Założyłam swój wątek w tej sprawie (
viewtopic.php?f=46&t=178167&start=15), ale trochę rozmowa tam umarła. Nie chcę go odgrzewać, skoro jest specjalny wątek dedykowany dla problemów podobnych jak mój.
Mam dwa koty - kocura i kotkę, rodzeństwo 3,5 roku, zawsze razem. Kocur dominator, miziak paskudny, bardzo do mnie przywiązany, na moją nieobecność dłuższą niż kilka dni (opiekuje się nim mąż lub rodzice dojeżdżają) reaguje zapaleniem pęcherza. Koteczka typowy tchórz i miziak na życzenie. Kochana kocia dama. Nawet jak brat ją próbuje zgonić, ona wybacza i liże go w czoło. Chociaż parsknięciem także potrafi się odgryźć, co dla brata jest wyraźnym znakiem że przegiął. Tolerują się, biegają aż furczy, czasem (ale raczej rzadko) razem śpią, on jest kocim panem domu.
Chciałam je dokocić małym maine coonem (dziewczynką). Wiem od hodowcy, że jest umiarkowanie zabawowa i umiarkowanie miziasta (to ostatnie jest dla mnie ważne, bo nie będzie bardzko konkurowała z kocurem o miano króla kolan). Czytam ten wątek i widzę, że większość osób tu ma inną sytuację.
- dokaca dorosłego samotnika kociakiem/drugim dorosłym kotem
- dorosłe koty innym dorosłym kotem
Uważam, że ten wątek jest bardzo cenny i świetnie, że można go przeczytać. W moim wątku dostałam kilka uwag, które wzięłam sobie do serca i praktyki. Niestety obecnie skłaniam się ku rezygnacji z dokocenia, bo boję się o stres swoich kotów.
Zastanawiam się jednak nad kilkoma rzeczami:
- czy zdarza się, że w kotce, która nigdy nie rodziła (po serylce) budzi się chęć opiekowania się malcem (taka sugestia padła w moim wątku)
- jak Maine Coony dogadują się z najpiękniejszą kocią rasą zwyczajną
- czy możliwe, aby młoda kotka mała przejęła rolę dominującą w ich grupie
- jak to jest u kotów - duży znaczy ważniejszy i dominujący?
Z góry dziękuję za jakiekolwiek uwagi