Karma na pomoc w wypróżnianiu... - jaka?

Nie chciałam zakładać tego tematu, ale juz nie ma pomysłu na to co czynić dalej.
W zeszłym tygodniu zmarł mi Tata i od tej pory moja pierwsza Psotka (prawie 12 lat u nas) zaczeła miec problemy z załatwianiem się. tzn pisiu było, ale ta kupka coraz mniejsza i mniejsza. Nie wiem jak do końca jest z jedzeniem - bo z mokrym ma różne okresy (czasem sie jej przejada i je mniej) ale w miare normlanie mokre jadła, suchego jakby mniej. We wt przestała robic kupe całkowicie - macałam brzuszek - nawet miękki miała. Dopiero tak w czw poszłam po rozum do głowy i poszłam do weta - na chwile, pomiedzy załatwianiem spraw - i dostałam karme royal by zaczela sie wyprózniać (sucha). Juz w sobote wielka kupe zrobiła. i tak codziennie robi po jednej, z tym, że kiedys 3 całkiem spore to był standard. Co prawda chodziła, gadała, mniej sie juz bawi i dosyc podsypia - ale to tez ze wzgledu na wiek. Zaczeła tez robic po "swojemu" bardziej niz kiedykowliek- wie ze na stół jej nie wolno - i kilka razy dostała juz lanie od Taty że nie moze, a od poniedizałku (śmierci Taty) siada na stole i nic sobie nie robi, mozna zrzucac, dawać klapsy, krzyczeć (u mnie to jak któryś z kotów cos przeskrobie to mowie Młoda Damo i od razu wiedza, ze cos przebrojone) i teraz nie wiem, czy z tym wlaczyc cyz po prostu dać jej jakos to odreagować. Nadmieniam, ze ostatnie pol roku Tata byl niemalże non stop w domu - całe dnie spedzała spiac obok Niego.
Wiem, ze teskni - tylko czy dac jej to własnie odreagowac czy cos polecacie? i jak z karma? juz zakupic na stałe ja, czy np z czasem zmiejszac?
Oraz na ten weekend wypadł wyjazd do rodziny - nie chce jej brac ze soba - kiedys zawsze jezdziła nawet na 2 dni, ale od kilku lat zostawała sama na jedna noc - bo stwierdzilismy ze to jest juz za duzy stres dla niej (dużo ludzi, dzieci - a ona taka indywidualistka nie przepadajaca za obcymi) i nie wiem czy jednak stanac na rzesach i wrócić na noc, by nie była sama czy moge ja zostawic (w sob wyjazd ok 12 - w ndz powrót ok 12) czyli jakies 24 godziny.
W zeszłym tygodniu zmarł mi Tata i od tej pory moja pierwsza Psotka (prawie 12 lat u nas) zaczeła miec problemy z załatwianiem się. tzn pisiu było, ale ta kupka coraz mniejsza i mniejsza. Nie wiem jak do końca jest z jedzeniem - bo z mokrym ma różne okresy (czasem sie jej przejada i je mniej) ale w miare normlanie mokre jadła, suchego jakby mniej. We wt przestała robic kupe całkowicie - macałam brzuszek - nawet miękki miała. Dopiero tak w czw poszłam po rozum do głowy i poszłam do weta - na chwile, pomiedzy załatwianiem spraw - i dostałam karme royal by zaczela sie wyprózniać (sucha). Juz w sobote wielka kupe zrobiła. i tak codziennie robi po jednej, z tym, że kiedys 3 całkiem spore to był standard. Co prawda chodziła, gadała, mniej sie juz bawi i dosyc podsypia - ale to tez ze wzgledu na wiek. Zaczeła tez robic po "swojemu" bardziej niz kiedykowliek- wie ze na stół jej nie wolno - i kilka razy dostała juz lanie od Taty że nie moze, a od poniedizałku (śmierci Taty) siada na stole i nic sobie nie robi, mozna zrzucac, dawać klapsy, krzyczeć (u mnie to jak któryś z kotów cos przeskrobie to mowie Młoda Damo i od razu wiedza, ze cos przebrojone) i teraz nie wiem, czy z tym wlaczyc cyz po prostu dać jej jakos to odreagować. Nadmieniam, ze ostatnie pol roku Tata byl niemalże non stop w domu - całe dnie spedzała spiac obok Niego.
Wiem, ze teskni - tylko czy dac jej to własnie odreagowac czy cos polecacie? i jak z karma? juz zakupic na stałe ja, czy np z czasem zmiejszac?
Oraz na ten weekend wypadł wyjazd do rodziny - nie chce jej brac ze soba - kiedys zawsze jezdziła nawet na 2 dni, ale od kilku lat zostawała sama na jedna noc - bo stwierdzilismy ze to jest juz za duzy stres dla niej (dużo ludzi, dzieci - a ona taka indywidualistka nie przepadajaca za obcymi) i nie wiem czy jednak stanac na rzesach i wrócić na noc, by nie była sama czy moge ja zostawic (w sob wyjazd ok 12 - w ndz powrót ok 12) czyli jakies 24 godziny.