Strona 1 z 6

tragedia... (dlugie)

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:01
przez emotionka
Wybaczcie, że to piszę, ale muszę to z siebie wyrzucić.
Czegoś takiego w zyciu nie przezylam i nie widzialam i nie sądziłam, że mnie i mojej kotce cos sie takiego przytrafi. Jestem w szoku, wróciliśmy z majowego weekendu, kicia była ledwo przytomna, osowiała i wątła. Myśleliśmy, że tęskniła, chociaż to dziwne, bo tylko parę godzin była sama, przez weekend opiekowała się nią moja mama. Wróciliśmy w poniedziałek ok. 23 wieczorem, o północy już bylismy u lekarza w klinice, ktory rozpoznal zapalenie krtani i gardła i dal Zuzie antybiotyk i lek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Kazał stawić się w czwartek, nawet nie zmierzył jej temperatury... Jakoś przeżyliśmy noc. Koło poludnia Zuza sie ożywiła i nawet zjadła trochę, myśleliśmy, że już bedzie lepiej, ale niestety było coraz gorzej. Oddychała szybko i płytko. Uparłam się, zeby jeszcze raz pojechac do kliniki. Pojechaliśmy, byl inny lekarz. Zlecił prześwietlenie klatki piersiowej (nic nie wykryło), ale zaniepokoiło go to, ze Zuza ma blade podniebienie i jezyczek. Juz wtedy powiedzial, ze moze to byc anemia. Pobral krew. Ok. 19 zadzwonilismy po wyniki, okazalo sie, ze to ciezka anemia, miala bardzo malo czerwonych krwinek i plytek krwi, kazano nam natychmiast przyjechac, bo będzie robiona transfuzja krwi. Czekalismy chyba z godzinę na krew. W miedzyczasie dwa razy ustala praca serca i oddychanie :((((( dwa razy ją reanimowano... potem jakos udalo sie przetoczyc jej krew, chociaz zylki miala bardzo słabe. Nawet sie wybudzila, ale slabo kontaktowala, odruchy wróciły, nie wiadomo jednak, czy ten brak tlenu podczas zatrzymania serca nie uszkodzil jej jakiejs czesci mozgu... Jestesmy w szoku, jak to sie moglo stac? kot nie wychodzi, wyprowadzalismy ją tylko na smyczy, nie miala kontaktu z innymi kotami. Lekarze mowią, ze to przez jakies cięzkie zatrucie, ale gdzie? i kiedy? Dwa dni temu to byl jeszcze zdrowy kot. Przy mamie tez zachowywala sie normalnie. Noc minęła, dzwonilam do kliniki. Jest w ciężkim stanie, zyje, ale oddycha ciezko, ma wysoki poziom cukru. Szok, po prostu szok... Wczoraj skonczyla roczek. To jakies fatum chyba... Boli jak sie patrzy na prawie martwego kota, ktory jeszcze niedawno byl pelen zycia, skakał, biegal i uwielbial pieszczoty...
przepraszam za ten caly list, musialam sie wygadac...

pozdrawiam i zycze zdrowia Waszym kotkom

a.

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:07
przez Ada
bardzo smutna historia ...
dobrze ze, kota ma Ciebie , powodzenia i trzymaj sie

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:10
przez kiwi
Trzymaj się dzielnie! Kciuki za Ciebie i kicię zaciśnięte!

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:12
przez Ella
Bardzo mi przykro ....
Nie wiem co powiedzieć... Bardzo mocno tulę do serca.
I mam nadzieję...

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:15
przez raxneta
Rozumiem i trzymam :ok: My też przez cały czas drżymy o naszą Paskudę! dr Garncarz powiedział, że nasza kicia już dożywotnio będzie miała wirus kociego kataru. Teraz jest zaleczony i uśpiony, ale do dwóch lat może się uaktywnić i doprowadzić nawet do śmierci kota (paskuda 15 maja skończy dopiero rok :? ), więc przez cały czas chuchamy na nią i dmuchamy, aby nie było przeciągów, za ciepło, ża zimno. Trochę to męczące ale przecierz chodzi o zdrowie i życie Paskusi :( Zrobimy wszystko aby nie było nawrotów!

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:19
przez Katy
Trzymam mocno kciuki... :(

tragedia... (dlugie)

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:20
przez Yoasia
Słonko...
wiem jak to jest choć choroba która dotknęła mojego małego kocurka to panleukopenia...niestety zła diagnoza pierwszego z wetów...a później drugiego...nie pozwoliło szybko nam zadziałać...zrobić transfuzji krwi...i straciliśmy cenne dwa dni z życia tego maleństwa...a gdy trafiliśmy już na wetką która od razu zdiagnozowała tyfus koci i powidziała, że konieczna dla wzmocnienia jest transfuzja krwi...w 1,5 godziny załatwiłam (oczywiście prywatnie) krew i podłączenie jej...wetka została z nami 2 godz po swoim dyżurze...niestety następnego dnia było już źle bardzo...ale wetka nie potrafiła nam powiedzieć czy nie skrócić cierpienia Dymkowi...jednak los podjął za nas tę decyzję...nie wyszliśmy z lecznicy a on już nie żył....nie dało się nic zrobić...był zbyt osłabiony...
Tak...wiem co czujesz....On tego oststniego dnia...wyczołgał sie do mnie z szafy i z emocji nasiusiał mi na spódnicę...wiesz to był mój ukochany kocurek...miał 4 m-ce....
Wierzę, że z Twoją kocią będzie dobrze...nie daj się złym myślom...dużo miźków i przytuleń delikatnych dla niej i dla Ciebie...3majcie się dziewczyny...

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:21
przez Agi
:(

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:21
przez Anusia
Trzymamy mocno kciuki... I Ciebie tulimy tez... Pisz koniecznie co u koteczki...

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:46
przez Anka
Tule Was mocno. Kciuki trzymam. Biedna kicia :(

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:48
przez Skarb
Strasznie mi smutno teraz :cry: Życzę zdrowia, mocno trzymam kciuki i z całego serca wierzę, że wszystko się dobrze skończy.

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 8:57
przez kordonia
Wiem, co czujesz, ja tez niedawno patrzyłam na moją Krótką, która leżała umierająca. Na szczęście wydobrzała, i wierzę, ze Twojej koteczce też teraz się polepszy.
Przetoczona krew to przecież najlepsze lekarstwo na anemię, teraz na pewno będzie tylko lepiej.
Jeśli kotka natychmiast po zatrzymaniu oddechu i krążenia była reanimowana, to są duże szanse, ze mózg się nie niedotlenił.
Trzymam kciuki.
:ok: :ok:

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 9:29
przez emotionka
dziękuję Wam wszystkim za wsparcie... Pobierali jej krew dzisiaj jeszcze raz, ciągle ma anemię chociaz nie tak straszną jak wczoraj i ciągle w jej organizmie jest czynnik, ktory tę anemie powoduje, ale nie wiadomo, co to jest...
jeszcze raz dzięki, wszsycy tu trzymamy kciuki, Zuzia jest w klinice na Gagarina, a to podobno dobra klinika, chociaz i tak co ma byc, to będzie i nic sie na to nie poradzi... tylko szkoda kociaka, ze się tak męczy...

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 9:32
przez Sydney
trzymam mocno kciuki za kicię! bardzo mi przykro...

PostNapisane: Śro maja 05, 2004 9:39
przez Anusia
emotionka pisze:dziękuję Wam wszystkim za wsparcie... Pobierali jej krew dzisiaj jeszcze raz, ciągle ma anemię chociaz nie tak straszną jak wczoraj i ciągle w jej organizmie jest czynnik, ktory tę anemie powoduje, ale nie wiadomo, co to jest...
jeszcze raz dzięki, wszsycy tu trzymamy kciuki, Zuzia jest w klinice na Gagarina, a to podobno dobra klinika, chociaz i tak co ma byc, to będzie i nic sie na to nie poradzi... tylko szkoda kociaka, ze się tak męczy...


w Mulitwecie? To dobra lecznica :)