
Bezpośrednią przyczyną mojego działania, była sytuacja sprzed pół godziny, kiedy to udałam się do kuchni - i natychmiast wdepnęłam w coś miękkiego.
Miękkie okazało się być jedną z trzech bułeczek zostawionych przeze mnie do odmrożenia (kupuję pieczywo na zapas, zamrażam i później wyjmuję w razie potrzeby - nie muszę latać ciągle do sklepu) dokładnie poobgryzaną ze wszystkich stron.
Zaczęłam szukać pozostałych - ale znalazłam tylko jedną. Dokładne przeszukanie kuchni nie dało rezultatu - jedna bułka zniknęła jak kamfora.
Za chwilę pojawił się winowajca z wieeelkim okruszkiem przyklejonym do nochala.
Obżartuchem oczywiście okazał się Bańdzioch - Szelma jest poza wszelkimi podejrzeniami: cały czas grzecznie spała u mnie na kolanach
