie glina.No i mam dosyć chwilowo.