Strona 1 z 1

łódzkie schronisko - kociaki

PostNapisane: Pon maja 10, 2004 15:17
przez AGA-cka
Przekopiowałam fragment informacji z pl.rec.zwierzaki:

Ogromna prosba od schroniska:
W schronisku jest okolo 20 (DWUDZIESTU) kociakow w wieku ok 6 tygodni. Masci rozne, bialo-czarne, bialo-bure, sliczna trikolor. Potrzebni pilnie nowi wlasciciele, bo niestety kocieta sa nieodporne, a wiec jest wsrod nich duza smiertelnosc.

PostNapisane: Pon maja 10, 2004 15:20
przez Sydney
:cry:

Re: łódzkie schronisko - kociaki

PostNapisane: Pon maja 10, 2004 19:37
przez zosia&ziemowit
AGA-cka pisze:Przekopiowałam fragment informacji z pl.rec.zwierzaki:

Ogromna prosba od schroniska:
W schronisku jest okolo 20 (DWUDZIESTU) kociakow w wieku ok 6 tygodni. Masci rozne, bialo-czarne, bialo-bure, sliczna trikolor. Potrzebni pilnie nowi wlasciciele, bo niestety kocieta sa nieodporne, a wiec jest wsrod nich duza smiertelnosc.


AGA-cka w piątek byli ludzie w lecznicy. Mówili, że dzień wcześniej (6 maja 2004) byli w schronisku i nie było żadnego kociaka. Akurat w łódzkim schronisku jest ta rotacja ogromna i los kociaków jest koszmarny.

Re: łódzkie schronisko - kociaki

PostNapisane: Pon maja 10, 2004 19:50
przez AGA-cka
zosia&ziemowit pisze:AGA-cka w piątek byli ludzie w lecznicy. Mówili, że dzień wcześniej (6 maja 2004) byli w schronisku i nie było żadnego kociaka. Akurat w łódzkim schronisku jest ta rotacja ogromna i los kociaków jest koszmarny.


Ja tylko przekopiowałam info z grupy dyskusyjnej - nie byłam, nie widziałam, ale uznałam, że warto taką informację umieścić na forum.

Sama w schronisku byłam w marcu - małych kociaków nie było w ogóle, za to cała masa dużych i strasznie było mi ich szkoda... :cry:
Pani weterynarz mówiła wtedy, że sezon na kociaki zacznie się lada moment i że w zeszłym roku mieli cały boks małych kotków :(
Podczas tej marcowej wizyty na mnie największe wrażenie zrobiły dwie historie: jeden boks zajmowała gromada kotów zabrana jakiemuś facetowi. Kotów nie karmił, nie zajmował się nimi do tego stopnia, że te z głodu zaczęły zjadać się nawzajem 8O . Sama widziałam jednego kota z tej gromadki z ewidentnie obgryzionym ogonem...
W małej klatce siedziała kicia w ramach kwarantanny. Kilka dni wcześniej znalazła dom, ale tymczasowy pseudo-właściciel oddał ją z powrotem, bo nie chciała nic jeść i nic nie robiła do kuwety 8O Kurczę, ja to bym z takim kotem powędrowała do weterynarza, a nie z powrotem do schroniska!
W takich chwilach czuję się strasznie i żałuję, że nie mogę tym wszytskim kotom jakoś pomóc...
Jedynym pocieszeniem jest dla mnie, że chociaż przygarniając moje koty jakoś ograniczyłam to kocie nieszczęście, bo Bańdzioch to znajda z ulicy, a Szelma co prawda wzięta z domu, ale nie wiem jak skończyłaby, gdybyśmy jej z moim TŻ nie wzięli.
Ehhh :cry:

PostNapisane: Pon maja 10, 2004 21:03
przez zosia&ziemowit
Niemniej, żebym nie był źle zrozumiany po poprzedniej odpowiedzi: znając z różnych źródeł (od pacjentów, z ploteczek, z wieści TOZ) sytuację kotów w łódzkim schronisku - podpisuję się pod tym postem rękami i nogami.

Bierzcie koty!!!

Biorąc pod uwagę to, że mogą byc nosicielami zakaźnych chorób i mogą być same chore. Tym bardziej potrzebują...

Ze strony lecznicy deklarujemy wszelką możliwą pomoc kociakom wziętym z łódzkiego schroniska, daleko posunięte ulgi cenowe i wsparcie.