koty Mińsk Mazowiecki - wracamy do żywych!

Witajcie, pytam bo nie bardzo wiem co mam zrobić a sytuacja jest dość nieciekawa. Od jakiegoś czasu wynajmuję mieszkanie (bo rozbudowuję dom w innym miejscu) przy ul. Sosnkowskiego w Mińsku Mazowieckim, przy bloku pomieszkuje kicia (mieszkam tu ok. 2 lata ale za kilka miesięcy się stąd wyprowadzam), sąsiedzi ochoczo ją dokarmiają (przyznam, że ja też często wynoszę jej jedzenie), ale chyba niczego więcej dla niej nie robią, od kilku miesięcy lata za nią czarny i łaciaty wypłoszek (obstawiam, że to jej dzieci), kotka dzika, absolutnie nie można do niej podejść. Dzisiaj zauważyłam, że kotka kaszle. Sama jestem w kijowej sytuacji finansowej, jestem bezrobotna i leczę moją kicię (wątek Oli) więc nie bardzo jak mam się tą kotą zająć. Macie jakiś pomysł do kogo uderzyć o pomoc? Nie chcę przejść obok tego obojętnie jednak pieniądze na drzewie nie wyrastają i kurcze brakuje mi pomysłów
(((.
DOPISEK: cała historia, żeby nowe osoby trafiające na nasz temat nie musiały szukać informacji po postach
Około dwa lata temu (w wyniku rozbudowy, przebudowy, nadbudowy domu moich rodziców) wylądowałam w starych blokach kolejowych - wynajmujemy tutaj mieszkanie. Miałam wtedy jeszcze wielkiego psa z ulicy i kotkę + babcię chorą na Alzhaimera. Zauważyłam wtedy, że czasami (bardzo rzadko, raz na tydzień, na 5 dni) przychodzi pod blok kotka. Myślałam, że to czyjś wychodzący może komuś uciekł (była płochliwa więc starałam się nie wchodzić jej w paradę). Po ok pół roku zauważyłam, że czasem sąsiedzi wyrzucają jej jakieś resztki (typu mięso z obiadu, jakieś ryby, wędlina itd.) doszłam więc do daleko idącego wniosku, że kicia jest bezdomna (jeszcze wtedy nie wiedziałam, że koty nie są bezdomne tylko wolno żyjące), starałam się więc też kici coś tam wyrzucać zwłaszcza, że sama miałam kotę. W międzyczasie za Tęczowy Most odszedł mój ponad 9letni pies (mieszaniec owczarka niemieckiego z wyżłem). Kotka zaczęła pojawiać się częściej aby w październiku 2012 roku (w momencie kiedy zachorowała moja prywatna kicia Ola) pojawić się z dwoma małymi kociakami. Kociaki były bardziej płochliwe od matki, nie wiedziałam skąd przychodzą ani gdzie wracają. Przychodziły tak aż kicia zostawiła kocury pod blokiem. Bo oba małe to kocurki (sprawdzone milion razy bo już panikowałam
). Kocurki spały na gołej ziemi wtulone w siebie. W listopadzie umarła moja prywatna kicia (jej leczenie sprawiło, że spłukałam się na maksa). Postanowiłam więc zająć się bardziej kotami. Razem z moim byłym zrobiliśmy styropianową budkę (zostało mi trochę styropianu z ocieplenia domu więc jego wykorzystaliśmy do jej stworzenia). Środek wysłaliśmy starym futrem mojej babci i wełną [mega się sprawdziło bo w domku ani razu nie było mokro - tak macałam
, zresztą wełnę wymieniałam kilkakrotnie]. W okolicach wigilii z 3 kotów (2 kocurów i kociej mamy) zrobiły się koty 4. Do stada dołączył "gruby" - gigantyczny buras. Wkurzał mnie strasznie bo żarł jak opętaniec i raz się miział i mruczał a raz wręcz przeciwnie [wczoraj się okazało, że te zmiany to nie schizofrenia kota tylko to, że burasy są 2 i przychodziły na zmianę, wczoraj [dnia 13.02.2013] przyszły oba naraz próbując doprowadzić mnie do zawału serca]. Więc obecnie na utrzymaniu mam 5 kocich nieszczęść. Dzięki bazarkom udało mi się przynajmniej częściowo odciążyć swój portfel (który i tak świeci pustkami), wydałam już i tak więcej niż zebrałam z bazarków ale nie zamierzam się poddawać. Na leki i jedzenie od połowy stycznia wydałam już 200 zł, kolejne wydatki wiązały się z kosztami dowiezienia kotki na kastrację [dzięki dziewczynom z "zwierzaki z Mińska" udało się na czas złapać kicię]. Kicia jest już po zabiegu, dobrze się czuje, jest dzikunem z nikłymi szansami na oswojenie czy bycie "miziakiem" zapewne więc po zagojeniu się wszystkich ran i ocenieniu jej stanu przez weterynarzy jako "akceptowalny" zostanie wypuszczona z powrotem na ulicę. W planach jest jeszcze złapanie wszystkich 4 pozostałych kotów (nie wiem czy oby na pewno ten nowy [sklonowany buras] to też facet). Wykastrowanie całej 4ki. Znalezienie domów przynajmniej dla dwójki najmłodszych kocurków (w dalszych postach są fotki i filmiki z kocurkami). Obecnie będę walczyła z bazarkami bo muszę zebrać pieniążki na te wspomniane kastracje i oczywiście wykarmienie stadka. Potrzebne są także leki na wzmocnienie odporności (glukozamina). Koty są mile widziane przez sąsiadów (kiedyś w tym miejscu były ogromne problemy ze szczurami) jednak nie są chętni pomagać (próbowałam wieloma sposobami uzyskać jakąkolwiek chociaż minimalną pomoc), jedzenie wyrzucają bardzo sporadycznie (czasem co kilka dni, czasem raz w tygodniu i są to dość śladowe ilości - zwłaszcza jeżeli bierzemy pod uwagę to, że jest zima i kocurki potrzebują energii do ogrzania się). Planowane wydatki w najbliższym czasie to zakup suchej karmy 10 kilogramowej (92 zł) i 40 (przynajmniej) puszek + beta glukan. W sumie ok. 200 zł.
Moje stadko składa się z:
1. Kociej mamusi, mówię do niej po prostu kicia albo mamusia. Kotka ma ok. 5 lat. Ma obcięte (albo odmrożone uszy), bardzo skrzywdzona przez człowieka. Płochliwa, nigdy nie daje się dotknąć. Typowy dziki kot. Ale ideał matki. Zawsze pilnuje małych, żeby nie wchodziły za głęboko w las (mogą zostać pożarte), jak za dużo chodzą przynosi je w zębach do ogródka gdzie mają swoją budkę.
oto ona:
zdjęcie jest z kliniki, kitka jest już po zabiegu sterylki aborcyjnej (niestety miała 3 płody) to byla moja pierwsza sterylka aborcyjna w życiu, więc poza stresem doszedł też lekki smutek ale wiem, że tak trzeba było i kitka będzie już zdrowsza i silniejsza.
2. Buras "Gruby"

miziak, mruczak, mężczyzna, podejrzewam go za zalanie formy i bycie ojcem kocurków (chociaż wiem, że koty to bardziej moda na sukces i każdy z każdym może
). Uwielbia jedzenie to jego główne hobby potrafi zmieścić w siebie naprawdę ogromne ilości
3. Klon (jeszcze nie wiem jakiej płci)

bardziej płochliwy od grubego, nieco mniejszy i chudszy (wygląda mi też na młodszego)
4 i 5 kocurki, krówek i czarnuszek
najmłodsze ze stadka. Są prawie cały czas pod blokiem, głodomory chociaż mój chrześniak nazywa je po prostu głodne mordy
.
krówek - spokojniejszy i rozsądniejszy. Ładnie się bawi, nie za bardzo przepada za wycieczkami ale z racji poczucia odpowiedzialności pilnuje brata
czarnuszek - bardziej energiczny, rządny przygód i zabawy. Prowokuje wycieczki w nieznane.
Świetnie się uzupełniają

zapraszamy do śledzenia naszego wątku

DOPISEK: cała historia, żeby nowe osoby trafiające na nasz temat nie musiały szukać informacji po postach
Około dwa lata temu (w wyniku rozbudowy, przebudowy, nadbudowy domu moich rodziców) wylądowałam w starych blokach kolejowych - wynajmujemy tutaj mieszkanie. Miałam wtedy jeszcze wielkiego psa z ulicy i kotkę + babcię chorą na Alzhaimera. Zauważyłam wtedy, że czasami (bardzo rzadko, raz na tydzień, na 5 dni) przychodzi pod blok kotka. Myślałam, że to czyjś wychodzący może komuś uciekł (była płochliwa więc starałam się nie wchodzić jej w paradę). Po ok pół roku zauważyłam, że czasem sąsiedzi wyrzucają jej jakieś resztki (typu mięso z obiadu, jakieś ryby, wędlina itd.) doszłam więc do daleko idącego wniosku, że kicia jest bezdomna (jeszcze wtedy nie wiedziałam, że koty nie są bezdomne tylko wolno żyjące), starałam się więc też kici coś tam wyrzucać zwłaszcza, że sama miałam kotę. W międzyczasie za Tęczowy Most odszedł mój ponad 9letni pies (mieszaniec owczarka niemieckiego z wyżłem). Kotka zaczęła pojawiać się częściej aby w październiku 2012 roku (w momencie kiedy zachorowała moja prywatna kicia Ola) pojawić się z dwoma małymi kociakami. Kociaki były bardziej płochliwe od matki, nie wiedziałam skąd przychodzą ani gdzie wracają. Przychodziły tak aż kicia zostawiła kocury pod blokiem. Bo oba małe to kocurki (sprawdzone milion razy bo już panikowałam


Moje stadko składa się z:
1. Kociej mamusi, mówię do niej po prostu kicia albo mamusia. Kotka ma ok. 5 lat. Ma obcięte (albo odmrożone uszy), bardzo skrzywdzona przez człowieka. Płochliwa, nigdy nie daje się dotknąć. Typowy dziki kot. Ale ideał matki. Zawsze pilnuje małych, żeby nie wchodziły za głęboko w las (mogą zostać pożarte), jak za dużo chodzą przynosi je w zębach do ogródka gdzie mają swoją budkę.
oto ona:

zdjęcie jest z kliniki, kitka jest już po zabiegu sterylki aborcyjnej (niestety miała 3 płody) to byla moja pierwsza sterylka aborcyjna w życiu, więc poza stresem doszedł też lekki smutek ale wiem, że tak trzeba było i kitka będzie już zdrowsza i silniejsza.
2. Buras "Gruby"

miziak, mruczak, mężczyzna, podejrzewam go za zalanie formy i bycie ojcem kocurków (chociaż wiem, że koty to bardziej moda na sukces i każdy z każdym może

3. Klon (jeszcze nie wiem jakiej płci)

bardziej płochliwy od grubego, nieco mniejszy i chudszy (wygląda mi też na młodszego)
4 i 5 kocurki, krówek i czarnuszek
najmłodsze ze stadka. Są prawie cały czas pod blokiem, głodomory chociaż mój chrześniak nazywa je po prostu głodne mordy

krówek - spokojniejszy i rozsądniejszy. Ładnie się bawi, nie za bardzo przepada za wycieczkami ale z racji poczucia odpowiedzialności pilnuje brata
czarnuszek - bardziej energiczny, rządny przygód i zabawy. Prowokuje wycieczki w nieznane.
Świetnie się uzupełniają

zapraszamy do śledzenia naszego wątku
