Mosiu żyje i chyba będzie szczęśliwy :)

Moszna - przepiękne okoliczności przyrody. Zamek Centrum Terapii Nerwic. Obok stadnina koni. Przepiękne park i alejki. Mnóstwo ludzi. Pensjonariuszy, obsługi sanatoryjnej, pracowników stadniny i odwiedzających park. W weekendy są tam tłumy. Głównie rodziny z dziećmi. Mnóstwo, mnóstwo ludzi przewija się przez park, przez zamek, przez stajnie. Przy zamku, na murku siedzi kot. Trochę brudny. Ma zamknięte oczy, wygląda jak figurka. Ma się wrażenie, że kontempluje, myśli, może wygrzewa się w słońcu. Ot, kot i jego kocia filozofia. Ale dlaczego ma głowę nisko spuszczoną? Kiedy podchodzi się bliżej okazuje się, że to nie kot a koci szkielet obleczony w bardzo lichą, kocią skórę. Jeszcze trochę bliżej – kotu z pyszczka ciekną ślina i krew. Cokolwiek by się koło niego nie działo, kot nie otwiera oczu, nie podnosi bezwolnie spuszczonego łebka. Rodzice czym prędzej zabierają dzieci – nie ruszaj! jest brudny i chory! jeszcze się czymś od pchlarza zarazisz! Fuj! Pracujący tam ludzie nawet już go nie zauważają. Jest. Po prostu. Jego sprawa. Przestali zwracać na niego uwagę. Jak się potem okazuje, czasem tylko któryś z pensjonariuszy wyniesie kotu trochę kiełbasy z posiłku. Kota zobaczyła koleżanka Ala, psia wolontariuszka z opolskiego schroniska, to był piątek 27 lipca. Udało się jej zamienić parę słów z jedną z kuracjuszek Zamku. Kota widują już od dłuższego czasu. Zawsze wygląda podobnie. Troszkę przyzwyczaił się już do tego, że wynosi mu się jedzenie. Przeważnie są to kawałki kiełbasy. Któraś z pań kupiła mu trochę suchej karmy. Dopiero u weterynarza dowiedziałyśmy z czym wiązało się takie dokarmianie. Ala w piątek nie miała żadnej możliwości by pomóc kotu. Ale zadzwoniła do mnie tego samego dnia wieczorem i obmyśliłyśmy plan. Ala wróciła po niego w niedzielę. 29 lipca, na 19.00 byłyśmy umówione w całodobowej Lecznicy na Wiejskiej w Opolu. Po wstępnych oględzinach kota wyszła na jaw prawda o nieopisanym bólu i cierpieniu tego zwierzęcia. O niekończącej się walce bólu z głodem. Mosze, bo tak chłopak dostał od nas na imię, ma zupełnie zgniłe zęby, być może zaczynają już mu gnić też dziąsła. Pogniłe, połamane zęby o ostrych krawędziach raniły pyszczek kota przy każdym ruchu szczęką. Próba jedzenia czegokolwiek wiązała się z ogromnym bólem. Jeśli nie jadł, skręcało go z głodu, jeśli jadł czuł koszmarny ból. Jakby tego było mało, miał też w uszach zaawansowanego świerzbowca. Uszy były opuchnięte, pokrwawione od drapania. Mosiu mając tak obolałą i potwornie swędzącą głowę mógł tylko zamierać w bezruchu, zamykać zmęczone oczy, zwieszać łepek i po prostu tak trwać. Kiedy patrzyłam na niego, kiedy jeszcze siedział tak w transporterze, wyglądało to tak, jakby zamykając oczy chciał się oderwać od obolałego, marnego ciała i gdzieś poszybować, tak by już nie czuć tego koszmarnego bólu, potwornego swędzenia i pieczenia uszek. Uciec od pulsującej tym wszystkim głowy.
Od niedzieli Mosiu jest w Lecznicy. Wyciągnięto mu kleszcze, pobrano krew na wszelkie konieczne badania, dostaje leki przeciw bólowe, przeciw zapalne i antybiotyk. Najpóźniej jutro (01.08.12) będzie poddany narkozie i przejdzie zabieg sanacji paszczy oraz zostanie wykastrowany. Będzie miał też zrobione testy w kierunku FIV i FeLV. Fundacja Fioletowy Pies z Opola objęła Mosia opieką od strony finansowej. Ja i Ala jesteśmy w ciągłym kontakcie z Lecznicą, dowozimy Mośkowi jedzonko i odwiedzamy go w miarę możliwości.
Mosze został określony na raczej młodego kocura, tak na około 1 max 3 lata. Jest niesamowicie przytulastym, kochanym kocurkiem. Dużo mruczy (choć poczęści to pewnie przez ten ból) i cały czas udeptuje. Na szczęście ma apetyt, aktualnie dostaje puszki Bozita. Jest w 100% pro-ludzki. Ale jest też ofiarą ludzi. Ich obojętności, braku jakichkolwiek uczuć, braku współodczuwania z cierpiącą, potrzebującą pomocy bezbronną istotą. Dlatego my, w jego imieniu, prosimy Was o pomoc. Po pierwsze prosimy o wsparcie finansowe na konto Fundacji Fioletowy Pies, pobyt Mosia w szpitalu, badania i zabiegi pochłoną masę pieniędzy. Po drugie ogromnie prosimy o dom dla Moszego, choćby tymczasowy. Kiedy Mosiu stanie na łapach i będzie mógł opuścić lecznicę najprawdopodobniej trafi do schroniska. Za wszelką cenę chciałybyśmy jednak tego uniknąć, on się już za dużo nacierpiał. Schroniskowych krat już mu nie trzeba. Prosimy, pomyślcie nad miejscem dla cudownego Mosia.
Przy okazji bardzo chciałabym podziękować dr Damianowi Lustigowi i całej ekipie z Wiejskiej za kolejną już pomoc okazaną kociej biedzie z jaką się tam zjawiam. Ogromne podziękowania kieruję też do Magdy Stefańskiej z Fundacji Fioletowy Pies za to, że po raz kolejny nie odmówiła pomocy kotu. Ale największe podziękowania należą się Ali za to, że nie przeszła obojętnie, nie zostawiła go tam, wróciła po Mosia i dała mu szansę
Wszelkie, nawet najmniejsze wpłaty dla Mosia bardzo prosimy kierować na konto FFP:
FUNDACJA FIOLETOWY PIES
ul. Jana Bytnara Rudego 21B/901
45-265 Opole
LUKAS BANK S.A. 96 1940 1076 3046 8481 0000 0000
z dopiskiem "darowizna dla Mosia"
KRS 0000296955, NIP 754-292-50-63, REGON 160171602
A o to nasz Mosze!
Taki biedniutki
Ala opowiadała, że nawet jak do niego podeszła, jak go głaskała to przytulił się do niej całym sobą, całym chudym, kocim ciałkiem ale nie otworzył oczu, nie ruszł głową, nie podniósł jej nawet na moment





Taki chudzieńki jest:

Tutaj, udało się na moment sprowokować go do otwarcia oczu:

Za to po wyjęciu na stół już musiał się ożywić no i się okazało jaki piękny z niego kocur!

Więcej zdjęć się zrobić nie udało bo Mosiu to bardzo żywe stworzenie i kręcił się tak, że już nie było co pstrykać.
A tak swoją drogą, to już kolejny kot w tragicznym stanie znaleziony i przywieziony z Mosznej, z terenu Zamku. W zeszłym roku tak trafiła pod naszą opiekę malutka koteczka, ciężko chora i potrącona przez auto. Zamkowy park to raj dla kotów, zwłaszcza tych wolno żyjących. Czy tak ciężko o nie zadbać? Wykastrować, troszkę doglądać, dokarmiać i czasami odrobaczyć? Koty byłyby szczęśliwe, nie rozmnażałyby się a Zamek zamiast problemu, którego nie chcą widzieć miałby spokój z myszami i szczurami. Mrzonka…
Od niedzieli Mosiu jest w Lecznicy. Wyciągnięto mu kleszcze, pobrano krew na wszelkie konieczne badania, dostaje leki przeciw bólowe, przeciw zapalne i antybiotyk. Najpóźniej jutro (01.08.12) będzie poddany narkozie i przejdzie zabieg sanacji paszczy oraz zostanie wykastrowany. Będzie miał też zrobione testy w kierunku FIV i FeLV. Fundacja Fioletowy Pies z Opola objęła Mosia opieką od strony finansowej. Ja i Ala jesteśmy w ciągłym kontakcie z Lecznicą, dowozimy Mośkowi jedzonko i odwiedzamy go w miarę możliwości.
Mosze został określony na raczej młodego kocura, tak na około 1 max 3 lata. Jest niesamowicie przytulastym, kochanym kocurkiem. Dużo mruczy (choć poczęści to pewnie przez ten ból) i cały czas udeptuje. Na szczęście ma apetyt, aktualnie dostaje puszki Bozita. Jest w 100% pro-ludzki. Ale jest też ofiarą ludzi. Ich obojętności, braku jakichkolwiek uczuć, braku współodczuwania z cierpiącą, potrzebującą pomocy bezbronną istotą. Dlatego my, w jego imieniu, prosimy Was o pomoc. Po pierwsze prosimy o wsparcie finansowe na konto Fundacji Fioletowy Pies, pobyt Mosia w szpitalu, badania i zabiegi pochłoną masę pieniędzy. Po drugie ogromnie prosimy o dom dla Moszego, choćby tymczasowy. Kiedy Mosiu stanie na łapach i będzie mógł opuścić lecznicę najprawdopodobniej trafi do schroniska. Za wszelką cenę chciałybyśmy jednak tego uniknąć, on się już za dużo nacierpiał. Schroniskowych krat już mu nie trzeba. Prosimy, pomyślcie nad miejscem dla cudownego Mosia.
Przy okazji bardzo chciałabym podziękować dr Damianowi Lustigowi i całej ekipie z Wiejskiej za kolejną już pomoc okazaną kociej biedzie z jaką się tam zjawiam. Ogromne podziękowania kieruję też do Magdy Stefańskiej z Fundacji Fioletowy Pies za to, że po raz kolejny nie odmówiła pomocy kotu. Ale największe podziękowania należą się Ali za to, że nie przeszła obojętnie, nie zostawiła go tam, wróciła po Mosia i dała mu szansę

Wszelkie, nawet najmniejsze wpłaty dla Mosia bardzo prosimy kierować na konto FFP:
FUNDACJA FIOLETOWY PIES
ul. Jana Bytnara Rudego 21B/901
45-265 Opole
LUKAS BANK S.A. 96 1940 1076 3046 8481 0000 0000
z dopiskiem "darowizna dla Mosia"
KRS 0000296955, NIP 754-292-50-63, REGON 160171602
A o to nasz Mosze!
Taki biedniutki

Ala opowiadała, że nawet jak do niego podeszła, jak go głaskała to przytulił się do niej całym sobą, całym chudym, kocim ciałkiem ale nie otworzył oczu, nie ruszł głową, nie podniósł jej nawet na moment






Taki chudzieńki jest:

Tutaj, udało się na moment sprowokować go do otwarcia oczu:

Za to po wyjęciu na stół już musiał się ożywić no i się okazało jaki piękny z niego kocur!

Więcej zdjęć się zrobić nie udało bo Mosiu to bardzo żywe stworzenie i kręcił się tak, że już nie było co pstrykać.
A tak swoją drogą, to już kolejny kot w tragicznym stanie znaleziony i przywieziony z Mosznej, z terenu Zamku. W zeszłym roku tak trafiła pod naszą opiekę malutka koteczka, ciężko chora i potrącona przez auto. Zamkowy park to raj dla kotów, zwłaszcza tych wolno żyjących. Czy tak ciężko o nie zadbać? Wykastrować, troszkę doglądać, dokarmiać i czasami odrobaczyć? Koty byłyby szczęśliwe, nie rozmnażałyby się a Zamek zamiast problemu, którego nie chcą widzieć miałby spokój z myszami i szczurami. Mrzonka…