Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 13, 2013 7:15 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Wspolczuje.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84800
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto sie 13, 2013 7:17 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Bardzo mi przykro :cry: :cry:

Lesio [']
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7320
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Wto sie 13, 2013 7:20 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

['] :(
Sprawne Łapy Fizjoterapia Zwierząt http://sprawnelapy.pl/
Fundacja KOT http://fundacjakot.pl/

justyna p

 
Posty: 3869
Od: Pon paź 18, 2010 19:45
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto sie 13, 2013 13:31 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

:cry:
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3872
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto sie 13, 2013 13:35 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

[']
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18678
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Śro paź 16, 2013 11:07 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Falka przykro mi bardzo z powodu twojego kociaka.
Przepraszam ze zaśmiecam wątek ale mam podobny problem z moim Ramzesem :(:(.
Chodzi o mojego 9-letniego Ramzesa u którego 2 tyg. temu (27-mego. 09) stwierdzono po RTG że ma zapalenie płuc ale po podaniu tlenu i masy leków przez kolejne 5 dni szło ku lepszemu( zaczynała stopniowo jeść, wksakiwać na łóżko parapet, myć sie itd).Nawet na USG w poniedziałek ( 30-tego) płuca wyglądały dużo lepiej natomiast zaniepokoiły panią dr nerki :(:( która zasugerowała biopsję ale wet stwierdził że sie nie nadaje w tej chwili i lepiej poczekać. W środę znów gorzej się poczuł tzn znów przestał jeść spał dużo zaczą gorzej oddychać co potwierdził wet przy badaniu :(:(. Potem dwa dni w sumie było bez większych zmian. W piatek jak przez ostatni tydzień pojechaliśmy do weta na zastrzyk. Po powrocie kot nagle zaczął strasznie miauczeć ... ledwo dyszał przez szeroko otwartą mordkę i zkupciał sie pod siebie :(:( wiec od razu do weta gdzie po podaniu tlenu poczuł się lepiej, ale został w lecznicy w klatce tlenowej. W sobotę rano jak go odwiedziłam miział się nie wygladał źle podobno nawet jadł. Miał znów zrobiony RTG i wyszło że zapalenie płuc się przesunęło . W niedzielę oddali nam kota znów do domu i znów powtórka znów miauczenie dyszenie i kupka pod sobą :(:( na szczęście nie aż tak silne objawy jak ostatnio. Więc znów klinika i tlen.....:(:(. W poniedziałek jak go widziałam był jakis dziwny, wystraszony nawet się nie ożywił jak poprzednio na mój widok :(:( weci doszli do wniosku ze pewnie te ataki w domu to stres podróżą więc w poniedziałek przed oddaniem go do domu dali coś mu na uspokojenie. Jak przyszedł do domu to wlazł w taką dziurę między ścianą i łóżkiem i tak ciagle leżał/spał a jak już gdzieś szedł to prawie się przewracał :(:(. Lek powinien przestać działać po 6/8h a tu na drugi dzień nic lepiej - nic nie jadł leżał w jednym miejscu a jak 3 razy na dzień wyszedł zmienic miejsce leżenia to ledwo szedł :(:(. Zrobił się z niego cień kota :(:(. Środa to samu nic nie je- odsuwa się od jedzenia :(:( ciagle śpi w dziurach :(:( . ok 15 w środę jak musiałam jechać do pracy kot sprawiał wrażenie jakby już na nic nie reagował :(:( nawet nie mruczał więc znów klinika chociaż przy kontenerku troszkę się ożywiłstawiając opór przed wejsciem do klatki. Oczywiscie został w klinice :(:(. Znów miał skontrolowane płuca i nerki tym razem testowym cyfrowym ale nie wiem czy RTG czy USG i wyszło że płuca lepiej a nerki gorzej nawet niż 10 dni wcześniej na usg :(:(. Zastanawiają się na biopsją bo podejrzewają chłoniaka :(:( no i nad sondą bo nic ni chciał jeść ale wczoraj zaczął jeść całe szczęście ;).
W tą sobotę lepiej sie poczuł jadł/ miział się ale ciagle jest w lecznicy ;(:(.
W niedzielę znów był bardziej osowiały mniej jadł :(:( i tak do wczoraj .
Wczoraj ściągneli mu płyn z płuc który sie pojawił i który dzisiaj idzie do badania ale jak na oko weta niestety jest to chłoniak......
Morfologia coraz gorsza ........
Testy na szczęście ujemne co jest w tej całej sytuacji jedynym plusem
Ramzes jest leczony w lecznicy gdzie naprawdę stają na głowie aby mu pomóc .
Dzisiaj maja byc podjęte decyzje co do mojego Ramzesa ...
I tak czytając wasz watek zastanawiam sie czy jak będzie ta cholerna diagnoza - chłoniak to czy podejmować chemię.
Ramzes od zawsze wszystkiego się bał dlatego m.in ciagle jest teraz w klinice aby go nie stresować podróżą do lecznicy i hukiem spowodowanym wymiana rur u nas na klatce......
Chętnie skonsultowałabym z Jagielskim ale Ramzes nie nadaje sie do zadnego transportu.

Diegula

 
Posty: 103
Od: Czw lip 24, 2008 9:20
Lokalizacja: WAWA

Post » Pt paź 31, 2014 11:44 o lecznicy Bialobrzeska

color1 pisze:No i jesteśmy po pierwszym wlewie. Silne emocje zarówno u mnie (sam fakt kuracji) jak i u kota (nowy stres). Nie jestem w stanie wypowiedzieć się na temat kwalifikacji personelu (jeszcze) natomiast sama klinika jak i organizacja to TRAGEDIA ! Na początku wydawało się że wszystko odbędzie się w cichej i spokojnej atmosferze (tak jak pierwsza wizyta i badanie u dr Jagielskiego oraz to dzisiejsze przyjęcie na leczenie) ale to co się wydarzyło potem przerosło moje najśmielsze wyobrażenia. Kot wiadomo jaki bo lekarzowi prowadzącemu mówiłem, że domowy, bojaźliwy, bardzo wrażliwy..., poprosił o przejście do drugiego pokoju na założenie wenflonu, jedna pani delikatnie to zrobiła bez większego problemu, kotek lekko tylko miauknął. Potem poszła przygotować specyfik, zamknęła za sobą drzwi... po 5 minutach nagle do pokoju wpada skamlący wielki pies (też na kroplówkę!!!) i dwójka jego właścicieli zachowująca się pospołu z jedna panią dr jak na targu, bite pół godziny gadania na całe gardło i jazgoczący pies - mój kot wlazł pod ręcznik cały dygocząc. Potem przyszedł kolejny pacjent z psem także na chemię, ale o tyle lepiej że pies był bardzo cicho. Drzwi od pomieszczenia otwarte co chwilę na oścież do poczekalni... CO TO W OGÓLE MA BYĆ ? Tak ma wyglądać polepszenie jakości życia u kota ? Mam nadzieję że to byłą incydentalna sytuacja i przy kolejnej wizycie zostanę/my potraktowany profesjonalnie.


wsrod choru entuzjastycznych opinii nt tej lecznicy wreszcie znalazlam trzezwy glos = kombajn nastawiony na zysk. Mysle tak samo. Przerazonym opiekunom przedstawia sie wylacznie plusy chemioterapii, statystyki,z ktorych wynika ze zwierzatko pozostawione bez "leczenia" odejdzie w ciagu 6-8 tygodni, opowiada o jakosci i komforcie usprawiedliwiajacym meczenie zwierzaka. Color1 wspominala o burzy mozgow -czy chemioterapia, podawana rutynowo bez monitorowania stanu pacjenta - a tak jest na Bialobrzeskiej - zabija? To moze porozmawiajmy.

ewa888

 
Posty: 20
Od: Pt paź 31, 2014 10:57

Post » Pt paź 31, 2014 12:19 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

No bez przesady - pacjent jest badany przed podaniem chemii i w tracie tez lekarze zagladaja.

Natomiast co do miejsca, w ktorym to sie odbywa zgadzam sie calkowicie, ze na ten typ leczenia mozna sie decydowac tylko majac wyjatkowo spokojnego i niestresujacego sie niczym kota :( Czesc pacjentow jest juz w takim stanie, ze im calkiem wszystko jedno...

Obawiam sie, ze gdyby kazde zwierzatko na chemii lub kroplowce bylo w gabinecie samo, to liczba przyjmowanych i leczonych zwierzat spadlaby drastycznie. A dla wielu jest to jedyna szansa...
Sa w Warszawie inni onkolodzy, leczacy chemia tabletkowa, dla stresujacego sie kota to warte rozwazenia.

Wspolczuje choroby zwierzaka :( Ja wiem, ze zadna z moich obecnych dziewczyn nie nadaje sie do leczenia na Bialobrzeskiej.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84800
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt paź 31, 2014 22:42 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Pacjent (oczywiscie) jest badany przed podaniem chemii - dlugo osluchiwany, w ciszy i skupieniu uwaznie omacywany. Dr J nawet osobiscie mierzy temperature - po co? moglby zrobic to jego personel. A po tym badaniu juz wszystko toczy sie w blyskawicznym tempie, juz biegniemy za dr J do gab nr 4 na pobranie krwi i ewentualna wlewke chemii. Pan dr J sie wciaz spieszy, bo czeka tlum pacjentow zapisanych na listy podstawowe oraz dodatkowe ... Brakuje czasu na analize wynikow badan, na rozmowe o stanie zdrowia, stosowanych lekach itp. Dr J. nie ma czasu. Rozumiem. Ale nie ma na Bialobrzeskiej innego wyznaczonego lekarza do takiej wspolpracy. To kto mi ma przekazac potrzebna wiedze o zdrowiu mojego zwierzaka? W gab zabiegowym personel pobiera krew. Dr J widze po raz drugi i ostatni w czasie takiej wizyty - gdy pojawia sie i podwiesza kroplowke z chemia.Czyli swietnie, zwierzaczek nadaje sie do dalszego "leczenia". Ale tak naprawde to niewiele jeszcze wiadomo o stanie zdrowia pacjenta. Laboratorium na Bialobrzeskiej wykonuje badanie tylko podstawowych parametrow krwi. Takich, ktore pomagaja w podjeciu szybkiej decyzji o podaniu wlewki. Na badanie biochemii (enzymy watrobowe czy profil nerkowy - mocznik, kreatynina) -krew przekazywana jest do innego laboratorium. Naturalnie, jesli dr J zadecyduje, ze takie badanie jest potrzebne. Wyniki biochemii najwczesniej sa znane wieczorem lub nazajutrz. Co oznacza, ze zwierzatko otrzymuje trucizne bez oceny stanu watroby, pracy nerek. Przy kazdym leku stosowanym do chemioterapii wymaga sie badań aktywnosci enzymow PRZED podaniem chemii, zachowanie szczegolnej ostroznosci w przypadku zaburzen czynnosci watroby, zmniejszanie dawek albo calkowite wstrzymanie kroplowki. Dlaczego dr J nie przestrzega takich srodkow ostrozosci?Dr J sam decyduje, kiedy wysylac pobrana krew na biochemie. Nie konsultuje sie w tej sprawie z opiekunem chorego zwierzaka. Nie podpowiada, zeby zrobic badania kontrolne gdziekolwiek, niekoniecznie na Bialobrzeskiej. Dlatego twierdze, ze dziala rutynowo, koncentruje sie na walce z chloniakiem, nie ma czasu na monitorowanie stanu ogolnego pacjenta. Niedawno znalazlam posty color1 o przedwczesnej smierci Lesia. Zgadzam sie calkowice z opinia na temat dr J. Moj kochany zwierzak takze nie wytrzymal agresywnej chemioterapii. Otrzymal adriblastine przy ciezkiej niewydolnosci watroby - na co onkolog w ogole nie zwrocil uwagi. Moje zwierzatko odeszlo w 5 tygodniu po rozpoczeciu chemioterapii . Toksyczne zapalenie watroby. Niewydolnosc nerek. Dlatego chce tu napisac - jesli decydujesz sie na chemioterapie swojego zwierzaka gdziekolwiek - moze jednak w bardziej spokojnym miejscu niz na Bialobrzeskiej - wymagaj regularnych badan , moze rtg i usg - i zachowaj ostroznosc. Ty jestes opiekunem swojego zwierzaka ,masz prawo do rzetelnych informacji, do podejmowania decyzji. Czytaj o skutkach ubocznych stosowanych leków, zadbaj o odpowiednia diete swojego zwierzaka, stosuj leki oslonowe i wzmacniajace. A o tym czy chemioterapia poprawia komfort zycia - jak to deklaruje dr J - moze warto porozmawiac.

ewa888

 
Posty: 20
Od: Pt paź 31, 2014 10:57

Post » Sob lis 01, 2014 21:32 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

No tak, moj Leos byl pod opieka naszej lekarki, mial badana krew 2 razy w tygodniu pomiedzy wizytami na Bialobrzeskiej. Tam rzeczywiscie byla badana tylko czesc morfologii bezposrednio przed chemia.
Pewnie dlatego nie mialam takich klopotow... Dla mnie miesiace nie do przecenienia, bo Leos byl u mnie niecale dwa lata :( A potem chloniak urosl wiekszy niz byl na poczatku (po 2 czy 3 chemiach prawie zniknal, wiec byla nadzieja). Po pierwszej chemii Leos mial zle wyniki, natychmiast dostal transfuzje, zmieniono rodzaj chemii. Naprawde czulam sie caly czas zaopiekowana z nim. Nie wykluiczam, ze dzieki temu, ze na co dzien bylismy pod opieka dr Dominiki z Canfelisu...

To rzeczywiscie straszne, ze czlowiek musi sam o wszystkim wiedziec, pamietac, pilnowac :(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84800
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pon lis 03, 2014 10:14 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Moja Fredzia z godziny na godzinę słabnie. W czwartek na USG wyszedł nowotwór płuc z przerzutami i podejrzenie chłoniaka. I co z tym robić? W czwartek i piątek miała podany jeszcze antybiotyk i zastrzyk przeciwzapalny. Zjadła sobie jeszcze kurczaczka i na drugi dzień wołowinkę, w sobotę też coś jeszcze podjadła i piła. Była troszkę smutna... Wczoraj po konsultacjach z lekarzami i bliskimi zdecydowałam się na leczenie chemią - może jeszcze uda się mojemu 12 - letniemu Promyczkowi pożyć parę miesięcy może lat... Myślałam jeszcze o wizycie na Białobrzeskiej - termin 17.11 - prawie jak wyrok. Dziś w nocy Fredzia zaczęła się dusić i leciała przez ręce. Pojechałam na nocny dyżur na Bemowo - płyn w miąższu płucnym, próba ratowania sterydami. Jak nie pomoże - to koniec... Powrót do domu i oczekiwanie, co będzie dalej. Odwiedzanie starych kątów w domu, wizyty w kuwecie, ale nadal nic nie chce jeść...Słabnie... Zostaje jeszcze tylko kolejna wizyta, jak troszkę się lepiej poczuje... Nie odchodź ode mnie moje Słońce... Co dalej robić? Już wariuję od tej bezradności...

Sicily

Avatar użytkownika
 
Posty: 3
Od: Nie lis 02, 2014 18:20

Post » Pon lis 03, 2014 11:26 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Wiesz... mozliwosc skrocenia cierpien to tez dar milosci :( Trudny i bolesny dla nas :(
Wspolczuje.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84800
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pon lis 03, 2014 19:24 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Dzięki... Ja również bardzo współczuję wszystkim, którzy pisali na tym forum i którzy stracili swoich czworonożnych przyjaciół... Szczególnie chciałam podziękować Falce, która rozpoczęła ten wątek i miała w sobie tyle siły, żeby krok po kroku opisywać to, co działo się z Rusłankiem w trakcie leczenia... Choroba mojej Kici spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i w zasadzie nic na jej temat nie wiedziałam. Po weekendowej lekturze zaczęłam mieć jakiekolwiek pojęcie...
Jednak jak już ktoś tu wspominał, każdy przypadek jest inny... U mojej Fredzi choroba postępuje w tempie kosmicznym. O chemii mogę zapomnieć, a sterydy też poszły dziś w odstawkę. Po południu wizyta u weta dała tylko jedno rozwiązanie - kroplówka i zastrzyki przeciwbólowe...Kicia zaczęła jeść...Ciąg dalszy nastąpi...

Sicily

Avatar użytkownika
 
Posty: 3
Od: Nie lis 02, 2014 18:20

Post » Pon lis 03, 2014 20:35 Re: Rusłanek. Do zobaczenia mój cudowny koteczku.

Dobrze, ze zaczela jesc, obyscie jeszcze mialy dla siebie czas. :ok:
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84800
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Śro lis 05, 2014 20:23 Re: o lecznicy Bialobrzeska

ewa888 pisze: /../ Przerazonym opiekunom przedstawia sie wylacznie plusy chemioterapii, statystyki,z ktorych wynika ze zwierzatko pozostawione bez "leczenia" odejdzie w ciagu 6-8 tygodni, opowiada o jakosci i komforcie usprawiedliwiajacym meczenie zwierzaka. /../.

Nie zgadzam się z tą opinia.

W przypadku mojej kotki przedstawiono mi plusy i minusy chemioterapii.
Odradzono ją, jak się okazało, słusznie. Lekarz podkreślał, że rokowania są i będą złe, a w przypadku mojego zwierza dyskomfort związany z chemioterapią zdecydowanie przewyższyłby zyski z niej płynące. Usłyszałam, że jakość życia jest ważniejsza od jego długości. To bardzo ważne zdanie.

Byłam zadowolona z konsultacji i będę lecznicę polecać.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23775
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 141 gości