Strona 1 z 2

Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 7:05
przez dziabaq
Hej,

Mój kot spaceruje na smyczy, bardzo to lubi i regularnie 2x dziennie domaga się uciążliwym miauczeniem spacerków.
Spacer trwa około 30-40min po czym kot czasami sam, czasami przy mojej pomocy, wraca do domu.

Dziś niestety było inaczej, napatoczył się obcy piwniczny kocur - mój też kocur ale kastrat.
Mój kot zaczął się napuszać, nadymać, i wydawał charakterystyczne przeciągłe dźwięki oraz z wolna zbliżał się do przeciwnika.
Nie chciałem dopuścić do konfrontacji, więc zacząłem ciągnąć za smysz w kierunku przeciwnym ale kota jeszcze bardziej to rozjuszyło, syczał na mnie.

No to zrobiłem najgłupszą rzecz - próbowałem wziąć go na ręce....

Rzucił się na mnie z pełną agresją, wbił mi zębiska w rękę i szarpał.
Dopiero mocny uchwyt za kark go uspokoił. Trzymając go za kark, zaniosłem do domu, krwawiąc po drodze.

Teraz mam małe 4 dziurki w dłoni - dwa dolne kły i dwa górne :))

Jak powinienem postąpić - pozwolić mu walczyć???? Może tupać i wołać psik???

kurcze, nie wiem.... mam tylko nauczkę że wnerwionego kota lepiej nie dotykać.

W domu się szybko uspokoił i przyszedł przepraszać.

:? :?

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 7:08
przez neron
Na pewno nie pozwolić walczyć. Złapać za kark, odnieść kawałek dalej, jak ochłonie to wrócic do domu.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 7:15
przez dziabaq
Bestia jest zwinna jak diabli, ciężko złapać za kark, nie będąc samemu dziabniętym. Mnie się udało tylko dlatego że był zajęty gryzieniem drugiej ręki...

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 7:22
przez MB&Ofelia
Łapanie zdenerwowanego kota to rzeczywiście nie najlepszy pomysł, wiem coś o tym bo też wychodzę z kotką na spacery na smyczy. Ofelia nie lubi innych kotów, a po tym samym trawniku chodzi kot sąsiadów (bez smyczy). Tyle dobrego, że Ofelia nie próbowała atakować, tylko jeżyła się, syczała i warczała (tylko jak kocur podszedł za blisko to wyciągała pazury, no i parę łapoczynów, niegroźnych na szczęście, też się odbyło). Ja na początku starałam się ją po prostu zatrzymać - blokowałam smycz i stop. Nie odciągałam, tylko zatrzymywałam. Zresztą aż tak mocno się nie pchała do kocura. Jak koty znalazły się za blisko siebie, to stawałam pomiędzy nimi, czasami kucałam przy Ofelii, nie dotykając jej. U mnie na szczęście sytuacja się na tyle unormowała, że koty tolerują swoją obecność, no ale widują się bardzo często i żaden z nich nie był jakoś specjalnie bojowo nastawiony.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 7:26
przez BarbAnn
dziabaq pisze:Bestia jest zwinna jak diabli, ciężko złapać za kark, nie będąc samemu dziabniętym. Mnie się udało tylko dlatego że był zajęty gryzieniem drugiej ręki...


no niestety nie zawsze się uda
Ale to jedyne wyjście
Chwyt za kark

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 8:08
przez neron
Mój kot jak się czegoś wystraszy to gryzie i drapie jak wściekły. Kiedy idę z zamiarem odciągania go od bójki jestem przygotowana na to, że będą obrażenia. Czasami jest tak wściekły, że jakbym była mniejsza to pewnie rzuciłby się i na mnie. Niestety takie atrakcje są wpisane w życie kociarzy. Na szczęscie dwa pozostałe moje koty aż tak nie reagują.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 8:18
przez olciak84
ja staram sie odwrócić Jej uwage (moja pierworodna przekonna że jest jedynym kotem na swiecie a inni nie są godni by przebywać w jej towarzystwie) - czasem wystarczy powiedziec Psotka i zaraz sie na mnie spojrz i na chwilezapomina o "przeciwniku", czsem tez mam jakas kulke - w kieszeni - sreberko i rzuce jej i wtedy bardziej sie interesuje kulką a wtedy tamten kot najczesciej ucieka. Ale sa dni, że nie reaguje na nic, na szczescie sie kladzie na ziemi przy "ataku" wiec ją "przyciskam" do tej ziemi a druga reka czy tam noga próbuje odstarszyc tamtego kota (bo Pierworodna ma 6 kilo i wszelakie szarpaniny z nia nie wchodza w rachube przy mej gramaturze)

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 9:31
przez Poker71
BarbAnn pisze:
dziabaq pisze:Bestia jest zwinna jak diabli, ciężko złapać za kark, nie będąc samemu dziabniętym. Mnie się udało tylko dlatego że był zajęty gryzieniem drugiej ręki...


no niestety nie zawsze się uda
Ale to jedyne wyjście
Chwyt za kark


postąpiłeś najlepiej dla kota:)

dobrze jest jednak na spacerze mieć grubą rękawicę albo jakiś pled (można nim też próbować zasłonić przed sobą dyskutantów) Kocie animozje bywają nieprzewidywalne.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 12:45
przez Blue
W takiej sytuacji nigdy, przenigdy nie wolno brać kota na ręce - odciąganie go na smyczy też nie było słuszne, ale o tym już wiesz.
Należy złapać kota za kark i o ile tylko sytuacja nie zmusza do czegoś innego, przygnieść go do ziemi (stanowczo - kot nie ma prawa się wyrwać ani za bardzo szamotać, ale bez przesady), osłonić sobą i przeczekać groźną sytuację.
Szanse na to by obcy kocur Was zaatakował w takiej sytuacji są minimalne - podobnie jak napotkany np. zaczepny pies (na okoliczność tych drugich dobrze mieć ze sobą dezodorant i psiknąć w pysk agresora) - a ryzyko obrażeń odniesionych od własnego kota jest prawie zerowe.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 13:33
przez MariaD
Poker71 pisze:dobrze jest jednak na spacerze mieć grubą rękawicę albo jakiś pled (można nim też próbować zasłonić przed sobą dyskutantów)

Rzadko sie miewa takie rzeczy na spacerze. :)
W chwili gdy któryś z kotów już "zafiksowany" na przeciwniku trzeba starać się rozproszyć jego uwagę.
Rzucić cokolwiek przed agresora - nawet własną kurtkę/but/czapke. Wydać z siebie dziwny, głośny dźwięk.
Butelka z mineralną, z takim "pipkiem" jest świetna do "strzału" wodą na ochłodzenie temperamentu. Potrafi też rozdzielić już zczepione ze sobą koty. W lato nosi się często wodę ze sobą do picia.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 14:16
przez felin
Swego czasu nosilam po kieszeniach kasztany na spacery z kotem i widząc nielubianego lub agresywnego kocura rzucalam z daleka w jego okolicę. Zwykle nie sprawdzal co to, tylko spylal . Wystarczylo, że kasztan walnąl solidnie gdzieś obok niego :mrgreen:

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 16:07
przez Beliowen
W kwestii technicznej
rany po ukąszeniu trzeba bardzo dobrze oczyścić, dużą ilością środka dezynfekującego (nie na bazie alkoholu!) i zapewnić dostęp powietrza
gdyby wokół ran pojawiło się zaczerwienienie i obrzęk, warto pokazać się lekarzowi - kot jest jednak wychodzący i choć pod nadzorem, to jednak może się okazać, że konieczny będzie antybiotyk.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 16:37
przez Blue
Belio dobrze prawi :)
Ja po głębokim ugryzieniu przez własnego, nie wychodzącego kota wylądowałam na pogotowiu następnego dnia i przekonałam się że sławetna "czerwona pręga idąca do serca a jak dojdzie to kaput" to nie mit a najprawdziwsza prawda ;)
Na szczęście tego kaput nie sprawdziłam bo pręga zdążyła dojść do łokcia od palca gdy dostałam antybiotyki :)

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 16:46
przez Małgocha Pe
Mnie ugryzła moja własna kotka , ręka z godziny na godzinę zaczynała puchnąć, stała się czerwona ale pręgi u mnie niet. Natomiast temperatura 39 stopni i na ostrym dyżurze stwierdzono zakażenie . Zastrzyk przeciwtężcowy, antybiotyk, odkażanie Rywanolem a potem kąpiele w szarym mydle.

Re: Agresja kota - czyli czy postąpiłem prawidłowo???

PostNapisane: Czw sie 09, 2012 18:22
przez CoToMa
Blue pisze:Belio dobrze prawi :)
Ja po głębokim ugryzieniu przez własnego, nie wychodzącego kota wylądowałam na pogotowiu następnego dnia i przekonałam się że sławetna "czerwona pręga idąca do serca a jak dojdzie to kaput" to nie mit a najprawdziwsza prawda ;)
Na szczęście tego kaput nie sprawdziłam bo pręga zdążyła dojść do łokcia od palca gdy dostałam antybiotyki :)

Cztery razy po pogryzieniu miałam pręgę, za pierwszym razem od dłoni zdążyła dojść mi do pachy, na szczęście przeżyłam ;)
Teraz zawsze pod tym kątem ogladam rany i pogryzienia...