Do rodziców przychodzi kocina...:(-nawrót kk...[']

Kochani, od jakiegoś czasu na balkon do rodziców przychodzi kotek. Zna się z naszą wychodzącą Makusią, nie maja między sobą żadnych scysji co jest nietypowe bo dziewczyna przegania wszystkich obcych z taką zajadłością że pół dzielnicy stawia na nogi...Kotek sobie wchodzi po rampie na balkon i "paczy"...Ojciec i siostra go dokarmiają. Koci jest dzikawy, syczy jak się bliżej podsunie dłoń ale głód jest tak silny że mimo stresu je w ich obecności.
Kiedyś jak ojciec go przyłapał to biedak ze strachu wskoczył na kratę i tak wisiał nie widząc gdzie się podziać. Zagląda im na balkon, do mieszkania. Jakiś czas temu siostra przysłała mi fotki kotka:




W końcu zobaczyłam go na żywo. Kot chudy, chore oczy, trzecia powieka, ewidentnie szuka pomocy. Raczej do wyleczenia, ciachnięcia i wypuszczenia chyba że ktoś chciałby oswoić dzika, myślę że to by była kwestia niedługiego czasu.
U moich rodziców żaden tymczas nie wchodzi w grę-będą dokarmiać ale do domu nie wpuszczą. Leczenie w ich sytuacji finansowej tez odpada. Za to spokojnie mogą kota złapać i dowieźć do jakiejś fundacji. Nie chciałabym jednak żeby jechali z nim w ciemno. Kto przyjmie koteczka na przegląd i kastrację? Mam nadzieję, że kot jest tylko masywnie zarobaczony i nie dolega mu nic poważniejszego...na bank chop choć jajek nie widać za to bukiet zapachowy w okolicy loggi oczywisty...
Dwa lata temu przychodziła do nich czarna kicia ale ona była oswojona i szybciorem znalazła dom u mojej koleżanki z pracy...a teraz ten...
Kiedyś jak ojciec go przyłapał to biedak ze strachu wskoczył na kratę i tak wisiał nie widząc gdzie się podziać. Zagląda im na balkon, do mieszkania. Jakiś czas temu siostra przysłała mi fotki kotka:




W końcu zobaczyłam go na żywo. Kot chudy, chore oczy, trzecia powieka, ewidentnie szuka pomocy. Raczej do wyleczenia, ciachnięcia i wypuszczenia chyba że ktoś chciałby oswoić dzika, myślę że to by była kwestia niedługiego czasu.
U moich rodziców żaden tymczas nie wchodzi w grę-będą dokarmiać ale do domu nie wpuszczą. Leczenie w ich sytuacji finansowej tez odpada. Za to spokojnie mogą kota złapać i dowieźć do jakiejś fundacji. Nie chciałabym jednak żeby jechali z nim w ciemno. Kto przyjmie koteczka na przegląd i kastrację? Mam nadzieję, że kot jest tylko masywnie zarobaczony i nie dolega mu nic poważniejszego...na bank chop choć jajek nie widać za to bukiet zapachowy w okolicy loggi oczywisty...
Dwa lata temu przychodziła do nich czarna kicia ale ona była oswojona i szybciorem znalazła dom u mojej koleżanki z pracy...a teraz ten...