Strona 1 z 4

Koty to dranie?

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:04
przez Majorka
Myślałam, że moje stado żyje w miarę zgodnie, może bez zbytniej wylewności, ale bez dokuczania sobie. Od kilku dni Mi-Gacek ganiał Mikę, sądziłam że to była zabawa. Mika jest bardzo "wsobną" kotką, nieśmiałą i lękliwą, nigdy nie podniosła łapy na innego kota, jedyną jej bronią było fuknięcie i warczenie. Wczoraj wieczorem Gacek straszył Mikę, gdy chciała skorzystać z kuwety, weszłam do łazienki, Mika uciekła a Gacuś wyszedł z tą swoją świątobliwą miną, ale położył się przy drzwiach i Mika bała się wejść. Nad ranem obaj z Misiem ganiali Mikę po całym mieszkaniu, w końcu zagnali ją pod łóżko i pilnowali, żeby nie wyszła. Biedna tylko warczała. Norka obserwowała wszystko z leżaka, ale nie brała udziału w tej "zabawie". Widziałam kiedyś taką sytuację w Anglii, kiedy dwa dzikie podwórkowe kocury zagnały trzecieciego do dziury - nie mogłam na to patrzeć i interweniowałam. Mam pytanie - czy kociarze mający od trzech kotów wzwyż zaobserwowali coś takiego? Czy to jest kocia złośliwość ? Czy dlatego tak się zachowały, że uważają Mikę za mięczaka? Nigdy przedtem to się nie zdarzyło. Mika bała się iść do kuwety, bała się pić i jeść. Co robić w takich sytuacjach? Zamknąć chłopaków na noc w kuchni? Jestem szczerze zbulwersowana. :twisted:

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:06
przez kinus
U mnie czasem Olka tak terroryzuje Pinky. Zamykam ja wtedy w sypialni na pol godziny, a pozniej jest jakis czas spokoj. Kiedys Pinky tak samo sie zachowala, jak Olka z krycia wrocila, tez zostala zamknieta i tez jej przeszlo.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:10
przez Majorka
Ale wiesz, jeśli dwa koty tak się zachowują, to atakowany da sobie radę. Tutaj była nagonka zespołowa, i to mnie ogromnie zmartwiło, bo Mika była po prostu zaszczuta i miała odciętą drogę ucieczki. Cholery jedne.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:15
przez izza
koci gang - Gacus vel Wołowina 8)

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:17
przez Majorka
izza! :ryk: Swoją drogą nigdy bym go o to nie podejrzewała. Gangster-Swiętoszek.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:24
przez Maryla
Majorko, ja pewnie mogę mieć zdanie. No więc u mnie jest nagonka na Białą , która też nieśmiało przemyka pod ścianą żeby któregoś nie rozdrażnić. Oczywiście kocura. Zaczęło się to niedawno (albo wcześniej nie zwróciłam uwagi) a Biała jest szczególnie ze mną związana, nikogo więcej nie lubi i nie uznaje. Może są zazdrosne? Z reguły gonią ją zespołowo, nawet Fredek ostatnio do nich dołączył. Biała nauczyła się więc wskakiwać na szafę i tam ma swój azyl, nawet się potrafi tam tarzać i sama siebie gonić dla zabawy. Ale gdy śpią to zdarza się że razem i wtedy nic złego się nie dzieje.
Gonią i gryzą też czasem inne kotki (Puszi i malutką Niunię) ale one się nie znają na żartach i drą się głośno. Najczęściej w nocy. Jedyna która uczy kocury moresu to Bona - ich matka , ona sobie nie pozwala na nic (autorytet!).
Tak więc moje kocury to dranie ale ja sądzę że to dlatego że są energiczne i nie mają się gdzie "wyżyć".

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:47
przez Sigrid
Tak... Koty to dranie... I to baaardzo wyrafinowane :lol:

Kituś boi się piesków panicznie. Prawie jak jego pani :oops:
Aliści u teściów mieszka delikatna, czarno-biała, płochliwa sunia - Perełka. Perełka panicznie boi się Kitka, co tenże z premedytacją wykorzystuje :twisted: Niech no tylko sunia ukaże się na horyzoncie - Kit przybiera imponujące postawy, ogon ma taki, że i wiewiór by się nie powstydził, głosik a la żmija zygzakowata, sierść a la punk, grzbiet a la Quasimodo - przedstawienie czas zacząć. Rudy boczkiem naskakuje na Perełkę, sunia w pokornych ukłonach wycofuje się rakiem, Kitek wydobywa z siebie warkot godny nadlatującego bombowca. Sunia piszczy ze strachu. Kit kurcgalopkiem za nią, przepędza ją ze "swoich" włości itd. A ten wyraz samozadowolenia na jego pręgowanym pyszczku, dzika satysfakcja w bursztynowych oczach - poezja :lol: .
Słowem - tak wrednego kota ze świecą szukać :roll: Terrorysta znęcający się nad słabszymi psychicznie i tyle :oops:

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 9:57
przez Skarb
ja mogę śmiało stwierdzić, że z mojej kotki też jest niezłe ziółko :) 6 miesięcy ma maleńska a naszego psa (pitbulla) rozstawia po kątach :lol: Od początku pokazala kto teraz będzie rządzić w domu i wszyscy musieliśmy się dostosować 8) Ale u mnie to raczej wygląda na zaczepki i zabawy rodzeństwa niż prawdziwe złośliwości.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 10:00
przez Anja
Majorko, a myslisz ze jak u nas funkcjonuje Hruptak? Wlasnie tak. Czasem moze zyc spokojnie, a czasem chlopaczyska drecza ja do upadlego :? . Jak jestesmy my w domu, to w najgorszych przypadkach interweniujemy, poza tym mala zawsze wie ze znajdzie u nas wsparcie (i czasem moze przez to, tez takie sytuacje prowokuje). Zamykanie kotow niewile da, poniewaz i tak nie wiesz co sie dzieje w domu podczas Twojej nieobecnosci. Moim zdaniem faceci tak maja :( . Innej rady nie mam.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 10:15
przez Majorka
Mika na szafę nie ucieknie. Po pierwsze mamy szafy w ścianach, a na nic innego wysokiego nie wskoczy, bo po złamaniu miednicy nie jest taka skoczna, jak inne koty. Anju, myślałam, że jeśli "polowanie" powtórzy się dzisiaj w nocy, to zamknę Miśka i Gacka w kuchni - do rana. Potem oczywiście wypuszczę, ale mam nadzieję, że zrozumieją, że to jest za karę (ale pewna nie jestem).
A więc jednak jest to sekowanie słabszego. Ale przedtem nigdy tego nie robiły! Powyrzucam ich z domu, drani. :twisted:

Re: Koty to dranie?

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 10:18
przez agal
Majorka pisze:Czy to jest kocia złośliwość ? Czy dlatego tak się zachowały, że uważają Mikę za mięczaka? Nigdy przedtem to się nie zdarzyło. Mika bała się iść do kuwety, bała się pić i jeść. Co robić w takich sytuacjach? Zamknąć chłopaków na noc w kuchni? Jestem szczerze zbulwersowana. :twisted:


To moim zdaniem jest prawo stada. Jeden jest silniejszy i jak tylko spostrzeże słabość drugiego, chętnie to wykorzystuje. U mnie podobnie, albo nawet tak samo było z Nalunią. Duffy jest synem Imki i dopóki ona mieszkała z nami, pokazywała mu, gdzie jest jego miejsce. Niech no tylko zbliżył sie do niej za bardzo :evil: podnosiła groxnie łapę i kocur przewracał się na plecy, pokorni pokazując brzuszek. Ich wzajemne układy nie zmieniły sie nawet po sterylizacji Imki. Ale nastał czas konfliktów pomiedzy Imką a Javą. Scysje między kotkami - wysterylizowaną, nie godzącą się z utratą pozycji a kotką rodzącą, która chciała przejąć miejsce kotki-matki - spowodowały, że podjęłam decyzję o oddaniu Imki. No i teraz powinnam powiedzieć o Naluni - to najstarsza kotka u mnie w domu, od dawna wysterylizowana, o cudownym charakterze. Kocha wszystkie koty i ludzi. Nigdy żaden kot nic od niej nie chciał. Mniej więcej miesiąc po wyprowadzeniu się Imki nastąpiło coś, co diametralnie zmieniło układy między kotami. Wydaje mi się, że Duffy ganiający się w szaleńczej zabawie z kociakiem, przebiegł po wylegującej się w plamie słońca Naluni. Usłyszałam wrzask przerażonego kota - przybiegłam; Nala siedziała w przedpokoju i patrzyła dookoła. Od tego dnia, ilekroć Duffy podchodził do niej darła się przeraźliwie. Na jej wrzask przychodziły pozostałe kotki (Java i Fryga). Nala darła się, potem tylko warczała. Im bardziej warczała, tym bardziej kotki do niej podchodziły. Doszło do tego, ze zaczęla bać się poruszać po mieszkaniu. Zostawała na całe dnie w tym miejscu, gdzie zastały ją po nocy koty. Efekt był taki, że załatwiała się tam, gdzie została. Np. za komputerem, w duzym pokoju; kiedyś nasikała mi na kuchenkę (wszystko wlało sie do środka) :? Zaczęła też ze strachu robić pod siebie. Podjęłam decyzję o odizolowaniu jej w pokoju chłopców. Początkowo nie chciała zgodzić się na zamknięcie. Miauczała pod drzwiami, zeby ja wypuścić. Po pewnym czasie dopiero zrozumiała, że to jej azyl. Teraz, nawet jak są otwarte drzwi, nie chce wychodzić.

Być może Gacuś poczuł się się silny w waszym domu i chce to pokazać wszystkim kotom? A Miś mu w tym dzielnie sekunduje...

A.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 10:45
przez Majorka
Niewątpliwie Gacuś poczuł się pewnie we własnym domu. No cóż, bardzo dobrze, bardzo nam zależało, żeby poczuł się u siebie, ale nie podejrzewałam go o takie cechy charakteru. Gacek nad wszystkich kocha mojego TZ-ta, więc o świcie TZ wyprowadził się na kanapę do salonu i to przerwało polowanie, bo Gacek oczywiście natychmiast podreptał za nim.
Ale tak sobie myślę, że zrobiłam Mikusi wielką krzywdę, sprowadzając inne koty do domu. Ona jest wybitnie kotem "jednoosobowym", jeśli wiecie co mam na myśli. Norki też się bała, mała jej troszkę dokuczała, ale żeby coś takiego? Autentycznie byłam przerażona, nie tylko ewentualnymi konsekwencjami "porządkowymi" - zsiusianie się czy zrobienie kupki poza kuwetą, to pryszcz - ale jej zastraszeniem - ktoś mi mówił, że takie warczenie kota może skończyć się nawet zawałem (kota, oczywiście). Z reguły nie interweniowałam, kiedy były jakieś gonitwy czy zaczepki, ale w takiej sytuacji chyba powinnam - jak sądzicie?

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 12:42
przez RyuChanek i Betix
Trudno mi radzic jak nie widze sytuacji. U nas czasami jest ganiana Mikusia (jaki zbieg okoliczności) bo w tej chwili jest najmniejsza. Ona jednak dobrze sobie radzi i tez goni koty, wie tez jak i gdzie uciec a w kryjówce długo nie siedzi. Wychodzi i odwzajemnia tym samym.
Koty powinny sobie same wypracować kto w stadzie rządzi. Zazwyczaj reszta poddanych jest zadowolona jak ma swojego szefa. No ale jeśli koty najwyraźniej zabawiaja sie kontem słabszego to niedobrze. Może to jednorazowy wybryk. Jak moje kicie przesadzają uzywam spryskiwacza z wodą. Raz Simon dotał klapsa, bo złapał za udko i nie chiał puścić mimo podlewania. Potem wzięłam napastujacego i napastowana na rozmowę i obydwa koty głaskałam tłumacząc ze wszystkie je kocham.

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 12:42
przez kordonia
U mnie trwa nagonka na Wredzinkę. Przede wszystkim nie lubi jej pacan i on ją zwalcza, kiedy się tylko da, ale jednocześnie jest trochę tchórzem, więc nie dochodzi między nimi do rozlewu krwi.
Ale niekiedy do akcji wkracza Szelma, która kiedy jest zła nawet na coś innego, potrafi odgrywać się na Wredce atakując ja i bijąc. Wtedy Pacan się ośmiela i we dwoje zaganiają ją za rowery w przedpokoju, biją po głowie łapami, nie pozwalają stamtąd wyjść. :?
Jeśli jesteśmy w domu, zawsze jej bronimy, ale działa to tylko doraźnie.
I co możemy zrobić? Nic pewnie. Taki uklad sił...

PostNapisane: Wto maja 04, 2004 13:07
przez Majorka
Ja też mam nadzieję, że to był jednorazowy wybryk, nudno pewnie było. Norki nie ruszą, bo dałaby im popalić. Widzę, że jest podobnie jak z Wredzinką. Może jednak powinnam była je odizolować przed wyjściem z domu?
Nie wiecie czy to prawda z tym warczeniem i potencjalnym zawałem serca?[/b]