Kot krzykacz - proszę o pomoc

Istnieje u nas bardzo poważny problem z kotem współlokatorki.
Otóż kot ów wydziera się pasjami od rana do wieczora. Jak mu się znudzi to się zamyka, ale prędzej czy później zaczyna od nowa. Ma w misce jedzenie, wodę, kuweta jest regularnie czyszczona. A on chodzi i miauczy i wierzcie mi, że ma bardzo donośny głos. Nie jest to też kwestia braku niedostatecznej uwagi, bo wszyscy poświęcają mu naprawdę wiele czasu. Jest zdrowy (poza tym, że od urodzenia głuchy; to biały kot) i wykastrowany.
Mieszkamy w bloku, czasem jak wchodzę do klatki, to słyszę go już na parterze...
Wygląda to tak, że nagle ni z tego owego zaczyna łazić po korytarzu i wydobywać z siebie okropne MIAU MIAUUUU MIAAAU w skali, której pozazdrościłaby mu niejedna śpiewaczka operowa. Problem ciągnie się odkąd pamiętam, a ostatnio wręcz narasta i powoli zaczynam wychodzić z siebie. No ale co ja mogę, skoro nie mam pojęcia, z czego to wynika i skąd to się bierze? Ktoś ma jakieś rady? Pomysły? Czy to możliwe, ze on po prostu już tak ma, lubi sobie pokrzyczeć, i trzeba się z tym pogodzić?
Co ciekawe nie pamiętam, żeby miauczał w nocy, kiedy wszyscy już się położą spać. Skąd taka zależność?
Pomocy.
Otóż kot ów wydziera się pasjami od rana do wieczora. Jak mu się znudzi to się zamyka, ale prędzej czy później zaczyna od nowa. Ma w misce jedzenie, wodę, kuweta jest regularnie czyszczona. A on chodzi i miauczy i wierzcie mi, że ma bardzo donośny głos. Nie jest to też kwestia braku niedostatecznej uwagi, bo wszyscy poświęcają mu naprawdę wiele czasu. Jest zdrowy (poza tym, że od urodzenia głuchy; to biały kot) i wykastrowany.
Mieszkamy w bloku, czasem jak wchodzę do klatki, to słyszę go już na parterze...
Wygląda to tak, że nagle ni z tego owego zaczyna łazić po korytarzu i wydobywać z siebie okropne MIAU MIAUUUU MIAAAU w skali, której pozazdrościłaby mu niejedna śpiewaczka operowa. Problem ciągnie się odkąd pamiętam, a ostatnio wręcz narasta i powoli zaczynam wychodzić z siebie. No ale co ja mogę, skoro nie mam pojęcia, z czego to wynika i skąd to się bierze? Ktoś ma jakieś rady? Pomysły? Czy to możliwe, ze on po prostu już tak ma, lubi sobie pokrzyczeć, i trzeba się z tym pogodzić?
Co ciekawe nie pamiętam, żeby miauczał w nocy, kiedy wszyscy już się położą spać. Skąd taka zależność?
Pomocy.
