Poszukiwane stajnie, gospodarstwa itp. dla PÓŁDZIKICH kotów

Fundacja JOKOT bardzo intensywnie łapie koty do sterylizacji. Z zasady koty wolno żyjące wracają potem na swoje miejsce, czasem jednak robimy od tej reguły wyjątki, np.:
- bo złapany kot jest ciężko chory i zanim można przeprowadzić zabieg mijają np. 3 miesiące (trudno go po tak długim czasie wypuścić, jest przecież przyzwyczajony do bardzo regularnego karmienia i odwykł od unikania zagrożeń).
- bo miejsce bytowania kotów zostaje zniszczone - np. w miejscu parkingu powstaje plac budowy albo stara kamienica idzie do rozbiórki
- bo w danym miejscu na koty jest "wyrok" (to historia sprzed lat, ostatnio na szczęście takich nie było)
W efekcie zdarzają nam się pod opieką koty, które wprawdzie dają się obsługiwać, ale jednak raczej nie nadają się do adopcji. Nie potrzebują głaskania i kontaktu z ludźmi, traktują człowieka tylko jako napełniacza miski
Staramy się dla nich w miarę na bieżąco szukać stajni, gospodarstw czy innych miejsc, gdzie koty będą miały w miarę bezpieczne schronienie (czyli NIE przy ruchliwych drogach) i pełną miskę. W zamian pomogą w redukcji populacji myszy
Teraz mamy takich kotów sporo, bo zaczęły się nadawać do przesiedlenia akurat tuż przed mrozami. Przeczekały zimę, ale nie ma sensu by dalej blokowały miejsca w domach tymczasowych. Są zaszczepione, wysterylizowane/wykastrowane.
Warunkiem koniecznym jest pomieszczenie, w którym można kota zamknąć na pierwsze dwa tygodnie - musi przyzwyczaić się do nowego miejsca, miejsca dokarmiania i opiekuna.
Zwracam się z gorącą prośbą o rozejrzenie się po zaprzyjaźnionych stajniach i gospodarstwach, czy nie zgodziliby się przyjąć 1-2 koty, na opisanych wyżej zasadach (2 tygodnie zamknięcia + na stałe pełna micha). Mogą to być również rejony odległe od Warszawy, poszukamy transportu.
- bo złapany kot jest ciężko chory i zanim można przeprowadzić zabieg mijają np. 3 miesiące (trudno go po tak długim czasie wypuścić, jest przecież przyzwyczajony do bardzo regularnego karmienia i odwykł od unikania zagrożeń).
- bo miejsce bytowania kotów zostaje zniszczone - np. w miejscu parkingu powstaje plac budowy albo stara kamienica idzie do rozbiórki
- bo w danym miejscu na koty jest "wyrok" (to historia sprzed lat, ostatnio na szczęście takich nie było)
W efekcie zdarzają nam się pod opieką koty, które wprawdzie dają się obsługiwać, ale jednak raczej nie nadają się do adopcji. Nie potrzebują głaskania i kontaktu z ludźmi, traktują człowieka tylko jako napełniacza miski

Staramy się dla nich w miarę na bieżąco szukać stajni, gospodarstw czy innych miejsc, gdzie koty będą miały w miarę bezpieczne schronienie (czyli NIE przy ruchliwych drogach) i pełną miskę. W zamian pomogą w redukcji populacji myszy

Teraz mamy takich kotów sporo, bo zaczęły się nadawać do przesiedlenia akurat tuż przed mrozami. Przeczekały zimę, ale nie ma sensu by dalej blokowały miejsca w domach tymczasowych. Są zaszczepione, wysterylizowane/wykastrowane.
Warunkiem koniecznym jest pomieszczenie, w którym można kota zamknąć na pierwsze dwa tygodnie - musi przyzwyczaić się do nowego miejsca, miejsca dokarmiania i opiekuna.
Zwracam się z gorącą prośbą o rozejrzenie się po zaprzyjaźnionych stajniach i gospodarstwach, czy nie zgodziliby się przyjąć 1-2 koty, na opisanych wyżej zasadach (2 tygodnie zamknięcia + na stałe pełna micha). Mogą to być również rejony odległe od Warszawy, poszukamy transportu.