Z życia Salmy - kamień nazębny usunięty, co z jedzeniem ?

Postanowiłam założyć mojej Salmie jej własny wątek bo sobie na niego zasłużyła
. O tym jak Salma do mnie trafiła pisałam już w dwóch innych wątkach ale dla przypomnienia w skrócie napiszę, że Salma przybyła do mnie prosto z podwórka, jako dorosły, dziki kot po wielu przejściach, wcześniej dokarmiałam ją kilka miesięcy, wiem na pewno, że nocowała na targowisku miejskim i zwiedzała wszystkie śmietniki w okolicy pomimo tego, że była dokarmiana
. Salma pojawiła się w naszym domu pod koniec listopada ubiegłego roku i przez te kilka miesięcy z kota śmietnikowego przeistoczyła się w rozpuszczoną księżniczkę
. Odkąd została udomowiona często i gęsto pielgrzymkowałyśmy do weta, mamy za sobą nawet operację oka i wiele innych doświadczeń.
Nie pisałam o tym wcześniej bo nie byłam pewna czy coś nam nie wyskoczy i plan się nie popsuje ale mogę dziś powiedzieć, że mam w domu zaszepionego kota
. Jeszcze tylko za 3 tygodnie doszczepimy wściekliznę tak na wypadek ewentualnych spacerów (trening szelkowy ciągle trwa
). I jeszcze chciałam się pochwalić, ze przeżyłam dziś ogromny szok: moja piesia i kota nie przepadają za sobą tzn. tolerują się ale nie jest to wielka miłość, kiedy przyszłam z Salmą ze szczepienia Tinusia oczywiście sprawdziła czy "siostra" jest w transporterze i czy na pewno jej nie sprzedałam gdzieś po drodze
. Po wyjściu z transporterka Salma schowała się pod stolikiem ale po chwili przywędrowała do dużego pokoju, podeszła do Tinusi i się z nią ponoskowała
, wierzyć mi się nie chciało, Tinusi też zresztą, była w takim szoku, że uciekła pod łóżko. Kolejny szok przeżywam nadal: od kilku godzin Salma śpi w swojej budce, którą dotąd miała we wzgardzie
. Jednym słowem jestem dziś bardzo szczęśliwa 



Nie pisałam o tym wcześniej bo nie byłam pewna czy coś nam nie wyskoczy i plan się nie popsuje ale mogę dziś powiedzieć, że mam w domu zaszepionego kota





