W sobotę Tiger zjadł całą żywą mysz, którą przyniosła mu jego siostra Czekolada
Dba o niego bardzo, przytula, ogrzewa i myje - rozczula nas to strasznie... Trochę się martwiliśmy, że przy diecie nerkowej na której musi być ta mysz mu zaszkodzi, ale podobno jedna jest OK.
Niestety w sobotę wieczorem samopoczucie Tigerka się pogorszyło, ciężko oddychał, a dziś rano nie miał apetytu mimo podanego na niego leku (peritol 1/2). Strasznie malutko ważył bo już tylko 2,16 kg i z przerażeniem pojechaliśmy na białobrzeską. Hematokryt ponownie spadł (13,6) i musieliśmy przetoczyć krew...
Po dodaniu krwi kocurek odżył, spacerował po całym domku, zaglądał do zakupów i wskakiwał na kolanka aby sprawdzić czy nie podzielimy się tym co jemy... Sam z siebie podjadał nawet karmę nerkową od której ewidentnie wolałby mięsko... Jutro wizyta kontrolna i decyzja kiedy zaczynamy podawać PI - czy krew musi się wcześniej poprawić czy też to bez znaczenia.
Jak straszny jest ten FIP to wszyscy pewnie wiecie. Co zdążymy się ucieszyć, że zwalczyliśmy jakiś objaw to drugi zaczyna być problemem. Tiger nie ma już żadnych zmian w brzuszku, poza zmienionymi nerkami, nie ma nawet gorączek, ale za to teraz nie ma ochoty jeść a przy takich nerkach nie możemy nic innego dawać bo bez nerek kotek też nie przeżyje, jak słabo je to traci siły i krew jest coraz gorsza ... masakra ...
PI jest teraz naszą ostatnią szansą...