Strona 1 z 1

O kocie Behemocie

PostNapisane: Pon mar 19, 2012 19:29
przez 1cynia
Jest u mnie od piątku. Dzikus zupełny. Najczęściej bunkruje się za kanapą w salonie. Je - bo jedzenie w nocy w tajemniczy sposób znika, picie też. Niestety kuweta pusta, za to siQ wylądowało na czystych ręcznikach, które złożone czekały na włożenie do szafki (no tak - nauczka dla mnie - nie zostawiaj nic na potem :mrgreen: ). Dziś zmienił miejscówkę zza kanapy na pod kaloryfer. I dał się pogłaskać. Tzn nie zwiał i nie syknął. Po południu w tajemniczy sposób znów przeniósł się za kanapę. Wczoraj i w sobotę jak był sam w pokoju zrobił kilka rundek przelatując niemal pokój - zapewne w celu znalezienia jakiejś drogi na zewnątrz. Po czym wykonał skok na szybę - oczywiście nie wiedząc, że ona tam jest. Jak tylko ktoś wszedł do pokoju kot zniknął (za kanapą oczywiście). Jak to Behemot.

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Pon mar 19, 2012 19:42
przez 1cynia
Zdjęcie Behemota jak jeszcze siedział w transporterze i był uchwytny jakoś dla aparatu (niestety aparat w telefonie, więc jakość zdjęcia nie najlepsza).

A zatem oto on - kot Behemot

Obrazek

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Pon mar 19, 2012 21:01
przez wojtek_z
Kocie Behemocie! Oni chcą dla ciebie dobrze, choć jeszcze o tym nie wiesz :lol: Spróbuj się do nich przekonać!
1cynia, a nie dałoby się trochę ograniczyć powierzchni bytowania Behemota, żeby szybciej załapał kuwetę?

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Wto mar 20, 2012 11:52
przez 1cynia
Kot Behemot to istota wieczorno-nocna. O ile w dzień siedział tradycyjnie za kanapą, wieczorem nic sobie nie robiąc z naszej obecności robił wędrówki i przebieżki po pokoju - pod warunkiem, że się na niego nie patrzyliśmy. Bo wtedy w tajemniczy sposób jak na Behemota przystało znikał. Załatwił się w kuwecie i zupełnie nie mógł pojąć zachwytu, który tym właśnie wzbudził. Behemot upodobał sobie najbardziej chyba męską część rodziny. Coraz śmielej wskakuje na kanapę, kiedy męska część rodziny tam siedzi. Na kolana jeszcze się nie pcha, na razie wącha. I patrzy to na mnie to na męża tymi swoimi żółtymi oczami.
Aha - i jeszcze jedno - Behemot ćwierka. Dźwięku, który wydaje z siebie nie można nazwać miauczeniem. Troszkę się zmartwiłam tym, bo może mu coś dolega? Chociaż przeczytałam tu, że niektóre koty wbrew temu co się powszechnie pisze nie miauczą, więc nie wiem już sama, czy panikować czy nie. Może po prostu taka jego uroda? Groźne spojrzenie i ćwierkanie dla niepoznaki? Zobaczymy jaki będzie dalszy rozwój wypadków.

A oto najnowsza fotka Behemota w jego ulubionym miejscu za kanapą:

Obrazek

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Śro mar 21, 2012 9:25
przez 1cynia
U Behemota bez zmian. Kanapowy kącik jest nadal jego ulubionym. W dzień nie przejawia żadnych chęci opuszczenia go. Za to wieczorem ćwierkając chodzi po pokoju, skrobie drzwi. Teraz mimo otwartych nie wybiera się nigdzie. Zobaczę, dokąd pójdzie jak go najdzie wieczorna chęć na wędrówkę. Ma jeszcze trochę mieszkania do zwiedzenia, może 1 pokój już mu się znudził.

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Śro mar 21, 2012 9:34
przez mavi
Skąd masz Kota Behemota? Dzikus kompletny, czy raczej taki trochę dzikus -trochę strachulec? Wcześniej nie mieszkał w ludzkim domu?
Życzę sukcesów w obłaskawianiu Behemota!

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Śro mar 21, 2012 11:44
przez 1cynia
Mavi - od osoby, która wyadoptowała mi kota dowiedziałam się, że został złapany gdzieś na działkach. Czy tam się urodził, czy ktoś go tam wyrzucił - nie wiem. Zakładam więc, że to dzikus całkowity. Po złapaniu został wykastrowany i oddany do adopcji - i tak znalazł się u mnie.

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Śro mar 21, 2012 12:01
przez mavi
Ja też mam strachliwą czarnulkę o wielkich oczach :1luvu: Tylko nie ma tak imponującego futerka, jak Behemot. W dodatku ma tylko trzy łapki. Ale zupełnie się tym nie przejmuje i próbuje przejąć kontrolę nad kotostanem w domu (czyli nad kotką, która tu już mieszka od prawie trzech lat i dotąd uważała się za szefową).
viewtopic.php?f=13&t=133120
Delta jest nieufna wobec ludzi - nie wiadomo, co wcześniej przeszło to biedactwo, ile się nacierpiało. Pozwala się głaskać tylko w swoim koszyczku lub wtedy, gdy jest schowana pod obrusem, na krześle pod stołem :ryk: Ale robi duże postępy. Kiedyś nie mruczała, teraz już mruczy. I wywala brzuszek do głaskania.
Z Behemotem tak szybko pewnie nie pójdzie, ale też zrozumie z czasem, że nie ma to jak mieszkać z ludziem w domu. Życzę powodzenia! :ok:

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Śro mar 21, 2012 14:57
przez 1cynia
Behemot nie daje się jeszcze dotykać, przy zbytnim zbliżeniu syczy. Na odległość wąsa podchodzi tylko do męża podczas wieczornych wędrówek po pokoju. Ale nawet na niego prycha, jeśli to mąż jest inicjatorem kontaktu. Teraz siedzi za kanapą i mimo otwartych drzwi nigdzie się nie wybiera. Liczę się z ewentualnością, że Behemot pozostanie kotem nietykalskim.

Delta jest piękna :)

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Czw mar 22, 2012 8:01
przez 1cynia
Wczoraj Behemot przeżył spotkanie z naszym psem. Na razie nie wypadło ono najlepiej. Pokłócili się nieco, a raczej to Behemot się kłócił. Strasznie był oburzony. Jednak to go nie zniechęciło do wieczornych wędrówek po pokoju. Mam nadzieję, że z czasem się pogodzą.

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Pon mar 26, 2012 17:21
przez 1cynia
Behemot robi postępy. Nie chce jeszcze z ręki zjeść, ale już podchodzi i wącha, co też pysznego na dłoni leży. Boi się gwałtownych ruchów jeszcze, więc trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem :mrgreen: Nadal nie wiem, jak go przekonać, że na kanapie jest dużo wygodniej niż za nią. Mam zamiar kupić feromony Feliway, żeby się odstresował trochę. Może macie jakieś inne sugestie?

Re: O kocie Behemocie

PostNapisane: Pon mar 26, 2012 18:09
przez mavi
Nic na siłę... Niech sobie Behemot robi postępy w takim tempie, jakie uzna w swej kociej łepetynce za najwłaściwsze :kotek: A stosujesz kocimiętkę? Podobno nie na każdego kota działa, ale moje na to reagują: chętnie się bawią, podchodzą tam, gdzie to pachnie, tarzają się w tym miejscu.
Moja Delta też dosyć powoli się socjalizuje, choć zaczęła ten proces socjalizacji z o wiele wyższego poziomu niż Behemot, bo przyszła do mojego domu już "udobruchana" i nauczona, że głaskanie jest miłe :lol: . Ale strachliwa jest okropnie. Ostatnio zrobiła duży postęp: wskakuje na stół, gdzie pracuję, a nawet na biurko męża, gdzie bezczelnie przebiega mu po klawiaturze, choć "oficjalnie" ona się mężczyzn boi. Dziś rano, gdy pakowałam torbę do pracy, wskoczyła na biurko, zaglądała mi do torby, wszystko dokładnie obwąchiwala, deptała po papierzyskach, jakie miałam spakować, bawiła się długopisami. A to wszystko w odległości pół metra ode mnie. Więc jest dobrze! :piwa:
Zdaję sobie sprawę, że być może nigdy nie przyjdzie do mnie spać do łóżka, ani nie wskoczy mi na kolana i ty też liczysz się z taką możliwością. I nie mamy wyjścia. I kochamy te swoje futrzaki :1luvu: Kto wie, co one przeszły i ile wycierpiały od ludzi...