Gapcio od zawsze byl specjalista od witania gosci. Rekord pobil jak przyszedl do nas pan zdecydowany na kupno samochodu.
Kupiec, dosc gadatliwy niestety wpakowal sie do pokoju zdejmujac uprzednio kurtke i wielkie zablocone buciska a'la sofix, a nastepnie zasiadl wygodnie (tylem do przedpokoju) i rozpoczal opowiesci.
My - siedzac na przeciwko niego- staralismy sie sluchac i jednoczesnie obserwowalismy kota, ktory:
- zrzucil kupcowa kurtke na brudna podloge przy drzwiach i wpakowal sie do jej rekawa
- usilowal wejsc do kupcowej torby
- wsadzil glowe do poteznego buciora, a nastepnie rozpoczal po przedpokoju taniec nie mogac glowy wyjac...
Ja co chwile z czarujacym usmiechem wstawalam i udawalam sie do przedpokoju ratowac kota, badz tez czesci garderoby naszego kupca .
Facet posiedzial u nas z godzine, w czasie ktorej Gapcio nie przestal dzialalnosci nawet na chwile .
Niestety (stety? ) Piranie poki co na widok gosci chowaja sie i wychodza dopiero po paru chwilach.