
Tosia to czarno-biała półroczna piękność, zwana przeze mnie "Piwniczanką", gdyż 5 lipca została zabrana z jednej bydgoskich piwnic jako maleństwo samotnie miauczące po nocach. Tosia to kotka "nie dotykaj mnie, chyba że mam na to ochotę"
Loli (nazwana przez kogoś Lolitą) to dwuletnia kotka, która trafiła do mnie kilka dni temu, dokładnie 3. Loli prawdopodobnie kiedyś miała dom, potem trafiła na ulicę, następnie - z gromadką kociaków - do schroniska. Stamtąd została zabrana przez panią, która po jednym dniu stwierdziła u siebie alergię i zdecydowała, że musi oddać kota (pozwolę sobie dodać, że pani ta robiła niby testy, które wykazały, że może mieć kota, a odwiedzając Lolitę w schronisku żadnego uczulenia nie miała). Kot miał być od niej zabrany jak najszybciej, przy czym najlepiej do DS, żeby kotka nie musiała więcej zmieniać miejsca zamieszkania.
Loli trafiła do mnie bardzo spontanicznie, decyzja została podjęta od ręki, a kotka przywieziona do domu. Nie było separacji kotów... Dziewczyny szybko się poznały i pojawił się problem, wynikający z mojej ignorancji, ale nie chcę płakać nad rozlanym mlekiem, chętnie natomiast wysłucham Waszych rad, jako osób doświadczonych. Zaczęło się od tego, że Lolita przejęła antresolę, która do tej pory należała do Tosi. Tosia - wystraszona - w ogóle przestała tam wchodzić. Początkowo... bo widząc, że ja tam jestem wieczorem (nasza pora), syn już tam śpi ona również chciała. Była przeszczęśliwa, gdy odważyła się wejść do nas. Rozwinęła się dyskusja między nią a Lolitą, wydawały się z siebie całą gamę przedziwnych dźwięków, ale do siebie nie podchodziły. W końcu Tosia położyła się na poduszce, a Lolita została tam, gdzie leżała, czyli kawałek dalej (jak na załączonym zdjęciu - sielanka). Tosia boi się Lolity, więc zdarzyło jej się parę razy na nią zasyczeć... Siedziałyśmy tam sobie tak razem, kiedy nagle Loli się podniosła, ostrożnie przeciągnęła się, postawiła nogę na poduszce i ... ni z tego ni z owego zaatakowała Tosię, która z wielkim wrzaskiem uciekła... Od tej pory Tosia zaczęła syczeć na nią jeszcze bardziej, w zasadzie wystarczy, że Loli na nią spojrzy. Moja czarnulka poszła spać do drugiego pokoju z innym członkiem rodziny, potem spędziła tam całe pół dnia czekając, aż wrócę z pracy i dopiero jak przyszłam do domu odważyła się wyjść z pokoju do przedpokoju, kuchni, a nawet pokoju, w którym jest antresola, a na niej - niezmiennie - Loli. Siedziała sobie na dole, trochę się pobawiła, trochę posyczała etc. W pewnym momencie z góry zeszła Loli... Zrobiła to tylko po to, żeby znowu wtrzepać Tosieńce... Wrzask, krzyk, strach, Tosia znowu poleciała do drugiego pokoju, Loli wróciła na antresolę, na której króluje niezmiennie... Nie znam się na kotach aż tak, w każdym razie nie na ich łączeniu, ale moim zdaniem nie może być tak, że Loli wyrzuciła po prostu Tosię z jej miejsca... Tosia chce wejść na antresolę, chce przyjść do nas, siedzi na dole i patrzy i widzę, że chce i jest mi okropnie przykro... Oczywiście, pomijam komentarze mojej mamy, że zrobiłam coś strasznego Tosi, że Tosia została wyrzucona, że teraz jest taka biedna etc. Dzisiaj wieczorem postanowiłam przeorganizować koty. Lola została na razie zamknięta w drugim pokoju, a Tosia wróciła "do siebie". A ja... nie wiem, co dalej i nawet nie wiem, czy dobrze zrobiłam... Czy macie jakiś pomysł, co zrobić, żeby Tosia mniej się bała, żeby Lolita nie zawłaszczała sobie całej antresoli, żeby Tosia nie musiała być tak wyalienowana? Nie mówcie, co mogłam zrobić wcześniej, bo w tej chwili to nic nie da, ale, proszę, powiedzcie, co mogę zrobić teraz? Wiem, że łączenia bywają burzliwe, ale nie podoba mi się to, że Lolita przywłaszczyła sobie całą antresolę i nie pozwala wchodzić tam Tosi, a zdarza się, że ją wykurza po prostu z całego pokoju, a tak nie może być...
