Strona 1 z 1

Trudna sprawa - rady mile widziane

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:19
przez ryśka
Zgłosiła się do "Cichego Kąta" dziewczyna, która jakiś czas temu znalazła na ulicy kota ze zmiażdżoną łapką. Kot był/jest w tragicznym stanie - ma martwicę łapy. Weci sugerowali, że uśpienie kota byłoby "najlepszym" rozwiązaniem - kotu potrzebna jest stała opieka, a dziewczyny nie stać na jego leczenie, narobiła sobie długów w kilku lecznicach, a to dopiero początek - kot musi przejść skomplikowaną operację, być może łapka będzie musiała zostać amputowana. Na uśpienie się nie zgadza, mimo, że kot z pewnością bardzo cierpi. Obecnie jest nieleczony...
Osoba ta zwróciła się do nas z prośbą o pieniądze.
Jednak nie mamy żadnej pewności, że np. jeśłi sfinansujemy operację i zapłacimy długi w lecznicach kot będzie otoczony właściwą opieką i nie będzie wymagał dalszego leczenia - w tym domu jest już 7 kotów, ich opiekunki nie radzą sobie z problemami związanymi z opieką nad nimi.
Moglibyśmy go wziąć do schroniska - ale wtedy jego szanse na przeżycie maleją niemal do zera - jeśłi dołączą się dodatkowe infekcje. Nie miałby się też kto nim zająć.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, co powinno się w takiej sytuacji zrobić.
Nie wiem czy po wyleczeniu nie okaże się, że np. kot w ogóle nie radzi sobie w schronisku i umrze. Nie wiem czy martwica kości nie oznacza, że kot będzie niesprawny - szczególnie, że tak dużo czasu minęło od momentu wypadku.
Nie wiem czy ktokolwiek potem chciałby wziąć do domu dorosłego kocurka bez jednej łapki...

Prosze Wam o opinię, pomysły, rady...

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:27
przez pococito
Dwa lata temu znalazłam na ulicy pod krzakiem - mój pies na spacerze mi wystawił - kotkę z całkiem martwą i juz bez żywej tkanki na tylniej łapie. Opisywać całej sytuacji nie będę bo nie o to chodzi. Po amputacji łapy zaczełam szukać opiekunów dla Luny... Jakież było moje zdziwienie gdy na ogłoszenie dopowiedziało mi kilkadziesiąt... tak dobrze przeczytaliście.. kilkadziesiąt osób. Kotkę kalekę chcieli wszyscy... zdrowego kota to już nie bardzo.... Z takiej liczby zainteresowanych udało mi sie "wyłowić" obecną opiekunkę Luny i teraz ma się jak u Pana Boga za piecem.
Mam pewność że i "Twój" kot po amputacji łapy nie będzie miał kłopotów ze znalezieniem godnego opiekuna.
W razie co zgłaszam się z pomącą... również finansową.
Proszę, ratujcie go... juz tyle wycierpiał.

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:28
przez eve69
napisz wiecej o stanie tej lapki- jak daleko siega martwica?

Ja bym kota nie uspila, ale w takiej sytuacji zdecydowalabym sie po prostu na amputacje lapy. Wlascicielki nie stac na leczenie, Was tez nei bardzo. Koty - w domu bez problemu radza sobie na trzech. I zostawilabym - na razie kota u dziewczyny, szukajac mu intensynie innego domu :roll:

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:35
przez pococito
co do opiekunki to bałabym się że po rozwiązaniu tego problemu za nią nie będzie chciała oddać kota, a jak pisałaś już z tymi które ma nie bardzo sobie radzi...
To bardzo delikatna sprawa.

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:40
przez Aguteks
pococito pisze:W razie co zgłaszam się z pomocą... również finansową.
Proszę, ratujcie go... juz tyle wycierpiał.


ja inaczej niż finansowo pomóc nie mogę ale jakbyś zbierała na operację to daj znac dużymi literami

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:44
przez pococito
Ja oferuję pomoc w dawaniu ogłoszeń w Gazecie Wyborczej i finansowo... niestety pary rąk do pomocy zaoferować nie mogę bo za daleko :(

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:46
przez ryśka
Ja się zaczynam zastanawiać czy po oddaniu Filemona tego kota nie wziąć do siebie na czas leczenia. Ale boję się, że leczenie może potrwać kilka miesięcy - to byłoby fatalne. No i nie wiem czy 4 mies. po panleukopenii mogę się już na to odważyć i wziąć dorosłego kota... (zmienioną mam podłogę w pokoju, tapety no i lampę UV w użytku)

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:46
przez eve69
pococito pisze:co do opiekunki to bałabym się że po rozwiązaniu tego problemu za nią nie będzie chciała oddać kota, a jak pisałaś już z tymi które ma nie bardzo sobie radzi...
To bardzo delikatna sprawa.


masz racje, ale kot po operacji ma malutkie szanse na adaptacje w schronisku- oslabienie+ stres...
Ja stad mam Basze- bo gdy znalazl sie w schronisku mozna bylo go szybko uspic albo zabrac

PostNapisane: Czw kwi 15, 2004 9:53
przez pococito
ryśka pisze:[size=10]Ale boję się, że leczenie może potrwać kilka miesięcy - to byłoby fatalne.


Z mojego doświadczenia wynika że amputacja i potem rekonwalescencja trwa około 1 miesiąca... Tak było w przypadku Luny. Ostrasznie cierpiała i po amputacji odrazu odżyła. To poprostu już nie był ten kot. Piękniała w oczach. Trzy dni po zabiegu sama wyszła z klatki wystawowej i zaczeła zwiedzać mieszkanie. Przed operacją robiła pod siebie :( Po operacji nigdy już jej si to nie zdarzyło :)