Witam,
Miałam dać sobie trochę odpoczynku od problemów kociaków, ale nie da się.
Na swojej drodze (nie wiem może powinnam zmienić trasę do pracy) spotkałam nową kotkę. Śliczna burasia. Pierwszy dzień , gdy widziałam ją siedzącą przy schodach pewnej firmy, myślałam że jest tam przy okazji, spacerując. Ale już następnego dnia siedziała na parapecie sklepu po drugiej stronie ulicy. I tak było już codziennie. Oczywiście dołączyła do mojej stołówki, ale nie tylko ja ja dokarmiałam. Zauważyłam postawione miseczki, tylko że raniutko sklepy jeszcze nieczynne i karmicielek nie było.
Zauważyłam że robi się coraz grubsza. Myślałam że jak ją jeszcze ktoś karmi to również zapewni sterylizację a może i adopcję. Ale tak się nie stało. Pewna Pani stwierdziła tylko, że chyba mam rację, że ona jest ciężarna, a śpi prawdopodobnie w piwnicy tej firmy. Ja zawsze widziałam ją na tym parapecie.
No to rano wzięłam kontenerek postawiłam przed nią na parapecie, kotka popatrzyła na niego i spokojnie weszła. Całą drogę nawet raz nie zamiauczała. U weterynarza również nie okazała strachu.
W tej chwili dochodzi do siebie po sterylce w kociarni, gdzie dziewczyny przygarnęły ją grzecznościowo. Same mają tam sporo kotów i to przeważnie chorych. Nie może tam zostać, nie jest też przyzwyczajona do ulicznego życia.
Przychodzi na zawołanie, ociera się się cichutko miaucząc, ciągle domaga się głaskania. Jest takim kotem tylko do przytulania.
Nie wiem jak zachowuje się przy innych kotach. Ale chyba nie przepada za kocurami i to niewykastrowanymi. Bo w tym pomieszczeniu był taki młody kocurek i koteczka pomimo jeszcze osłabienia po zabiegu warczała i groźnie mruczała.
Mam wrażenie że te kotki wyrastają z podziemi, jak już znajde dom dla jednej to zaraz w to miejsce jest następna bida.
Może ktoś zakocha się w tej ślicznotce?