Jak się dokocić i nie zwariować?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 10, 2016 12:07 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

:) Dzięki za szybką odpowiedź.

No właśnie. Każdy kot ma inny charakter, inne doświadczenia i tak bardzo trudno ogólnie wyrokować. Niezły orzech do zgryzienia.

Moje koty mają zasadę - jeden kot na łóżku (chyba, że trzeba połączyć siły, aby obudzić człowieków na śniadanie). I o dziwo zwykle kotem łóżkowym jest Tosia, a Lusiek czuwa nad wszystkim z wyższej szafy. Nawet jak się z nim miziam przed snem, to po dołączeniu Tosi chwilę jeszcze posiedzi, a potem stwierdza - ok, dziewczyny to ja idę na szafę.

Wydaje mi się, że dużo trudniej jest dokocić samotnika lub połączyć dwa dorosłe koty z różnym bagażem doświadczeń i przyzwyczajeń. Dotychczas wydawało mi się, że dołączenie do kociej grupy kociaka nie powinno być trudne. Ostatnio jednak pojawiły się wątpliwości. I już sama naprawdę nie wiem. Mam miejsce, możliwości i serce dla trzeciego futra, pytanie czy moje futra mają dość serca lub obojętności w sobie... To jest ryzyko, którego trochę obawiam się podjąć.

A co z wielkością kotów - maine coonka będzie duuuża. Czy u kotów zawsze jest tak, że większy dominuje, czy jest szansa, że Lujek (6kg kota) sobie ją podporządkuje i jego świat nie stanie na głowie?

Obrazek
Obrazek

mag.da.lena

 
Posty: 78
Od: Nie lis 03, 2013 19:37

Post » Sob gru 10, 2016 14:25 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

https://scontent.flhr3-2.fna.fbcdn.net/ ... e=58AFEFE6

Tu masz fotke na dowod ze sie Ryfka czasami bawi z kotami. Na zdjeciu z Floof, jak byla malutka, w tle Ezio.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11231
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Sob gru 10, 2016 15:12 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

:1luvu: :1luvu: :1luvu:
Taką włóczką to najgorszych wrogów pogodzisz!
Oglądanie trzech kociambrów we względnej komitywie nie działa dobrze na moje zdroworozsądkowe podejście :D
Obrazek

mag.da.lena

 
Posty: 78
Od: Nie lis 03, 2013 19:37

Post » Sob gru 10, 2016 15:47 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

To Ci tylko powiem ze u mnie jest koto 5. I wczoraj nakrylam wszystkie 5 na lozku, ale jak polecialam po aparat to juz sie rozlazly i foty nie ma. U mnie jjest tak: Tinka kocha tylko Morgana, do ludzi podchodzi tylko z okazji miecha, bo miecho to kocha nawet bardziej niz Morgana. Morgan kocha swiety spokoj, i toleruje wszystkich. Czasem jedynie straci cierpliwosc, i kumus lutnie. Ryfka jest neurotyczka, kocha ludzi, jak ja zaczniesz miziac, to az sie popluje i robi kaluze ze sliny. Chcialaby sie bawic z kotami, ale sie boi. Ezio jest troche autystyczny, boi sie nowych ludzi, ale jak sie przyzwyczai, to sie przyjdzie miziac. Jak byl malenki matkowala mu Ryfka, bawil sie z Tinka, z Morganem, potem jak zaczal wymieniac zeby gryzl wszystkich, ale ze jest polglowek, to nie wiedzial jak mocno mozna, wiec dziewczyny zaczely go unikac. Toleruje go tylko Morgan. W czerwcu dolaczyla Floof, zeby Ezio mial sie z kim bawic, a nie molestowal ciagle Morgana (morgan ma 17 lat i nalezy mu sie swiety spokoj). Floof od poczatku kocha Ezia, a Ezio jest zachwycony, ze ma sie z kim bawic. Schudl pol kilo, bo mloda daje mu wycisk ^^, to dobrze, bo Ezio to grubas. Floof zaczepia kazdego co jej sie nawinie, uwielbia pieszczoty z ludzmi, ale ze najczesciej pod lapka ma Ezia, to bawi sie z nim.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11231
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Sob gru 10, 2016 16:05 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Moda na sukces albo inna Dynastia... :D Zatem idę miziać futra i myśleć.
Obrazek

mag.da.lena

 
Posty: 78
Od: Nie lis 03, 2013 19:37

Post » Śro sty 18, 2017 17:41 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

witajcie
mniej więcej od miesiąca podczytuję forum ale w końcu postanowiłam zapytać o radę :)
mam ok 3 letnia kocicę, spokojną, łagodną ale lubiąca czasem się wyszaleć-jest wychodząca więc zwykle szaleje w ogródku ale jak jest zimno to i w domu lubi czasem potarmosić jakąś pluszowa mysz.
miesiąc temu wzielam że schroniska kotkę -najbardziej łagodny kot w grupie - ok 2 letnia. fakt że jak ja brałam to była świeżo po sterylne więc słaba do tego przeziębiona i ogólnie w nie najlepszym stanie.
kotka od razu poczuła się u nas super, obwachala i omiałczała cały dom.
ale jest problem z naszą stara kocicę bo nowa czuje do niej taka agresję że jestem w szoku.
kotki były na początku separowane, wymieniane zapachy itp
nowa ma obrozke feromonowa ale nie bardzo ona coś daje.
na początku stara kocica podchodziła do transporterka w ktorym byla nowa wąchała była zaciekawiona, coś tam prychneła ale bez przekonania. a nowa jak opętana wrzeszczy i agresja. doszło też do spotkania i nowa od razu w pogoń za stara , do kąta i bitka :( taka ostra :(
jedynie po miesiacu polepszyło się to ze można nowa dotknąć pogłaskać jak np czuje że za drzwiami jest starsza kotka bo wcześniej wyladowaywala agresję na mnie .
kiepsko też z odwracaniem uwagi bo nowa jak ma stara w zasięgu wzroku to nie reaguje na nic, na zabawę, na smakołyki wzrok wbity w stara i atak.
leczę nowej uszy i na pyszczku jakieś zmiany, kupiłam obroże feromonowa i nie mam w tym miesiącu kasy na behawiorystke, może ktoś coś doradzić...?
teraz sytuacja wygląda tak że kocice wypuszczane są na zmianę. tzn jak jedna śpi w sypialni to drzwi zamknięte i druga łazi po domu. ale tak to nigdy się nie poznają....moje pytanie brzmi czy jak je razem wypuszcze i dojdzie do starcia to czy rozdzielić i poczekać co bedzie ale puscic je razem,czy nowa na chwilę zamknąć sama? do tej pory po ataku nowa zawsze lądowała w osobnym pokoju i było wypuszczenie na zmianę czyli znowu się nie widziały przez cały dzien.Ale czuję że to bez sensu...
szczerze mówiąc boję się tych ataków bo drą się jak opętana, futro lata, któraś sika pod siebie...nowa zapadła stara do kąta i tam ja leje.... żal mi mojej kotki....
czy nie puszczać razem ale nadal wymieniać zapachy itp?
dzięki za jakieś sugestie :kotek:

kocianowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 587
Od: Śro sty 18, 2017 17:03

Post » Czw sty 11, 2018 15:47 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Hej witajcie,
fantastyczny wątek i dzięki niemu trochę mi się lepiej zrobiło.

Ja z problemem zostawiłam narzeczonego. Wychodzę do pracy, żeby się nie stresować :D bo ja to za bardzo przeżywam i mam wrażenie, że rezydent przeze mnie zaczyna być bardziej agresywny.

Nasz rezydent to brytyjczyk - Ludwik. Ma 8 miesięcy, jest po kastracji i to jeszcze też głupkowate kocię :D nie ma wyczucia w gryzieniu. Wiele razy się przekonałam na sobie (gryzie tylko mnie, ale też
ma odruch ciumkania i też tylko na mnie, więc jak mniemam jestem jego drugim kotem) Ludwik jest niedotykalski. Głaskać można na jego warunkach i nie zawsze. Jest wiecznie blisko, ale na dystans. Nie jest to typ śpiący w łóżku i na kolankach. Postanowiliśmy jednak się dokocić, bo nam go szkoda, bo nie zawsze mamy dla niego czas i tak dalej i tak dalej.
Ogólnie przemyślana decyzja. Padło na jego brata z kolejnego miotu. Przywieźliśmy Gustawa w niedzielę wieczorem. Ludwik syczał i się złościł, dostał z nerwów biegunki. Jednak rozpoczeliśmy izolację.
Następnego dnia to już płakałam. Ludwik drapie do małego, mały wyje za drzwiami, no po prostu tragedia. Rezydent dalej biegunka (jedna kupka dziennie, ale przerażająca). Zaczęłam się martwić, że zamiast na plus, to wszystko jest nie tak jak miało być.
Karmiliśmy je po obydwu stronach drzwi. Najpierw rezydent, potem maluch. Wymienialiśmy pokojami. Ogólnie wszystko jak w książce. Niestety we wtorek już znalazły metodę na zabawę. Przez szparę w drzwiach. A potem po uchyleniu drzwi od pokoju małego, ten zwiał i się zaczęło...
Najpierw ekstra. Bez syczenia, ciekawość typowa, pacanie łapkami. No zapowiadało się ekstra. Do momentu aż Ludwik się oswoił i zaczął traktować małego jak żywą zabawkę. Rzuca się i gryzie, mały się broni i wyje w niebogłosy. Kiedy krzyknę przestają, no chyba że Ludwik już się bardzo nakręci. Potem są rozdzielani. Od wtorku mają ze sobą kontakt pod bacznym okiem. Jednak nieco mniejszy niż wcześniej, bo boję się że duży wreszcie coś małemu zrobi, a tym bardziej że on nie patrzy.
Powiedzcie mi proszę, o ile ktoś tu zajrzy, jak widzicie szanse na dokocenie w takim przypadku? Czy też karać za ataki łazienką? Czy jest szansa?
Warto kupić feliway, czy coś podobnego?
ps. Kupa Ludwika wraca powoli do normy. Minęło zbyt mało czasu żeby określić co i jak.

Evee

 
Posty: 5
Od: Śro sty 10, 2018 21:31

Post » Nie sty 14, 2018 21:14 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

kocianowa pisze:witajcie
mniej więcej od miesiąca podczytuję forum ale w końcu postanowiłam zapytać o radę :)
mam ok 3 letnia kocicę, spokojną, łagodną ale lubiąca czasem się wyszaleć-jest wychodząca więc zwykle szaleje w ogródku ale jak jest zimno to i w domu lubi czasem potarmosić jakąś pluszowa mysz.
miesiąc temu wzielam że schroniska kotkę -najbardziej łagodny kot w grupie - ok 2 letnia. fakt że jak ja brałam to była świeżo po sterylne więc słaba do tego przeziębiona i ogólnie w nie najlepszym stanie.
kotka od razu poczuła się u nas super, obwachala i omiałczała cały dom.
ale jest problem z naszą stara kocicę bo nowa czuje do niej taka agresję że jestem w szoku.
kotki były na początku separowane, wymieniane zapachy itp
nowa ma obrozke feromonowa ale nie bardzo ona coś daje.
na początku stara kocica podchodziła do transporterka w ktorym byla nowa wąchała była zaciekawiona, coś tam prychneła ale bez przekonania. a nowa jak opętana wrzeszczy i agresja. doszło też do spotkania i nowa od razu w pogoń za stara , do kąta i bitka :( taka ostra :(
jedynie po miesiacu polepszyło się to ze można nowa dotknąć pogłaskać jak np czuje że za drzwiami jest starsza kotka bo wcześniej wyladowaywala agresję na mnie .
kiepsko też z odwracaniem uwagi bo nowa jak ma stara w zasięgu wzroku to nie reaguje na nic, na zabawę, na smakołyki wzrok wbity w stara i atak.
leczę nowej uszy i na pyszczku jakieś zmiany, kupiłam obroże feromonowa i nie mam w tym miesiącu kasy na behawiorystke, może ktoś coś doradzić...?
teraz sytuacja wygląda tak że kocice wypuszczane są na zmianę. tzn jak jedna śpi w sypialni to drzwi zamknięte i druga łazi po domu. ale tak to nigdy się nie poznają....moje pytanie brzmi czy jak je razem wypuszcze i dojdzie do starcia to czy rozdzielić i poczekać co bedzie ale puscic je razem,czy nowa na chwilę zamknąć sama? do tej pory po ataku nowa zawsze lądowała w osobnym pokoju i było wypuszczenie na zmianę czyli znowu się nie widziały przez cały dzien.Ale czuję że to bez sensu...
szczerze mówiąc boję się tych ataków bo drą się jak opętana, futro lata, któraś sika pod siebie...nowa zapadła stara do kąta i tam ja leje.... żal mi mojej kotki....
czy nie puszczać razem ale nadal wymieniać zapachy itp?
dzięki za jakieś sugestie :kotek:

Cześć!
Niestety, z opisu sądząc, to wygląda na typowe nieudane dokocenie. Bywa tak, choć naprawdę rzadko :( . Miałam w praktyce przypadek, gdzie dorosła kotka do tego stopnia się zestresowała nową, mała kotką, ze mimo zamknięcia w osobnym pokoju siedziała na parapecie i sikała pod siebie. Małą wróciła do mnie :(
Pytanie, komu założyłaś obrożę? Agresorowi się nie zakłada, bo tylko radośniej tłucze ofiarę.
Rozdzielenie po starciu jak najbardziej jest słuszne, tylko czy na cały dzień? Może na godzinę-dwie i z powrotem full kontakt? Wymiana zapachów jak najbardziej też
O ile koty sobie ubliżają lub tłuką się wzajemnie, nie interweniuję. Jeżeli jeden zaszczuwa drugie, leci krew albo sik to rozdzielam. Może przetrzymać jedno czy dwa starcia, czy sytuacja się nie odwróci? Nowej kotce pewnie jeszcze opadają hormony, więc borni terytorium przed okresem rozrodczym :(
Przemyślcie plan B innego domu dla kotki, oczywiście zgodnie ze schroniskowymi procedurami. Może nie będzie potrzebny, może pomoże behawiorysta ale na razie nie wygląda różowo.

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Nie sty 14, 2018 21:20 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Evee pisze:Hej witajcie,
fantastyczny wątek i dzięki niemu trochę mi się lepiej zrobiło.

Ja z problemem zostawiłam narzeczonego. Wychodzę do pracy, żeby się nie stresować :D bo ja to za bardzo przeżywam i mam wrażenie, że rezydent przeze mnie zaczyna być bardziej agresywny.

Nasz rezydent to brytyjczyk - Ludwik. Ma 8 miesięcy, jest po kastracji i to jeszcze też głupkowate kocię :D nie ma wyczucia w gryzieniu. Wiele razy się przekonałam na sobie (gryzie tylko mnie, ale też
ma odruch ciumkania i też tylko na mnie, więc jak mniemam jestem jego drugim kotem) Ludwik jest niedotykalski. Głaskać można na jego warunkach i nie zawsze. Jest wiecznie blisko, ale na dystans. Nie jest to typ śpiący w łóżku i na kolankach. Postanowiliśmy jednak się dokocić, bo nam go szkoda, bo nie zawsze mamy dla niego czas i tak dalej i tak dalej.
Ogólnie przemyślana decyzja. Padło na jego brata z kolejnego miotu. Przywieźliśmy Gustawa w niedzielę wieczorem. Ludwik syczał i się złościł, dostał z nerwów biegunki. Jednak rozpoczeliśmy izolację.
Następnego dnia to już płakałam. Ludwik drapie do małego, mały wyje za drzwiami, no po prostu tragedia. Rezydent dalej biegunka (jedna kupka dziennie, ale przerażająca). Zaczęłam się martwić, że zamiast na plus, to wszystko jest nie tak jak miało być.
Karmiliśmy je po obydwu stronach drzwi. Najpierw rezydent, potem maluch. Wymienialiśmy pokojami. Ogólnie wszystko jak w książce. Niestety we wtorek już znalazły metodę na zabawę. Przez szparę w drzwiach. A potem po uchyleniu drzwi od pokoju małego, ten zwiał i się zaczęło...
Najpierw ekstra. Bez syczenia, ciekawość typowa, pacanie łapkami. No zapowiadało się ekstra. Do momentu aż Ludwik się oswoił i zaczął traktować małego jak żywą zabawkę. Rzuca się i gryzie, mały się broni i wyje w niebogłosy. Kiedy krzyknę przestają, no chyba że Ludwik już się bardzo nakręci. Potem są rozdzielani. Od wtorku mają ze sobą kontakt pod bacznym okiem. Jednak nieco mniejszy niż wcześniej, bo boję się że duży wreszcie coś małemu zrobi, a tym bardziej że on nie patrzy.
Powiedzcie mi proszę, o ile ktoś tu zajrzy, jak widzicie szanse na dokocenie w takim przypadku? Czy też karać za ataki łazienką? Czy jest szansa?
Warto kupić feliway, czy coś podobnego?
ps. Kupa Ludwika wraca powoli do normy. Minęło zbyt mało czasu żeby określić co i jak.

Cześć!
Cieszę się, że wątek Ci się przydał :D . Bardzo rozsądnie, ze wycofujesz się z sytuacji, kiedy masz poczucie że ja pogarszasz. Nasze domowe potworki są duuużooo odważniejsze przy mamusiach :twisted: . Jak nie ma komu biec na ratunek, to rozumek wraca do dupki :twisted:
Zabawa pod drzwiami to super sprawa. Bezpieczny kontakt fizyczny :) . A że była ucieczka to zdrowy objaw.
Piszesz, że mały strasznie wyje przy tarmoszeniu - a czy to nie jest zwykła kocia zabawa w morderstwo? Gnój wrzeszczy jak opętany 1,5 h a nawet nie jest zmierzwiony? Mój starszy tymczas tak wychowywał kocięta - wrzaski jak w horrorze a za chwilę smarkacz leciał za nim i go zaczepiał.
Po mojemu idzie burzliwie ale normalnie - koty sie bawią. Nie ma za co karać starszaka, bo to kocie zabawy. Chyba, że dzieciak jest pogryziony do krwi, krwawi, ucieka i boi się. Poobserwuj to kiedyś na spokojnie jak zawody MMA :wink:

alix76

Avatar użytkownika
 
Posty: 23037
Od: Nie mar 22, 2009 7:37
Lokalizacja: Wa-wa

Post » Nie sty 21, 2018 2:03 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

alix76 zajrzyj proszę tu: viewtopic.php?f=1&t=183382
Mleko się rozlało, koty są z pseudohodowli, trudno, trzeba pomóc ze względu na same zwierzaki. Ale postawa autorki pozostawia wiele do życzenia...
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pon mar 05, 2018 20:08 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Bardzo fajny wątek. Mnie od dawna po głowie chodziło dokocenie, o czym już pisałam na forum. Kocurek, samiec, przygarnięty z fundacji, aktualnie w wieku około 20 msc (adoptowany 10 września 2016 r. jako około dwumiesięczny). Kocurek pewien siebie, nie bojący się innych "ludziów" będących w gościnie jednak traktujący ich z dystansem, zaczepiający przychodzącego w gościnę psa (absolutnie bez agresji, po prostu łazi za psem i paca w merdający psi ogon, który to ogon budzi wielka radość mojego kociambra).
Mój kocurek przebywa w mieszkaniu sam około 9 - 10 godzin dziennie (w ciągu 5 dni w tygodniu). Stad moje myśli o dokoceniu. A teraz czego się boję:
1) za bardzo mądrymi słowami Czitki - wydatek. Karma i suplementy, jakie kupuję mojemu kotkowi do najtańszych nie należą. Kupowanie tego razy 2 już znacznie nadwyrężyłoby moją kieszeń. Czy gdybym adoptowała drugiego kotka zmieniłabym żywienie? Odpowiedź brzmi nie. Więc podtrzymuję, że nadwyrężyłoby tą moją kieszeń i raczej miałabym problemy w podołaniu. Kotki są jak ludzie, chorują. Co w przypadku, gdyby nagle zachorowałyby mi poważnie dwa kotki. Czy dałabym radę przeznaczyć konieczną kwotę na ich leczenie? Pewnie byłby to ogromny problem, jeśli w ogóle możliwy do zrealizowania.
2) za bardzo mądrymi słowami Czitki - nagły wypadek właściciela. Co wówczas z kotkami, jak Czitka napisała, jeśli właściciel chce wyjechać, lub formalnie wyląduje w szpitalu. Miałam niedawno taką sytuację i wylądowałam w szpitalu. Moim szczęściem było, że miałam kogo poprosić, żeby zaopiekował się moim kotkiem w moim mieszkaniu w tym czasie. Co by jednak było, gdyby zdarzyłby mi się poważniejszy wypadek i musiałabym prosić o opiekę nad dwoma kotkami z koniecznością zabrania ich z mojego mieszkania?
3) to co napisali temeko, dana.b i inni - problem z zaprzyjaźnieniem kotków. Sama znam sytuację, w której dla starszego kocurka, dla jego dobra i towarzystwa, przygarnięto młodego. Starszy kocurek przeganiany przez młodego szybciutko zachorował i w rezultacie z powodu poważnych problemów z pęcherzem został uśpiony. Wcześniej nie miał problemów ze zdrowiem. Szukać pomocy w kroplach Bacha... hmmm... Ale czy mam się decydować na dokocenie po to, żeby uczynić szczęśliwymi mojego i przyszłego kociego domownika, czy po to, żeby ich faszerować ww. kroplami, żeby to szczęście w nich obudzić?
Obawy mogę mnożyć i mnożyć.
Ciągle się uczę, jak dbać o kotka. I ciągle wielu rzeczy nie wiem, ciągle pytam o rady. Czy uważam, że mój kotek jest nieszczęśliwy jak mnie nie ma tyle godzin w domu i jest sam? TAK. Ale czy boję się, że będzie bardziej nieszczęśliwy, jak mu kompana do mieszkania sprowadzę? I czy boję się, że kompan też będzie nieszczęśliwy? TAK. I czy boję się, że nie dam rady finansowo? TAK. Bardzo podziwiam tych, którzy mają wiedzę i odwagę na dokocenie, których mi brak. Może kiedyś do tego dojrzeję, na razie jestem wielkim kłębkiem strachu przed dokoceniem i muszę bardzo przemyśleć milion razy to co powiedziała aassiiaa: "Kogo chcesz uszczęśliwić nowym domownikiem?"
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Czw sty 31, 2019 20:31 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Odświeżam stary wątek, potrzebuję porady.
Gaja, teraz zwana Tosią, kotka nieco trudna, potrzebująca czasu żeby podejść do człowieka, ale dogadująca się z innymi kotami, poszła na dokocenie. Oba koty, Tosia i Maurycy, w podobnym wieku, ok. 7-8 miesięcy. Ona po sterylce, on jeszcze po kastracji, planowana jest niebawem. Od dokocenia nie minęły jeszcze 2 tygodnie. Z opowieści ich Dużej - Tosia na początku wyłaziła z kryjówki w kanapie tylko nocami, teraz już wychodzi w dzień, ale tylko jak jest spokojnie albo jak napełniają się michy. Koty nie mają problemu z jedzeniem z misek postawionych w odległości góra pół metra. Korzystają z jednej kuwety (czasami Maurycy pogoni Tosię i panna musi drugi raz iść do kuwety, ale to z naciskiem na czasami). Za to w nocy się tłuką. Krew nie leci, co najwyżej futro lata. Tyle że Tosia się drze wniebogłosy. No i hałasują np. spadając ze stołu.
Mieszkanie małe, nie ma możliwości izolacji kotów np. na noc. Tosia w razie czego ma kryjówkę w kanapie, Maurycy tam nie wchodzi.
Jak dla mnie to dokocenie rokuje całkiem całkiem jak już ustalą kto rządzi (pewnie Maurycy bo to kocur z charrrakterrkiem). Dobrze mi się wydaje?

Druga sprawa - koty drą koty nocami. Hałasując oczywiście. Ich Duża musi się jakoś wyspać do pracy. No i tu się zaczynają schody. Wiem, wybawić koty w dzień, to w nocy będą spać. Tyle że Maurycego można trochę wybawić, Tosia jeszcze się nie bawi z ludziem.
Pomogłam zrobić prowizoryczny koci plac zabaw, żeby miały coś interesującego w czasie gdy ich Duża jest w pracy. Ale nie ma gwarancji że będą się chciały bawić do południa.
Może jeszcze jakieś pomysły? Kobitka już chodzi jak zombie. Nie chciałabym żeby Tosia wróciła z adopcji, bo pani nie da rady już nie sypiać nocami.
Feliway nie bardzo wchodzi w grę, mieszkanie jest naprawdę ciepłe i często wietrzone.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33046
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Czw sty 31, 2019 20:53 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

zatyczki do uszu? Zupełnie serio?Coś na sen lekkiego, melatonina? Czyli nie działać na kota, a na człowieka, zeby spał mocniej.
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Czw sty 31, 2019 21:44 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

Chyba zatyczki do uszu i mocne tabletki nasenne... Tylko wtedy można przespać budzik :strach:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 33046
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Czw sty 31, 2019 22:09 Re: Jak się dokocić i nie zwariować?

MB&Ofelia pisze:Chyba zatyczki do uszu i mocne tabletki nasenne... Tylko wtedy można przespać budzik :strach:

Gabkowe zatyczki wypadaja same w nocy, wiec rano budzik nie bedzie problemem. Z tabletkami to ja bym nie kombinowala, bo sie uzaleznic mozna. Ja osobiscie polecilabym hipnoze.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11231
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Silverblue i 184 gości