Marcelibu pisze:Wynik sekcji jest dla mnie wiążący.
A znasz wynik sekcji?
Ty i fafnaśćie dysktutantek?
*anika* ma wynik sekcji jej kotki.
Jej sprawa, czy będzie chciała się nim podzielić.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Marcelibu pisze:Wynik sekcji jest dla mnie wiążący.
dorota13 pisze:W tym wątku jak na razie pewne są 2 rzeczy:
1. kot nie żyje
2. matka z córką nie komunikują się w tej sprawie
beata68 pisze:Nie znamy wyników sekcji. Kto robił sekcję? Jeżeli " Boliłapka" to "megan" napisała, że odmówiono jej wydania dokumentacji.
Znowu jakieś poszlaki na podstawie których wydawany jest wyrok i zawsze będę sobie zadawała pytanie, jak łatwo niektórym niszczyć innych.
Femka pisze:Przyczyną tego, co się stało równie dobrze mógł być nieszczęśliwy wypadek. Ale nie dowiemy się tego (bez względu na ilość oburzonych postów), bo "wizerunek" fundacji jest ważniejszy niż los jakiejś pojedynczej kotki.
Nie bez znaczenia jest też wizerunek owej lecznicy, wokół której krążą paskudne plotki. I nie mam tu na myśli osobistych wyczynów właściciela tej lecznicy w sferze prywatnej, bo to nikogo nie powinno interesować. Te plotki dotyczą praktyk tam rzekomo stosowanych.
Na nieszczęście fundacja i lecznica to relacje także poza weterynaryjne. Dlatego niczego się nikt nie dowie, na wszelki wypadek.
I w ten sposób jedna z metod ratowania kotów chorych na pp owiana będzie smrodkiem i pozostanie tajemnicą, ile osób zrezygnuje z oddania krwi swojego kota.
A wizerunkowi fundacji i tak nic nie pomoże, bo w ostatnim czasie ona sama zrobiła sobie skutecznie kilka razy kuku.
Marcelibu pisze:**megan** pisze:Sekcja wykazała, że jak dla tej kotki pobrano za dużo krwi.
No to mamy esencję. Tutaj "sprawcą" śmierci nie jest sprawa podania lub nie narkozy. Jest ewidentny błąd lekarski. Niezależnie kto chciał ile krwi pobrać - lekarz powinien ten szalony pęd zatrzymać. Wiem, że wiele osób z fundacji ma doświadczenie w tych sprawach, ale dochodzi do absurdalnych i dramatycznych sytuacji, kiedy ginie kot ratujący życie/zdrowie innym.
Czytam Wasze posty i wydaje mi się, że jest w nich wiele racji: w ferworze walki o następne koty zapomina się o podstawowych zasadach chronienia tych naszych. Czyli jakość przechodzi w ilość, a to jest dla mnie dramat. Wiem na czym polega praca JOKOTa i współpracującej z nim "Boliłapki", wiem jak jest cenna. Ale myślę, że warto się zatrzymać, żeby poprawności statystyki przeżywalności kotów ratowanych przez JOKOTa nie popsuła ilość śmiertelnych wypadków kotów ratujących życie. Słowa o statystyce są brutalne - ale prawdziwe. Myślę, że właśnie pośrednio brak zastanowienia, opanowania i chęć pomocy wykraczającej poza zdrowo-rozsądkowy już obszar jest powodem śmierci kotki *aniki*. Domyślam się, że lekarz pewnie działał pod ciśnieniem sytuacji, ale to on panował nad sytuacją. A przynajmniej powinien...
Femka pisze:narkoza bez badań była skandalem
a że badań nie było, to poczekaj trochę, zaraz i w wątku się to okaże
EDIT: pobranie większej ilości niż zwykle było zupełnie nieuzasadnionym obciążeniem kotki, bo nie było sytuacji walki o życie, pobrano ją "na zaś" - to też jest potwierdzone przez Jopop.
A cudzysłów, że jest jej przykro? Bo doskonale wiedziała, co robi, na co narażona będzie kotka. Zatem teraz tę swoją przykrość może sobie w buty wsadzić. Obrzydliwość.
redaf pisze:*anika* ma wynik sekcji jej kotki.
Jej sprawa, czy będzie chciała się nim podzielić.
"Pisałam już wielokrotnie, że dawcami były głównie moje koty. Oddawały krew prawie zawsze w narkozie, z żyły szyjnej. "
redaf pisze:*anika* ma wynik sekcji jej kotki.
Jej sprawa, czy będzie chciała się nim podzielić.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Zeeni i 553 gości