Strona 1 z 2

wątpliwości co do stadności :)

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 11:10
przez charcoal
dużo czytam na forum wątków o "dogadywaniu" się kotów
wiem, że wiele(u) z Was ma pokaźne stadko ogonków
i zastanawiam się nad faktem istnienia kociej grupy
bo przecież koci przodkowie żyli sobie w samotności....
i oprócz tego, że w naszych czasach żyje więcej kotów niż dobrych ludzi
niestety
(wiec są (Ci dobrzy) oni często "zmuszeni" przez życie do zabierania do siebie kolejnego kota)
to jakoś ciężko mi znaleźć zrozumieć kota, który musi teraz się dzielić swym panem, niekoniecznie miską (higienia - patrz dobrzy ludzie)
czy to nie jest sytuacja stresogenna dla futrzaka gdy musi tolerować obecność DRUGIEGO
nie piszcie mi tylko o walce z nudą (gdy są dwa bo jakoś to do mnie nie trafia)
co Wy o tym ??
pozdrawiam i dobrego dnia

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 11:22
przez kinus
Olka sama plakala jak wracalam. W wariowaniu zwalala rozne rzeczy :( ma na koncie dwie zbite filizanki. Od czasu drugiego kota nigdy jej sie to juz nie zdarzylo.

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 11:26
przez Kaska
nasze koty to zwierzeta nie stadne tylko gromadne :D
poszukaj na forum Estraven to juz świetnie opisywał :D

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 11:38
przez Majorka
Moim zdaniem wszystko zależy od charakteru kota. Mika jest indywidualistką, pogodziła się z faktem dzielenia przestrzeni z pozostałymi, ale szczęśliwa nie jest. Mi-Norce jest to obojętne, byle miała nieograniczony dostęp do mnie na kanapie (jakoś sobie ten rewir upatrzyła i jeśli ona leży ze mną na kanapie, zrzuca pozostałych chętnych), Miś Major kocha kocie towarzystwo, dla niego ludzie mogą nie istnieć, no może jako karmiący, a Mi-Gacek ze wszystkimi chciałby żyć w przyjaźni, ale i tak najbardziej kocha mego TZ-ta. Tak więc z całej czwórki tylko Miś Major wykazuje największe kocie uspołecznienie :)

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 11:43
przez Katy
Mefistofeles - kot wyjątkowo stadny czy gromadny :lol: Uwielbia inne koty, od razu się zaprzyjaźnia, chciałby się z wszystkimi bawić, skakać, gadać :lol:
Niedobrota - kota, która zaakceptowała Mefistofelesa, ale nie akceptuje żadnych innych kotów, najlepiej czułaby sie jako jedyny kot w domu :(
Nie wiem jak to jest z tą stadnością, ale wydaje mi się, że koty są na tyle indywidualistami, że nie czują się dobrze w dużej grupie na małej powierzchni. Ja np. nie zdecydowałabym sie na trzymanie na moich 40 m 10 czy 15 kotów, bo miałabym wrażenie że je unieszczęśliwiam.

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:01
przez kordonia
A ja bym miała wątpliwości, czy naprawdę koty są samotnikami. Przecież koty wolno żyjące nie są do niczego zmuszane przez czlowieka, a dobrowolnie jednak zyją w stadach, wzajemnie sobie pomagają i pielęgnują.
Dlatego z czystym sumieniem zgromadzilam w moim mieszkaniu stado czteroosobowe :D

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:06
przez eve69
kordonia pisze:A ja bym miała wątpliwości, czy naprawdę koty są samotnikami. Przecież koty wolno żyjące nie są do niczego zmuszane przez czlowieka, a dobrowolnie jednak zyją w stadach, wzajemnie sobie pomagają i pielęgnują.
Dlatego z czystym sumieniem zgromadzilam w moim mieszkaniu stado czteroosobowe :D

no i jeszcze nie powiedzialas ostatniego slowa :lol:

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:07
przez Katy
kordonia pisze:A ja bym miała wątpliwości, czy naprawdę koty są samotnikami.


Ja myślę, że z kotami jest trochę jak z ludźmi - co kot to charakter :wink:
Moja Niedobrotka jest samotniczką - widać to wyraźnie. Nie stroni od "ludziów" :wink: ale stroni od innych kotów. Widze to zarówno w stosunku do Mefistofelesa, ale także w stosunku do innych kotów, które przewijały się przez mój dom.
Mefiś odwrotnie - on chyba chciałby jeszcze jednego towarzysza, bo Niedobrotka to towarzyszka żadna :(

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:08
przez Majorka
eve69 pisze:no i jeszcze nie powiedzialas ostatniego slowa :lol:

Może to koty mają ostatnie słowo? :)

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:13
przez Majorka
Katy pisze:Moja Niedobrotka jest samotniczką - widać to wyraźnie. Nie stroni od "ludziów" :wink: ale stroni od innych kotów.

To zupełnie jak moja Mukusia. Ale czasem, jak ją Miś Major pogoni, to ucieka na krzesło i z góry stara się zahaczyć go łapką, a minę ma przy tym przewrotną, wg mnie to nawet się śmieje. Nyjciężej zniosła przybycie Mi-Norki (do tamtego czasu była jedyną rezydentką), a każde następne dokocenie kwitowała filozoficznie: ciekawe, co jeszcze wymyślą...

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:16
przez Katy
Majorka pisze:
Katy pisze:Moja Niedobrotka jest samotniczką - widać to wyraźnie. Nie stroni od "ludziów" :wink: ale stroni od innych kotów.

To zupełnie jak moja Mukusia.

Rozumiem, że to jedno "u" czyta się jak "i" :lol:
Moja Niedobrotka tak samo, Majorko. Czasem Mefiś ja pogoni, a ona go łapą paca , z wysoka :wink: I też się śmieje :lol:

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:20
przez Majorka
Katy pisze:To zupełnie jak moja Mukusia.

Rozumiem, że to jedno "u" czyta się jak "i" :lol: [/quote]
Oh, to wszystko przez ten wątek Do forumowiczów. Oczywiście, to jedno "u" czyta się jak " i". :)

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 12:48
przez Nigra
nie wiem jak to dokladnie u kotow, ale Bugs sie wprowadzil gdy w domu krolowala jakniczka mojej mamy... przezyl ja i jeczcze dwie kolejne, jamniki lubi do tej pory...byle nie w domu :D
A teraz wszedzie smierdzi mu kotem. Rysiek go kocha niezmiernie, ale pies cierpi juz na starcza demencje i burczy pod nosem z byle powodu.
Mam nadzieje, ze poniewaz Rys nie jest jedynakiem i panem na wlosciach bo te pozycje zajmuje pies to gdy nadejdzie ta chwila gdy maluch od lidyi zamieszka z nami nie bedzie sie krew lala i odchodzilo prychactwo :)

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 13:34
przez Anja
Moge napisac co widze u siebie.
Hrupka przyszla do nas do domu od razu z bratem Bruckiem. To byly wtedy malenkie 5 tyg. kotki, z tym, ze Brucek zdradzal juz wodzowskie zapedy do bycia samodzielnym, ale Hrupcia okazal sie zupelnie niezaradna. Bardzo dlugo plakala za mama, chowala sie po katach i nie umiala sie samodzielnie myc (nie myla sie wcale po prostu). Staralismy sie jej zapewnic milosc i opieke, ale chwilami bylismy dla niej jedynie duzymi niezrecznymi ludzmi. Jednak byl Brucek i wlasciwie to on przejal opieke nad siostra. Chodzil z nia, siedzial obok kiedy plakala, badz przybiegal na kazdy jej pisk, myl jej pupke i pyszczek oraz zakopywal po niej w kuwecie. Kiedy mala histeryzowala Brucek byl zawsze obok, za to oprocz tego potrafil ja tez pogonic w zabawie czy zdrowo jej przylozyc. Czesto zastanawiam sie jaka ona bylaby teraz gdyby nie troska Brucka.
Potem kiedy oni mieli 9 m-cy doszedl maly Rysio. Hrupka znienawidzila go od pierwszego wejrzenia. Nie byla zazdrosna o miske czy czulosci tylko o sam fakt, ze pojawil sie jakis maly intruz w naszym domu. Brucek zas po raz kolejny poczuc w sobie zew "macierzynstwa" i zajal sie wychowaniem i opieka nad maluchem. Musiam tez pilnowac, zeby mu Hrupka nie zrobila krzywdy. Potem Rysio podrosl i po 3 m-cach kotka przestala sie denerwowac na jego widok.
Teraz mam zgrane stado, lubia sie, bija, bawia, spia i jedza razem.

PostNapisane: Czw kwi 22, 2004 13:45
przez Ofelia
To wątek dla mnie! Nawet zastanawiałam się nad założeniem takiego!

Bardzo intensywnie myślę nad sensownością brania 6go kota. Moje 4 kocury kochają się bardzo i wiem, że są szczęśliwe w "stadzie".
Za to Salma jest bardzo nieszczęśliwa, ale ratuje ją to, że wychodzi i praktycznie z nami nie mieszka.
A co, jeśli ten wzięty kociak będzie jak Salma? :(
Synek i Batmiś przyszli do nas jak mieli 4 i 5-6 tygodni. Natychmiast zrobili z Samuela tatusia. I do tej pory tak jest. Synek go ssie, a Batmiś jest zapatrzony jak w obraz i robi wszystko tak jak "tatuś".
Czy jest szansa, że kociak wzięty od małego pokocha moje koty tak jak one siebie?