Jak się dokocić i nie zwariować?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 27, 2012 16:34 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

To ja też opowiem, chociaż doświadczenie marne i pewnie na początku błądziłam :oops:
Gamoń, głuchy biały kot, lat ok. 3-5, ze schroniska. Kocurek nietulasty, ale wszędzie tam, gdzie człowiek (nie słyszy, to musi patrzeć). Miewał napady agresji z nudów (potrafił się rzucić na człowieka, dziabać po nogach i rękach, tak też wyglądała jego "zabawa").

Pierwsze spotkanie z innym kotem - nieśmiały, młody Hesus ze złamaną łapką w gipsie.
Gamoń na widok Hesusa zrobił się milion razy większy, fukał, warczał, cały się trząsł. Hesus wcisnął się między półkę a książki, spłaszczył, udawał, że nie istnieje i też cały się trząsł. Przez kilka godzin nie pozwalał mu stamtąd wyjść, a Hesus był przestraszony na tyle, że nawet jak Gamoń był schowany, to nie chciał stamtąd wychodzić, poruszał się na przykurczonych łapkach.
W sumie na tym jednym całym wspólnym dniu się skończyło, nie mogłam patrzeć jak Hesus się chowa :oops:

Drugie spotkanie - Miszka, kilkuletnia kotka zołza, wielka jak kocur, przytulasta, ale potrafiąca ugryźć solidnie, gdy coś jej się nie podoba.
W zasadzie na widok Gamonia to ona się najeżyła i zaczęła na niego rzucać. Rzucała się nawet na drzwi, za którymi on był. Tutaj to Gamoń skończył jak Hesus, wciśnięty w szafkę i schowany. Cały dzień razem spędzili, ona na jego widok dostawała agresora takiego, że ludzi była gotowa bić i gryźć, musiałam ją zabrać, bo już dla Dużych była niebezpieczna.

Trzecie spotkanie - Mamysza, moja lękliwa koteczka, która ma tendencję do wkurzania innych kotów - no biją ją, bo ona taka ofiara...
W sumie spędzili razem 2 miesiące, Gamoń z początku w ogóle nie zauważał, że Mamysz jest w domu, bo ona przemykała i się chowała. Potem, jak zaczęła być śmielsza, to on ją ganiał i bił, do samego końca tłukł ją jak tylko zobaczył.

Czwarte spotkanie - Confetii, młody kocurek, który w kociarni zaczepiał wszystkie inne koty do zabawy, wyluzowany przytulak.
Od pierwszego spotkania (poprzedzonego wymianą zapachów przez drzwi i wymianą pomieszczeń, w których koty przebywały) chłopcy się pokochali. Bawili, skakali, gonili. Wylizywanie i wspólne spanie było już po kilku dniach.
Gamoń się zrobił bardziej miziasty, co rano przychodzi na tulenie.


Moja rada? Do dominującego dobierać wyluzowanego, takiego, który dogaduje się z innymi kotami. Do nieśmiałego - innego nieśmiałego lub lekko odważnego, ale też nie bardzo dominującego, bo go zastraszy. Do zabawowego można dobierać dominującego lub innego zabawowego, też nie nieśmiałego zbytnio, bo ten zinterpretuje chęć zabawy jako nękanie.
Do przytulaka raczej nie dobierać konkurencji do ręki, a towarzysza zabawy. Do agresora dobierać przytulaka, niech nabiera dobrych nawyków ;)

Dokacać kota, a nie siebie :ok:

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Pt lip 27, 2012 17:21 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Szalony Kot pisze:Moja rada? Do dominującego dobierać wyluzowanego, takiego, który dogaduje się z innymi kotami. Do nieśmiałego - innego nieśmiałego lub lekko odważnego, ale też nie bardzo dominującego, bo go zastraszy. Do zabawowego można dobierać dominującego lub innego zabawowego, też nie nieśmiałego zbytnio, bo ten zinterpretuje chęć zabawy jako nękanie.
Do przytulaka raczej nie dobierać konkurencji do ręki, a towarzysza zabawy. Do agresora dobierać przytulaka, niech nabiera dobrych nawyków ;)

Dokacać kota, a nie siebie :ok:


No to u nas wychodzi książkowo, rezydent to dominant (co się teraz okazało, bo w DT bał się wszystkich kotów), a drugi (nowy) to luzak. Zatem mamy szansę... :wink:
Obrazek Obrazek

ewexoxo

 
Posty: 4108
Od: Nie wrz 12, 2010 10:38

Post » Pt lip 27, 2012 17:23 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Szalony Kot pisze:Trzecie spotkanie - Mamysza, moja lękliwa koteczka, która ma tendencję do wkurzania innych kotów - no biją ją, bo ona taka ofiara...
W sumie spędzili razem 2 miesiące, Gamoń z początku w ogóle nie zauważał, że Mamysz jest w domu, bo ona przemykała i się chowała. Potem, jak zaczęła być śmielsza, to on ją ganiał i bił, do samego końca tłukł ją jak tylko zobaczył.

Skomentuję ten fragment, bo to też przykład na to, że ten sam kot w różnych warunkach i przy innych kotach zachowuje się kompletnie różnie ;)

Mamysz była moim tymczasem i doprowadziła moje rezydentki na skraj załamania nerwowego. Nawet Taćka, która jest oazą spokoju, kotem-figurką i naprawdę trudno ją wyprowadzić z równowagi, chodziła podenerwowana do tego stopnia, że bałam się o jej zdrowie.
Przy czym to na pewno Mamysz wszczynała (dla zabawy) wszystkie bójki, awantury i rozróby, nękała moje kocice, mimo że od nich obrywała, bo mniejsza i drobniejsza. Sz. Kot ją zabrał, bo sytuacja była naprawdę nieciekawa.
U mnie lękliwa była tylko w stosunku do ludzi ;)

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 27, 2012 17:24 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

ewexoxo pisze:
Szalony Kot pisze:Moja rada? Do dominującego dobierać wyluzowanego, takiego, który dogaduje się z innymi kotami. Do nieśmiałego - innego nieśmiałego lub lekko odważnego, ale też nie bardzo dominującego, bo go zastraszy. Do zabawowego można dobierać dominującego lub innego zabawowego, też nie nieśmiałego zbytnio, bo ten zinterpretuje chęć zabawy jako nękanie.
Do przytulaka raczej nie dobierać konkurencji do ręki, a towarzysza zabawy. Do agresora dobierać przytulaka, niech nabiera dobrych nawyków ;)

Dokacać kota, a nie siebie :ok:


No to u nas wychodzi książkowo, rezydent to dominant (co się teraz okazało, bo w DT bał się wszystkich kotów), a drugi (nowy) to luzak. Zatem mamy szansę... :wink:

Jak najbardziej macie szanse :lol:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt lip 27, 2012 17:47 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Dziękuję za założenie wątku.

mateosia

 
Posty: 1346
Od: Nie wrz 11, 2011 18:41
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto lip 31, 2012 7:29 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

kopiuję ze swojego wątku - może coś poradzicie :placz:

Morris tej nocy przeszedł samego siebie. Około pierwszej godziny zaczął bić Rico. To już nie były gonitwy z pacaniem, tylko bójki z fruwającymi kołtunami i wrzeszczącym Rico rozkładanym na łopatki :evil:
Skończyło się na półgodzinnym zamknięciu Morrisa w łazience, żeby mieszkania nie rozniósł i żeby za chwile sąsiedzi nie stali pod drzwiami z pretensjami za nocne wrzaski (bo niestety musimy się z tym liczyć, że mieszkamy w bloku) :roll:
Po pół godzinie izolatki uspokoił się i wypuściłam go. Dzisiaj rano bójki zaczęły się na nowo, do tego Morris obsikał ścianę w łazience :roll:
Już liczyłam na to, że sytuacja zaczyna się stabilizować, że do tych zaczepek i pacania można się przyzwyczaić... a tu znowu zaczęło się ze zdwojoną (co najmniej) siłą :placz:
Obrazek Obrazek

ewexoxo

 
Posty: 4108
Od: Nie wrz 12, 2010 10:38

Post » Wto lip 31, 2012 7:58 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

U mnie trzecią noc z rzędu Bandido nad ranem próbuje zjeść kogoś z wrzaskiem i ląduje w zamkniętej kuchni :evil: - zastanawiam się nad wpływem pełni :roll: . Tyle, że obyło się bez obsikania niczego.
Taka sinusoida się trafia, chociaż Morris ostro zareagował :( . Kocimiętka?

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Wto lip 31, 2012 7:59 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Dzięki za założenie wątku. Na razie tylko poczytam, ale kto wie, może za jakiś czas wiedza mi się przyda w praktyce. Mam kotkę prawie 3-letnią, za wcześnie zabraną od matki (z konieczności niestety) i dorastającą jako jedynaczka. Długo nie miała kontaktu z innymi kotami, ewentualne przelotne kontakty kończyły się jeżeniem sierści, sykami, warczeniem itp. W ubiegłym roku, po przeprowadzce, Ofelia zaczęła spotykać na spacerze innego kota, kocura sąsiadów. Oba kastraty, on wyluzowany, ona płochliwa. Początkowo serce mi zamierało, gdy kocur podchodził lub podbiegał do kotki, a ona prawie wpadała w szał. Nie, nie uciekała, kładła się brzuchem do góry i wysuwała pazury, mimo że kocur był raczej zainteresowany zawarciem znajomości niż obroną terytorium (no, w końcu na tym trawniku był pierwszy!). Raz były typowe łapoczyny - kocurek wskoczył na pień, Ofelia za nim i z bojowym okrzykiem zaczęła go okładać łapą. Biedak zwiał pod krzaki, Ofelia za nim i pilnowała go tam chyba z kwadrans. Po tej przygodzie poczuła się jakby pewniej. W tej chwili, po ponad roku, sytuacja wygląda tak, że koty tolerują swoją obecność. Były nawet ze dwa razy krótkie "noski" na przywitanie, są gonitwy (tzn. Ofelia goni kocura, nigdy odwrotnie), czasami Ofelia podchodzi do leżącego na trawie kocura, podnosi łapę jakby chciała pacnąć, on też podnosi łapę ale bardziej w obronie, i albo Ofelia rezygnuje, albo jest krótka pacanka (jakby koty grały w łapki, ale najczęściej trafiają w ziemię). Ofelia czasami próbuje powąchać kocura z bliska, ale on zaczyna od niej uciekać (jak to określiła koleżanka - już wie że ma do czynienia z wariatką). Trochę mi to wygląda tak, że Ofelia chciałaby, a boi się. Ale jak wyjdę z nią na spacer, a kocura nie ma na trawniku, to wydaje mi się że go szuka. No i mam zagwozdkę - dokacać czy nie? Niby mam jedynaczkę, ale z drugiej strony Ofelia nie bardzo umie się sama bawić, potrzebuje towarzystwa do zabawy, a kocura zaczęła akceptować...
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33234
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto lip 31, 2012 11:02 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

U nas przy ostatecznym dokoceniu były zachowane wszelkie środki ostrożności - koty zamknięte oddzielnie, najpierw Confetti poznawał mieszkanie, a Gamoń przy miskach dostał nagrodę i mógł sobie poniuchać transporter Confettiego.
Potem Confetti poszedł do misek i kuwet, dostał niewielką przekąskę, poniuchał kuwety, a w tym czasie Gamoń zwiedzał ten pokój, w którym przedtem był Confetti.
Jak Confetti wylizał miski i spędził chwile w kuwecie (tylko niuchał, nie korzystał) - to znowu zmiana, żeby Gamoń mógł poniuchać, kto mu żarł.

Potem Confetti się rozłożył z zabawką z kocimiętką i przestał interesować światem, więc otworzyliśmy drzwi, żeby Gamoń mógł na niego patrzeć. W zasadzie Confetti nawet na niego nie zareagował, tak był pochłonięty kocimiętką ;)

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Wto lip 31, 2012 17:45 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Ewexoxo a jak długo jest nowy na terenie? Wyczytałam, że chyba od przedostatniej soboty, tak?
Jeśli tak, to nie ma się co jeszcze załamywać. Niektórym kotom wkurzenie przechodzi dłużej.
U mnie leci już 6-ty tydzień i dopiero teraz jest w miarę spokojnie, tzn. polowanie się zmniejsza na rzecz gonitw zabawowych i syczenie też ustało. Pierwsze trzy tyg. była izolacja całkowita na czas mojej pracy i w nocy. Inaczej też pewnie by klaki latały. Pozostaje przymykać facetów w strategicznym czasie np. w nocy, jeśli masz taką możliwość.
U mnie też było siknięcie. Na razie epizod. Zrzucam to jeszcze na fakt, że sterylka się zbliża wielkimi krokami.
A zdarza się, że koty się bawią w swojej obecności?

Misiowa

 
Posty: 168
Od: Wto maja 25, 2010 17:27

Post » Wto lip 31, 2012 18:22 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

MB&Ofelia pisze:Dzięki za założenie wątku. Na razie tylko poczytam, ale kto wie, może za jakiś czas wiedza mi się przyda w praktyce. Mam kotkę prawie 3-letnią, za wcześnie zabraną od matki (z konieczności niestety) i dorastającą jako jedynaczka. Długo nie miała kontaktu z innymi kotami, ewentualne przelotne kontakty kończyły się jeżeniem sierści, sykami, warczeniem itp. W ubiegłym roku, po przeprowadzce, Ofelia zaczęła spotykać na spacerze innego kota, kocura sąsiadów. Oba kastraty, on wyluzowany, ona płochliwa. Początkowo serce mi zamierało, gdy kocur podchodził lub podbiegał do kotki, a ona prawie wpadała w szał. Nie, nie uciekała, kładła się brzuchem do góry i wysuwała pazury, mimo że kocur był raczej zainteresowany zawarciem znajomości niż obroną terytorium (no, w końcu na tym trawniku był pierwszy!). Raz były typowe łapoczyny - kocurek wskoczył na pień, Ofelia za nim i z bojowym okrzykiem zaczęła go okładać łapą. Biedak zwiał pod krzaki, Ofelia za nim i pilnowała go tam chyba z kwadrans. Po tej przygodzie poczuła się jakby pewniej. W tej chwili, po ponad roku, sytuacja wygląda tak, że koty tolerują swoją obecność. Były nawet ze dwa razy krótkie "noski" na przywitanie, są gonitwy (tzn. Ofelia goni kocura, nigdy odwrotnie), czasami Ofelia podchodzi do leżącego na trawie kocura, podnosi łapę jakby chciała pacnąć, on też podnosi łapę ale bardziej w obronie, i albo Ofelia rezygnuje, albo jest krótka pacanka (jakby koty grały w łapki, ale najczęściej trafiają w ziemię). Ofelia czasami próbuje powąchać kocura z bliska, ale on zaczyna od niej uciekać (jak to określiła koleżanka - już wie że ma do czynienia z wariatką). Trochę mi to wygląda tak, że Ofelia chciałaby, a boi się. Ale jak wyjdę z nią na spacer, a kocura nie ma na trawniku, to wydaje mi się że go szuka. No i mam zagwozdkę - dokacać czy nie? Niby mam jedynaczkę, ale z drugiej strony Ofelia nie bardzo umie się sama bawić, potrzebuje towarzystwa do zabawy, a kocura zaczęła akceptować...


Ja bym ja wyprobowala z jakims narwanym malentasem. Morgan, jak wpuscilam do domu kociaka sasiadow, to tylko siedzial zdziwiony, kiedy tamten biegal z motorkiem w de, zdziwiony "Ale co to? Czemu biega? A czemu tak szybko? O wacha mnie, a nie, juz gdzies polecial". Mimo, ze probowal zachowac godnosc, i byc pond zaczepki smarkatego, to widac bylo, ze kusi go zabawa. Ja bym poszukala kto u Ciebie w okolicy ma tymczasy, i zaprosila z futrzakami na kawe, a nuz cos zaiskrzy. Twoja Ofelia zachowuje sie troche jak kotka, ktora mam co jakis czas na hotelu, na poczatku sie bala tak bardzo, ze sie martwilam ze nic nie bedzie jadla. Dzisiaj ona tu rzadzi, najlepszy kontakt zlapala z Ciastkiem, bo on wlasnie nadal jest takim narawanym kociakiem, chociaz wiek na to by nie wskazywal
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11249
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Wto lip 31, 2012 19:05 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Misiowa pisze:Ewexoxo a jak długo jest nowy na terenie? Wyczytałam, że chyba od przedostatniej soboty, tak?
Jeśli tak, to nie ma się co jeszcze załamywać. Niektórym kotom wkurzenie przechodzi dłużej.
U mnie leci już 6-ty tydzień i dopiero teraz jest w miarę spokojnie, tzn. polowanie się zmniejsza na rzecz gonitw zabawowych i syczenie też ustało. Pierwsze trzy tyg. była izolacja całkowita na czas mojej pracy i w nocy. Inaczej też pewnie by klaki latały. Pozostaje przymykać facetów w strategicznym czasie np. w nocy, jeśli masz taką możliwość.
U mnie też było siknięcie. Na razie epizod. Zrzucam to jeszcze na fakt, że sterylka się zbliża wielkimi krokami.
A zdarza się, że koty się bawią w swojej obecności?


Nowy jest 11 dzień i z jednej strony wiem, że to wcześnie a z drugiej wiem, że bylo lepiej. Morris nie łapał go za kark, nie wywalał na plecy, nie leciały kłaki, nie było takich wrzasków :roll: U mnie nie ma możliwości oddzielenia kotów na całą noc, a poza tym zamknięty Morris potrafi wrzeszczeć na okrągło.
Obrazek Obrazek

ewexoxo

 
Posty: 4108
Od: Nie wrz 12, 2010 10:38

Post » Czw sie 02, 2012 14:00 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Ja kiedyś miałam u siebie przez dobę małą koteczkę, znajdę spod bloku. Śliczności mruczące jak traktorek. Mruczała właściwie przez cały czas, poza chwilami, gdy spała. Słodzizna do zjedzenia z łapciętami i ogonkiem. Hmmm... Ofelia wlazła na górne szafki w kuchni, stamtąd syczała i warczała. Zachowywała się tak, jakby się małej bała. Jak już koteczki nie było u mnie, to nasyczała na mój sweter pachnący kociakiem.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33234
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Sob sie 04, 2012 21:44 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

To ja się znowu wtrącę, bo szał mnie ogarnia... :evil: (kopiuje z wątku naszych obszczymurów)

Oba futra się wściekły z sikaniem :evil: Na zmianę leją po ścianach w łazience, a ja tylko chodzę i sprzątam, a jak na złość wczoraj skończył mi się spraj neutralizujący kocie zapachy :crying:
Do tej pory zdarzało się to Morrisowi i parę razy Rico, ale nie z takim nasileniem, że kuweta i łazienka jest oblana z dwóch stron przez jednego kota :crying:

I zastanawiam się co nagle wywołało taką reakcję u obydwu kocurów naraz :?: Są dwie rzeczy które zmieniłam: założyłam górną część kuwety i popsikałam okolice kuwety feliwayem (kupionym specjalnie po to, żeby uspokoić ich z tym obsikiwaniem).
Czy feliway mógł nasilić reakcję?

Górę od kuwety i tak musiałam zdjąć, bo łączenie obu części ma jakoś tak do d... zrobione, że jak Rico sikał z uniesionym tylcem to ja jedynie stałam i patrzyłam jak z tyłu wszystko się wylewa na łączeniu :crying:
Obrazek Obrazek

ewexoxo

 
Posty: 4108
Od: Nie wrz 12, 2010 10:38

Post » Pon sie 06, 2012 15:07 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Ech, o krytych kuwetach kiedyś słyszałam, że ciekną na złączu :( . Cholerniki pewnie mają kolejną fazę walki o dominację. Z drugiej struny, powyżej pewnej ilości kotów mój rezydent komisyjnie i ostentacyjnie sra na środku podłogi, dając sygnał, że czas dostawić kolejną kuwetę.
Ale czytałam, że Morris lizał Rico :1luvu: , a to niewątpliwy postęp :)

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 247 gości