Strona 1 z 10

potrzebna pilnie pomoc prawnika dla karmicielki z Warszawy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 10:05
przez Juliśka
Witajcie!
Dawno mnie nie było,ale sporo się wydarzyło i nie bardzo miałam czas aby podzielić się z Wami swoimi problemami.
Przyniesiono mi koteczkę w mocno zaawansowanej ciąży,jakoby dzikuskę,ale nic na to nie wskazywało,bo kicia była nadzwyczaj miziasta.Nie wiedziałam jednak wprost obsesyjnie nie znosi innych kotów.No i się zaczęło.Zapomniałam dodać,że(niestety) poddana została aborcji.Wzięłam ją do domu z myślą,że poszukam jej domku,a że jest wyjątkowo śliczna,nie sądziłam,iż będą problemy.Koteczka-przytulanka,ale jak miała dość pieszczot potrafiła bez ostrzeżenia dotkliwie ugryźć.
Było sporo chętnych,ale wszyscy mieli już koty.Zadzwoniła do mnie znajoma,że chciała by wziąć tę koteczkę dla mamy.
Przyszła do mnie do domu,oczywiście cała zachwycona,wyciągnęła rękę,aby ją pogłaskać,a Salma złapała ją ząbkami za rękę.
Oczywiście sprawa adopcji się rypła.Miała Salma jednak niesamowite szczęście,bo pani dr.Borkowska zakochała się w niej i powiedziała,że jeśli nie znajdę dla niej domku to weźmie ją do siebie.Odetchnęłam z ulgą,bo lepiej nie mogła trafić.
Teraz mam następny problem z moimi sąsiadami,którzy nękają mnie od lat.
W ubiegłym roku kupiłam dla bezdomnych futrzaków dwa domki,solidne,drewniane,aby miały gdzie się skryć i zjeść.
Sąsiadowi to przeszkadza,poszedł do Administracji na skargę i ta kazała mi domki usunąć.Sprawa prawdopodobnie znajdzie epilog w sądzie,bo tym razem nie daruję.Czy wśród Forumowiczów jest jakiś prawnik,który mógłby mi doradzić jak w takim przypadku postępować.Nie mam kasy żeby wynająć dobrego prawnika ale może Wy możecie mi pomóc.

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 10:27
przez Liwia
podaj na pw nr telefonu.

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 10:30
przez klauduska
a dlaczego niestety została wysterylizowana aborcyjnie? stety, jak najbardziej stety.

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 10:59
przez alukah
Bo to przykre? Śmierć kociąt jest smutna? Może i to najlepsze rozwiązanie dla ogólnie pojmowanej kociej populacji, ale wciąż nie jest to powód do radości.

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 11:01
przez klauduska
mln razy mniej mnie rusza nawet najpóźniejsza sterylka aborcyjna, niż uśpienie ślepego miotu, a już w szczególności czytanie o i widzenie umierających miotów, bo ktoś wyrzucił czy coś w tym stylu.

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 21:11
przez alukah
Dobrze wiemy, że nigdy nie jest to sytuacja czarno-biała. Równie dobrze urodzone kocięta mogłyby trafić do wspaniałych ludzi, którzy w innej sytuacji nigdy by kota nie adoptowali. Ze mną tak było. Świadomie nigdy bym kota nie wzięła, bo mam stare psy. Ale znalazł się kotek na ulicy. I dzięki temu, że zamieszkał z nami, 4 miesiące później adoptowałam następnego. Różnie się życie układa. Nie można mówić, że ciąża kotki = kocięta umierające w piwnicy.

A poza tym fakt, że coś jest jeszcze smutniejsze, wcale nie czyni usypiania kociąt wesołym.

Sorry za offtopic. Juliśka, pozostaje mi życzyć Ci dużo wytrwałości. Dobrze robisz, masz rację, jesteś po jasnej stronie mocy - i mam nadzieję, że sąsiedzi odpuszczą. :ok:

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 21:24
przez klauduska
alukah, twój miał szczęście, większość urodzonych na ulicy tego szczęścia jednak nie ma, o czym można poczytać na większości wątków schorniskowych i fundacyjnych.. [choć na fundacyjnych i schroniskowych, jak już się takie kocie nieszczęścia znajdzie, to się je starają ratować i też nie zawsze się udaje]
EOT

Re: moje problemy

PostNapisane: Czw kwi 26, 2012 22:02
przez felin
alukah pisze:Dobrze wiemy, że nigdy nie jest to sytuacja czarno-biała. Równie dobrze urodzone kocięta mogłyby trafić do wspaniałych ludzi, którzy w innej sytuacji nigdy by kota nie adoptowali. Ze mną tak było. Świadomie nigdy bym kota nie wzięła, bo mam stare psy. Ale znalazł się kotek na ulicy. I dzięki temu, że zamieszkał z nami, 4 miesiące później adoptowałam następnego. Różnie się życie układa. Nie można mówić, że ciąża kotki = kocięta umierające w piwnicy.

A poza tym fakt, że coś jest jeszcze smutniejsze, wcale nie czyni usypiania kociąt wesołym.

:ok:

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 6:43
przez AnielkaG
Nie można mówić, że ciąża kotki = kocięta umierające w piwnicy.



można i trzeba

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 10:12
przez Zofia.Sasza
AnielkaG pisze:
Nie można mówić, że ciąża kotki = kocięta umierające w piwnicy.



można i trzeba

:ok:

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 12:22
przez felin
AnielkaG pisze:
Nie można mówić, że ciąża kotki = kocięta umierające w piwnicy.



można i trzeba

Nie. Bo nie każdy zamiast zdrowego malucha wychowanego przez kotkę weźmie chorego kociaka z piwnicy i trudno mieć o to do ludzi pretensje.
A potraktowany z grubej rury przez forumowe misjonarki więcej tu nie zajrzy i straci okazję, żeby zmienić podejście do tematu.

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 16:46
przez mikela
klauduska pisze:mln razy mniej mnie rusza nawet najpóźniejsza sterylka aborcyjna, niż uśpienie ślepego miotu, a już w szczególności czytanie o i widzenie umierających miotów, bo ktoś wyrzucił czy coś w tym stylu.

Zazdroszczę, że potrafisz sobie tak ładnie wyznaczyć granice, które stanowią te dwa etapy- poród i otwarcie przez kocięta oczu.
Dla mnie osobiście jest to niestety zbyt arbitralne :(

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 19:46
przez mb
Czyli naganne jest wspominanie o kociętach topionych np. w szambie, o kociętach wydalających własne jelita w czasie umierania na panleukopenię gdzieś w piwnicach, o kotkach, umierających podczas porodu w piwnicy, o kociętach konających z głodu w piwnicy, w której zablokowano okienka itp. itd :?:

I nie rozumiem, dlaczego nie można mieć pretensji do ludzi, którym są obojętne chore kocięta w piwnicy i którzy w ogóle spokojnie przyglądają się cierpieniu zwierząt.

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 20:27
przez alukah
A ja nie rozumiem, gdzie tych obojętnych ludzi widzicie? :>

Osobiście daleka jestem od obojętności. Zdecydowanie popieram ograniczanie populacji kotów (w tym rodowodowych) przez edukację, zachęcanie do adopcji, kastracje i sterylizacje (także tzw. wczesne), a w razie konieczności - sterylizacje aborcyjne. Nawet uśpienie ślepych kociąt, jeśli nie ma żadnej możliwości zapewnienia im właściwej opieki i bezpiecznych domów. Ale po pierwsze nie zgadzam się na upraszczanie tej sprawy, a po drugie wciąż uważam pozbawianie życia zdrowych zwierząt za coś smutnego, co nie powinno mieć miejsca. Czasem to konieczne, bo nie mamy do zaoferowania niczego lepszego - ale wciąż to smutne.

Re: moje problemy

PostNapisane: Pt kwi 27, 2012 20:41
przez mikela
mb pisze:Czyli naganne jest wspominanie o kociętach topionych np. w szambie, o kociętach wydalających własne jelita w czasie umierania na panleukopenię gdzieś w piwnicach, o kotkach, umierających podczas porodu w piwnicy, o kociętach konających z głodu w piwnicy, w której zablokowano okienka itp. itd :?:

I nie rozumiem, dlaczego nie można mieć pretensji do ludzi, którym są obojętne chore kocięta w piwnicy i którzy w ogóle spokojnie przyglądają się cierpieniu zwierząt.


jeżeli to się odnosiło to mojego ostatniego postu, to teraz ja nie rozumiem... 8O

Czy świat naprawdę jest dla Ciebie taki czarno-biały? Jeśli ktoś nie jest zwolennikiem sterylizacji aborcyjnej- późnej zaznaczam, kiedy kocięta to już kocięta zdolne do odczuwania, a niekiedy i życia- to znaczy automatycznie, że jest obojętny na cierpienie zwierząt :?:

Nie, wspominanie o cierpieniu zwierząt nie jest naganne, wręcz przeciwnie. W niektórych sytuacjach jednak, dla mnie osobiście, zakrawa o demagogię- jak ktoś napisał powyżej nie możemy wiedzieć jaki los spotka te koty. Dlaczego tym narodzonym(lub mającym się tuż narodzić) w domach odbiera się prawo do życia, a jednocześnie z pełnym poświęceniem ratuje się kociaki urodzone w piwnicy? Życie to życie.

Jeśli mogę zapobiec powołaniu nowego życia, zrobię wszystko w tym kierunku. Zgadzam się z Alukah, że lepszym wyjściem jest uśpienie kociąt niż pozostawienie ich w warunkach, w których ich życie zakończy się w cierpieniach. Jeżeli napotkam kotkę we wczesnej ciąży, zabiorę ją na sterylkę aborcyjną. Zawsze w takiej sytuacji bawimy się trochę w Pana Życia i Śmierci, zawsze nasza decyzja jest do pewnego stopnia arbitralna, ale moment, kiedy pojawia się świadomość pozwalająca na odczuwanie cierpienia jest dla mnie bardziej uzasadnioną granicą niż moment porodu lub otwarcia oczu.