Odkopię wątek
Od jakiegoś czasu noszę się z myślą o dokoceniu mojej kotki. Na październik/listopad planuje jeszcze remont, później nic już w teorii nie stałoby na przeszkodzie, ale.. jakoś się obawiam.
Rezydentka ma 7 lat, ze mną mieszka od 4. Wcześniej, z tego co się dowiedziałam, miała towarzystwo w postaci kastrowanego kocura (swojego dziecia zresztą, ona sama wykastrowana została dopiero jak trafiła do mnie). Kotka jest spokojna - wśród osób które zna jest towarzyska, przed obcymi się na początku chowa, ale ogólnie mogę stwierdzić, że lubi przebywać wśród ludzi. Bardzo dobrze znosi chwilowe przeprowadzki np do moich rodziców na czas urlopu - byle było jedzenie, ręce do głaskania i łóżko do spania.
Ja się obawiam tego, że dodatkowe kocie towarzystwo będzie dla niej niedźwiedzią przysługą. Mam warunki do tego, żeby koty izolować, ale kompletnie nie potrafię przewidzieć jej reakcji na nowego domownika.
Szukanie i zabranie do siebie jakiegoś kota z fundacji/DT byłoby dla mnie poważnym zobowiązaniem, ale co zrobić jak koty się jednak nie dogadają i poleje się krew? Futer w potrzebie jest dużo, ale w pierwszej kolejności zawsze będę myśleć o komforcie rezydentki.
Nawet nie wiem, czy powinnam wtedy szukać kota czy kotki w podobnym wieku i o podobnym temperamencie, czy młodszy egzemplarz też by się nadał (chociaż ja sama wolałabym kilkuletniego kota, niż podrostka
)
Czy uważacie, że mając takie wątpliwości na początku i zerowe doświadczenie powinnam porzucić tę myśl i czy może zbyt dużo rozkminiam?