Szczęście rodzinne kwitnie, Michelle fruwa i je. Dobrala się z Bazyliszkiem (nastał po jej wyprowdzce), uprawiają wolną amerykankę i inne sporty ekstremalne. Dzisiaj Bazyli odgryzał jej glowę, a ona była wniebowzięta i machała czterema lapami w powietrzu, brzuchem do gory ! Z nikim z rezydentow takie czułości nie wchodzą w grę.
Jedzą tak dużo, że już w czwartek w lodówce były pustki. Kupiłam odpowiednio więcej, ale na jak długo starczy?
Jak się gania to się je!
Ostatnio Michelle zaważyła tyle, ile przed wyprowdzką. Robi się ogromniasta, przekroczyła 5 kilo. Całymi dniami głupoty w głowie. Napadanie na śpiących, ganianie po psiemu z przedmiotami w paszczy, strącanie wszystkiego, co się da, itd...i hopki czterema łapami do góry !
Michelle na stercie styropianu, pilnuje mnie żebym robiła dobre domki dla kotów. Staram się, ale i tak niegdy nie wypłacę się...
Michelle chyba doceniła, że nie ma jak w domu, staje w otwrtych drzwiach wejściowych kiedy ja czyszczę wycieraczkę i ani myśli wychodzić. Wystarczyło.
Michelle jest coraz więcej, rośnie. Nogi ma ogromne i takie szerokie od pięty, jakby była w pantalonach. Bardzo zmieniła się. Przychodzi na przytulanie, mizianie, jest cieplunia-milunia. Tylko Ziutka goni, a Ziutek nie życzy sobie poufałości!
Michelle przychodzi w ramiona, przytula się i mówi, żo kocha. Tak się zmieniła!