Wygląda na to, że Tasiemka przeżyła sporo złych chwil w swoim życiu.
To taki kot, który totalnie ufa ludziom i szuka u nich pomocy, kiedy coś złego się dzieje, np. u weta ciężko ją osłuchać, bo mruczy i strzela baranki.
Ktoś wykorzystał to zaufanie i chciał ją zabić... Wskazuje na to umiejscowienie śrutu - ktoś strzelał w klatkę piersiową i głowę...
Dzięki za kciuki i chęć pomocy
.
A z innej beczki - kociaki dostały dzisiaj po raz pierwszy surową wołowinę. Do tej pory jadły tylko suche, bo trójka wolszczaków miała kłopoty z brzuszkiem. Prawdopodobnie z mojej winy, bo na początku, chcąc im dogodzić, dawałam im różne saszetki. Kłopoty biegunkowe minęły parę dni temu, stwierdziłam więc, że zaryzykuję z mięskiem.
No cóż... Rzuciły się jak wygłodniałe stado lwów. Początkowo starałam się karmić z ręki, w końcu postawiłam im talerzyki, bo przepychały się do mnie tłumnie.
ET się zapomniał i ugryzł mnie w palec, jego siostrzyczka początkowo syczała na mięso, ale potem rzuciła się z innymi. Staś też syczał na mnie, ale nie przeszkodziło mu to jeść mi z ręki