Strona 1 z 2

"Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 11:02
przez neron
Wątek który powstał głównie w celu uświadomienia, że tyle ile jest kotów, tyle jest różnych relacji między nimi, reakcji itd. Każdy kot jest inny. I niestety posiadanie kota nie zawsze oznacza mruczenie i głaskanie w cudownej atmosferze.

Zacznę może od przykładu mojego ś.p kota dominanta. Od kiedy zaczął jeść pokarm stały jeszcze nieporadnie stawiając kroki odganiał rodzeństwo od miski a gdy, które podeszło do niego, przyduszał łapką mu głowę do podłogi burcząc. Gdy podrósł było podobnie. Kot nie znoszący sprzeciwu. Taki już był. wówczas moje koty wychodziły i nie były kastrowane, co nie pomagało sytuacji. Apogeum miało miejsce, gdy dokociłam stado małym kociakiem. Wszystkie koty zaakceptowały go od razu, łącznie z dominantem, jedna kotka nie. I zaczęło się piekło, bo Moncio (tak nazywał się kot dyktator) postanowił ukarać kotę za ten akt nieposłuszeństwa najsurowsza karą. Otóż przy każdym spotkaniu dochodziło do walki, której celem było zabicie kotki. Nie wyolbrzymiam. Kotów nie dało się nijak rozdzielić bez użycia brutalnej siły. Kłaki, krew, mocz. Kiedy udało się w bólach koty rozdzielić kotka miała rany w okolicach szyi - Moncio łapał za szyję, żeby zabić, niestety. Od tej pory dom był dzielony na dwoje - w jednej połowie Moncio, w drugiej kotka. A ja zachodziłam w głowę jak to pogodzić, żeby przy wypuszczaniu ich na dwór nie pozabijały się. Co ciekawe, Moncio miał wiele miości do człowieka. Z ufnością pozwalał wykonywać na sobie wszystkie zabiegi leczniczo - pielęgnacyjne bez najmniejszego protestu. Problem rozwiązał się w sposób smutny. Moncia zastrzelił jakiś nadgorliwy myśliwy. Dwa morały z tej historii:
- kastrować koty i nie wypuszczać.
- nie każdy kot to puchata kuleczka kochająca wszystkie stworzenia dookoła.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 11:13
przez AniHili
Kot - demolka.

Kostucha, mała, kurduplowata kotka. Wszędzie wlezie, wszystko zwali. Jak małpa wspina się po regale, na najwyższą półkę pod sufitem. Zrzuca szkło, durnostojki, a co gorsza uważa to za najlepszą zabawę w środku nocy.
Kradnie gąbki, zatyczkę do wanny, kolczyki i lakiery do paznokci, a później upycha to pod meblami, ewentualnie kitra w skrzyni kanapy.
Połamała kaktusa, tłukąc go łapą.
Powygryzała sadzonki, wykopuje maniacko ziemię z doniczek na balkonie.
Smaruje nosem i łapami wszystkie szyby, jakie ma w zasięgu
Włazi do szafy i sypia na ubraniach, zostawiając tam sierść.
W środku nocy spada na głowy śpiących, bo akurat łapka omsknęła się podczas spaceru po regale.
Jak zobaczy jakiegoś owada...to chrońcie koci bogowie ludzi i wyposażenie :roll: Dziki galop to standard. Aż do chwili ubicia ofiary, Kostuszka nie odpuszcza.
Kanapa została zdarta "do kości", mimo drapaka.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 12:23
przez Lila84
1. wskoczyła na laptopa i pazurami powyrywała klawisze z klawiatury :)
2. trzeba ja łapać wychodząc za drzwi bo normalnie chce czmychnąć
3. zabawami zniszczyła kwiata - i liście i bambus robiąc sobie z niego drapak
4. przegryzła kabel od ładowarki telefonu
5. sika na łóżko, narzute i koc
6. rzyga zazwyczaj na dywan a nie na panele-gorzej sprzątnąć :)
7. zakłacza się w miesiącach wiosennych przy linieniu
8. wywala z parapetu w kuchni zioła
ALE KOCHAM MOJE KOTY :1luvu:

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 12:43
przez marinella
koty u mnie to

wszędzie kłaki
rzygi w najmniej pożądanych miejscach
kupa i siku za kuwetą
kilka zniszonych mebli w tym wiele nowych
zwir poza kuwetą
czasem smrodek z kuwety
hałasy nocne- czasem mnie budzą, zwłaszcza nad ranem
bijatyki miedzy sobą
bicie psa który jest u nas w gościach i bardzo się boi
podrapane dziecko
grzybica którą przeszlismy wszyscy
mięso rozwlekane po kuchni i czasem poza kuchnie

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:01
przez miszelina
AniHili pisze:Kot - demolka.

Kostucha, mała, kurduplowata kotka. Wszędzie wlezie, wszystko zwali. Jak małpa wspina się po regale, na najwyższą półkę pod sufitem. Zrzuca szkło, durnostojki, a co gorsza uważa to za najlepszą zabawę w środku nocy.
Kradnie gąbki, zatyczkę do wanny, kolczyki i lakiery do paznokci, a później upycha to pod meblami, ewentualnie kitra w skrzyni kanapy.
Połamała kaktusa, tłukąc go łapą.
Powygryzała sadzonki, wykopuje maniacko ziemię z doniczek na balkonie.
Smaruje nosem i łapami wszystkie szyby, jakie ma w zasięgu
Włazi do szafy i sypia na ubraniach, zostawiając tam sierść.
W środku nocy spada na głowy śpiących, bo akurat łapka omsknęła się podczas spaceru po regale.
Jak zobaczy jakiegoś owada...to chrońcie koci bogowie ludzi i wyposażenie :roll: Dziki galop to standard. Aż do chwili ubicia ofiary, Kostuszka nie odpuszcza.
Kanapa została zdarta "do kości", mimo drapaka.

Jakbym Kikura widziała.
I jeszcze dodam, ze wpycha sie przez kazde drzwi, obojetne, czy to drzwi do łazienki/pokoju, czy do szafki, a jest przy tym tak szybki, ze wielokrotnie juz go gdzieś zamknełam.
Zrzuca wszystko, co ma w zasiegu łap. Uwielbia wykradać owoce i malowniczo rozdeptywać je po całym domu. Szczególnie chetnie czyni to z wiśniami. :evil:

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:02
przez Zofia.Sasza
Robimy kopię kilku innych wątków. Miało być na poważnie.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:08
przez neron
- potwierdzam to ze żwirkiem - jest wszędzie, nawet w moim łóżku. ale inna kwestia, że ja sprzątam raz na tydzień :P
- koty rzygają, namiętnie. najczęściej kłakami.
- wskakują nocami na blaty. rano widać to pośladach
- dodatkowo Filcka ze względu na swoje długie futro potrafi się przysłowiowo "obsr...ć". I co wtedy robi? Myje się kocim zwyczajem? Gdzie tam. saneczkuje przez cały pokój zostawiając na panelach uroczą smugę.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:10
przez neron
Zofia.Sasza pisze:Robimy kopię kilku innych wątków. Miało być na poważnie.

staram się pisać najpoważniej jak mogę.

a w temacie
historia na temat brania zbyt młodych kociąt
Wzięliśmy od sąsiadki 6-cio tygodniowego kota (był to nasz pierwszy a że sąsiadka miała koty od dawna i mówiła, że można...) Kot cierpiał na chorobę sierocą. Ssał kapcie i zasypiał w nich. Kiedy podrósł jego zabawy z ludźmi były agresywne, mocno drapał i gryzł. Tłumaczę sobie to tym, że matka nie zdążyła nauczyć go "dawkowania" siły.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:18
przez Lila84
neron pisze:- potwierdzam to ze żwirkiem - jest wszędzie, nawet w moim łóżku. ale inna kwestia, że ja sprzątam raz na tydzień :P
- koty rzygają, namiętnie. najczęściej kłakami.
- wskakują nocami na blaty. rano widać to pośladach
- dodatkowo Filcka ze względu na swoje długie futro potrafi się przysłowiowo "obsr...ć". I co wtedy robi? Myje się kocim zwyczajem? Gdzie tam. saneczkuje przez cały pokój zostawiając na panelach uroczą smugę.

dobre z tymi saneczkami :)

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:21
przez ulvhedinn
Koty (psy też) maja swoje sympatie i antypatie. Z jednym się pokochają na zabój, innego znienawidzą.
Mój Conan, kot generalnie akceptujący wszelaki zwierzęta z niewiadomej przyczyny znienawidził najnowszą tymczaskę. Do tego stopnia że latał za nią z dzikim rykiem i tłukł przy każdej okazji z całej siły. Koty muszą być osobno, inaczej mała wpada w kompletną histerię ze strachu (m.in siedziała kłapiąc bezwiednie pyszczkiem). Na szczęście mam dwa pokoje.
Jednocześnie Kra (pies), ogólnie nie pałając miłością do kotów, pokochała- również nie wiem czemu- Wiwi (kotkę). Spały razem, myły się itd. Wi zginęła w kretyński sposób, a Kra przypłaciła to takim nasileniem lęku separacyjnego, że jest na lekach........

Nie mam zielonego pojęcia dla czego AKURAT tej kotki nie akceptuje Conan (nie dała mu najmniejszych podstaw do tego, zachowuje się i wygląda tak samo jak dziesiątki innych kotów które przewinęły się przez nasz dom przed nią), ani dlaczego Kra na przyjaciółkę wybrała Wiwi. Nie zauważyłam niczego szczególnego ani w jednym ani w drugim kocie.


Inny problem. Wyjec.
Zdarzają się koty bardzo oględnie mówiąc - hałaśliwe. Takie co przy każdej okazji obwieszczają światu swoje niezadowolenie/zadowolenie/tęsknotę/radość/chęć zabawy/głód itd PEŁNĄ PARĄ. Niezaleznie od pory dnia i nocy. Jeden z moich tymczasów (nazwany zresztą roboczo Głośnikiem) regularnie wzbudzał we mnie chęć mordu :twisted:

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:23
przez marinella
ulvhedinn pisze:

Inny problem. Wyjec.
Zdarzają się koty bardzo oględnie mówiąc - hałaśliwe. Takie co przy każdej okazji obwieszczają światu swoje niezadowolenie/zadowolenie/tęsknotę/radość/chęć zabawy/głód itd PEŁNĄ PARĄ. Niezaleznie od pory dnia i nocy. Jeden z moich tymczasów (nazwany zresztą roboczo Głośnikiem) regularnie wzbudzał we mnie chęć mordu :twisted:


mój dzidek też tak miał
i pojawiło się to bodajże po roku albo dwóch jego pobytu u nas, wczesniej nie gadał, raczej nie wył

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:24
przez neron
Lila84 pisze:dobre z tymi saneczkami :)

z pozoru błachostka. Jednak trzeba sobie uświadomić, że kot może brudzić i to nawet odchodami. Filcce nieraz zdażyło się zgubić "niespodziankę" przyklejoną do futra np. w moim łóżku. Także osoby mające bzika na punkcie czystości, zarazków itd. powinny zdać sobie sprawę, że kot może zostawiać takie ślady nie tylko w kuwecie. Mnie nie przeszkadza trzymanie próbki kału w lodówce, ale wiem, że sa osoby, które sama taka myśl przeraża.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:29
przez ulvhedinn
Aha. I jeszcze łapskami z kuwety (niekoniecznie czystymi) potrafią przebiec po stole kuchennym. I zostawiają kłapki np w ekspresie do kawy. I w naczyniach.
A persiastym nie raz i nie dwa trzeba umyć doopsko.

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:35
przez Lila84
...albo przy rozwolnieniu gdzie łay brudne od zakopywania przechodzą po świecących kafelkach i widać takie ,,gówniane" łapki a potem jeszcze wskoczy na kołdre bo przyjdzie się poprzytulać i dupskiem ubrudzi poduszke :)

Re: "Mroczne" aspekty dokocenia - nie zawsze jest różowo

PostNapisane: Śro wrz 05, 2012 13:48
przez neron
To jeszcze wstawka o dzieciach i kotach
Jest taka moda, żeby ludzkim dzieciom dawać kocie dzieci. Wg mnie nie ma gorszego połączenia. Są dla siebie wzajemnym zagrożeniem. Kociak może niechcący podrapać dziecko a dziecko...
Obrazek . To chyba obrazuje wszystko. Małe dzieci nie mają wyczucia, podobnie z reszta jak koty, i nawet nieświadomie mogą kota skrzywdzić. Poza tym wiele dorosłych kotów dzieci nie lubi. Bo biegają, łapią i w ogóle dziwnie się zachowują. Także wg mnie do małych dzieci dorosły kot, ale kot o którym wiemy, że ma dużo cierpliwości.