Jak pogodzić się ze stratą kota?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 07, 2016 10:25 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Śmierć jest taka ostateczna :(
"Akceptacja śmierci i protest przeciw niej: dwie nieusuwalne strony naszego życia." (L.Kołakowski)

fili

 
Posty: 3143
Od: Pon paź 10, 2005 10:14
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pt cze 10, 2016 22:59 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

fili pisze:Śmierć jest taka ostateczna :(


Wlasnie tak samo czuje, dobrze to ujelas. :( Ostatnio zmarl mi takze oprocz kotka, piesek. Niby wiedzielismy, ze jest chory, ale ona (suczka) zmarla po spacerze. W trakcie bardzo spokojnego, krotkiego spaceru stanelo jej serduszko i...¨bylo po psie.¨ :( Nie zdawalismy sobie sprawy, ze jest chora smiertelnie juz... Szukalismy najlepszych lekow, metod i cieszylismy sie jej sprawnoscia. Nie bylo widac, ze pies jest chory. I radosnie nam towarzyszyla do ostatniego spaceru... Przynajmniej nie cierpiala jak powiedziala vetka... Byla tez mysl o eutanazji pieska, poniewaz wiadomo bylo, ze niedlugo bedzie cierpiec z uwagi na chorobe... Nie wiadomo co gorsze - dzuma czy cholera... no taki to byl wybor wlasnie - jaki wielu z Was zna z tego co tutaj przeczytalam...

I teraz najgorsze oprocz pustki jest wlasnie ta ostatecznosc... Gdzie by czlowiek nie poszedl. nie szukal nie ma juz tych moich ukochanych amorkow... NIGDZIE. Na calym swiecie nie ma miejsca gdzie one sa. I nie ma co szukac, czlowiek czuje sie taki bezsilny... To jest tak dojmujaco smutne, ze nic nie mozna zrobic aby to odwrocic.
A niestety wiele miejsc wspolnych spacerow i zabaw przypomina mi te moje ´gadzinki´. Normalnie, prawie je tam widze w ich ulubionych miejscach i pozach... Coz, pozostaje dac czasowi czas, poniewaz inaczej mozna naprawde zwariowac z tymi wszystkimi uczuciami i odczuciami....

Tamaqua

 
Posty: 250
Od: Wto gru 08, 2015 23:42

Post » Nie cze 12, 2016 22:12 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Tyle kotów już pożegnałam, a ze śmiercią zwykłej, kochanej burasi Fredzi nie mogę się pogodzić. Ciężko chorowała na autoagresję. Najpierw przewód pokarmowy, potem oko, pęcherz i w końcu nerki. Sterydy już nie działały. Wymiotowała co zjadła. Musiałam ją uśpić, żeby nie umarła z głodu. Miała niespełna 10 lat. Odeszła w styczniu, a ja ciagle o niej myślę.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie cze 12, 2016 23:00 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Mówią, że czas leczy rany.
Myślę, że nie leczy, a chwilowo je zasklepia. Sprawia, że można z nimi żyć, bo trzeba, lecz rany te pod cienką warstwą czasu są wciąż żywe.

Mój kocur nie żyje ponad trzy lata i nigdy się nie pogodzę z jego śmiercią, bo gdybym wnikliwiej go obserwował, to na pewno zauważyłbym symptomy choroby, a gdy już je zauważyłem było za późno, sądziłem że coś zjadł i mu przejdzie - myliłem się.
Pewnego wieczora Balbi nie przywitał się ze mną, gdy wszedłem do mieszkania, to było niespotykane, bo moja kociarnia zawsze witała mnie cała przy drzwiach.
Bardzo dużo wtedy pracowałem, w domu byłem gościem, nie zauważyłem objawów choroby, zaniedbałem badania okresowe.

Potem jak w amoku - jeden weterynarz - nocny dyżur w weekend, nawet nie chcę tego wspominać, wyjątkowo nieprzyjemny człowiek, zupełnie nietrafna diagnoza, potem kolejny, błędnie wbity wenflon, diagnoza również zła, potem trzeci - do którego do dziś chodzę - pozbawił złudzeń.

Nie pogodzę się z jego śmiercią, bo to była moja wina, za późno zareagowałem i muszę z tym żyć, z tą świadomością. Miał tylko 5 lat.
Tamto wydarzenie mnie zmieniło, zdałem sobie sprawę, że każdy dzień z moimi kotami trzeba szanować, żyć tak, jakby jutra mogło nie być.
Wiem, że to górnolotne słowa ale obiecałem sobie, że gdy nastąpi kres któreś z moich kocic będę mógł powiedzieć uczciwie, że nie zaniedbałem ich.

Balbi ciągle mi się przypomina, nie ucieknę przed tym. Każdy ma jakąś swoją gradację wartości, priorytetów, którymi kieruje się w życiu.
Po śmierci Balbiego uświadomiłem sobie, że moim priorytetem jest zapewnienie kociarni bezpiecznego i szczęśliwego domu, a nie pogoń za pieniądzem kosztem bycia z nimi.
Wiem, że brzmi to naiwnie i jakoś tak niezgodnie z trendami ale nie przejmuję się tym.

Loc

 
Posty: 151
Od: Wto mar 29, 2016 16:24
Lokalizacja: Warszawa Mokotów

Post » Wto cze 14, 2016 14:36 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Witam

Moja mała kicia Kleo, którą miałam niespełna miesiąc (od 13.05) odeszła 12.06, dwa dni temu... Nie mogę się z tym pogodzić.
Ale od początku...
Kleo była 3-letnią kotką brytyjską, piękną, czarną, z niesamowicie żółtymi oczkami... Pewna pani dała ogłoszenie na facebooku, że musi wydać kota, gdyż jest w ciąży i ma duszności prawdopodobnie spowodowane sierścią małej... Nie wiem ile było w tym prawdy ale mimo posiadanej kotki (dachowca) postanowiłam ją przygarnąć.
Wszystko odbyło się bez problemu, kicia była od początku bardzo przyjazna, uwielbiała głaski, ale najbardziej ceniła mnie - wszędzie za mną chodziła, miauczała tak słodko gdy przestawałam ją głaskać, wręcz z pretensją w głosie :201461 Ogólnie kochana dziewczyna, od początku mówiłam z chłopakiem, że jak zamieszkamy razem to będzie u nas... Aż do niedzieli...
Pojechaliśmy do kuzyna chłopaka na mecz, wszakże Polacy na Euro... Wróciliśmy koło 23, a tu Myszy ani widu, ani słychu... Wołałam ją pół godziny, ale dałam sobie spokój. Rodzice twierdzili, że pewnie gdzieś się przeszła, chociaż ona chodziła jedynie wokoło domu i zaraz szybko czmychała z powrotem do mnie do pokoju... Wstałam następnego dnia i od razu rozpoczęłam poszukiwania. Zaangażowałam w nie nawet sąsiadów... Kota nie było. Wystawiłam ogłoszenia na facebooku, olx, gumtree, miałam iść rozwieszać plakaty... Podejrzewałam, że ktoś sobie kicię przygarnął, w końcu ładna, rasowa... W płaczu poszłam spać. Budziłam się w nocy, płakałam... Obudziłam się rano, znów zaczęłam wertować olx i gumtree, moja mama weszła do pokoju i spytała się czy szukam nowego kotka. Byłam wściekła, czemu pyta się o nowego kota skoro Kleo na pewno gdzieś tam jest... Mama stwierdziła, że tak by było najlepiej... Hmm. W międzyczasie jakiś gość wysłał mi SMS z wiadomością, że poda adres, gdzie obecnie kotka przebywa, ale mam wysłać jakiegoś płatnego SMSa... oszust... Gdy powiedziałam to mojej mamie ta zaczęła mówić, że to nieprawda, że to oszust i mam nic nie wysyłać. Spytałam się mamie co się tam właściwie stało, wyszła z domu i co? Mama nic nie odpowiadała. Zapytałam jej się ponownie o co chodzi? A mama się rozpłakała i powiedziała, że Kleo nie żyje... :cry: :cry: :cry:
Okazało się, że rodzice znaleźli ją, jak już było szaro, w niedzielę, leżała martwa na ulicy przed moim domem (a zaznaczę, że to jest polna droga i jeździ tu góra 5 aut na godzinę, bardzo wolno, bo są tu same dziury) i w zasadzie więcej szczegółów mi nie podali, może pogryzł ją pies (ale czemu nie uciekała?) albo potrącił ją jakiś samochód a ona nie zeszła z drogi... a rodzice nic mi nie chcieli mówić, bo wiedzieli,jak bardzo ją kocham... i jak bardzo się załamię... :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

To okropne. Już nigdy nie przyjdzie o 4 rano się do mnie przytulić (jak szłam na rano do pracy była moim osobistym, bardzo miłym budzikiem), nie miauknie w swój śmieszny, charakterystyczny sposób, nie położy swojej łapki na mojej ręce, żebym kontynuowała głaski... Teraz, gdy to piszę, nie mam już łez. Wypłakałam chyba wszystkie jakie miałam. Da się jakoś ukoić ten żal? Cały czas zadręczam się myślami, że gdybym nie pojechała na ten mecz, ona by żyła... Byłaby z nami w pokoju, teraz by pewnie znów rozrzucała żwirek z kuwety na kilometr... Tak strasznie za nią tęsknię :cry:

Płaczę dziś cały dzień,,,

Przybyłka

 
Posty: 1
Od: Wto cze 14, 2016 14:06

Post » Śro cze 22, 2016 12:37 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Mój kochany kot Adaś odszedł w niewyobrażalnych mękach...

Adaś trafił do nas od mojej szwagierki,która wzięła maleństwo dla swojej córki ,niestety kotek z charakterem nie nadawał się na przytulankę więc musiał opuścić dom.
Żona przez tydzień prosiła mnie bym się zgodził na przygarnięcie tego kotka.Zapierałem się i mówiłem ,że nie zgodzę się na żadne zwierze.W dniu kiedy ten mały kotek miał trafić do schroniska -zgodziłem się.Nigdy wcześniej nie miałem kota zawsze w domu były psy i nagle to małe zwierzątko oczarowało mnie po mieszkaniu (a dokładniej po meblach i pod sufitem-by taki gzyms ozdobny)biegał ,skakał taki mały biały duszek:) .Przez 2 lata mieszkał z nami w kawalerce ,którą sprzedaliśmy by kupić nasze wymarzone duże mieszkanie z balkonem i tarasem na IV piętrze.Cieszyliśmy się ,że Adaś też będzie mógł w końcu (kawalerka 10 pietro bez balkonu)oddychać świeżym powietrzem.
Zanim przeprowadziliśmy sie do nowego mieszkania musieliśmy jeszcze przez pół roku mieszkać u rodziców mojej żony za nim deweloper ukończy budowę osiedla.Teściowie nie pozwalali by kot chodził po mieszkaniu i biedaczek często siedział zamknięty w pokoju (strasznie mnie to denerwowało:/).Ruszył remont pod koniec prac gdy zostały juz tylko kosmetycze prace Adaś jeździł z nami .Po przeprowadzce (sierpien 2013)i osiatkowaniu tarasu Adaś miał jak w raju do pełni szczęści wzięliśmy ze schroniska kolegę dla niego kota Stefana.(Stefanek jest po kocim katarze i nie ma jednego oka wiedzieliśmy ,że takie kotki mają dużo trudniej na adopcje -postanowiliśmy go zabrać m.in. dlatego też,że z dużej grupy kotów jako pierwszy wszedł do naszego kontenera i nie chciał wyjść :) ) Kotki od razu się zaakceptowały i już na drugi dzień były zapasy :) a po tyg wspólna higiena (jeden drugiego lizał).Koty razem wylegiwały sie na tarasie i czasem wychodziły na balkon ,który nie był osiatkowany. To uśpiło naszą czujność chociaż żona mówiła mi by balkon też osiatkować ja uważałem ,że jest to nie potrzebne.
22.05.2016 Śmierć zapukała do naszych drzwi
Oglądałem Bodo a koty były na balkonie i nagle usłyszałem drapanie pazurami o stalową rurkę (balkon jest tak zakończony) żona wybiegła na balkon i usłyszałem głos sąsiada "-kot państwu wypadł" .Wychodzę na balkon i jest Stefan czyli wypadł Adaś (Stefanek jest mniejszy i lżejszy mógłby mieć dużo mniejsze obrażenia)Balkon ma 6 metrów szerokości i na dole jest tylko 1 metrowe miejsce chodnika z kostki brukowej cała reszta to ogródek ze zraszaczami wysypany korą -bardzo miękko tam jest.
Niestety Adaś spadł na chodnik.Żona przyniosła do do domu strasznie płacząc "-ZOBACZ JAK ON WYGLĄDA..." SZOK! Nasz kotek był biało-czerwony.Z pyszczka strasznie lała się krew a lewa łapka miała otwarte złamanie .
Adasia włożyliśmy do kontenera i do weta.(na szczęście mamy nie daleko)W klinice o razu zabrali kotka ,badania i diagnoza która była straszna.
Złamana szczęka w dwóch miejscach ,pęknięte podniebienie,złamana podstawa nosa,(stąd taki straszny krwotok) najgorzej z lewą łapką podwójne otwarte złamanie kość, kość w drzazgach .Adaś został w szpitalu w nocy miał drutowaną szczękę natomiast łapkę proponowali amputować na co się kategorycznie nie zgodziliśmy.Nasz kotek u weta nic nie daje przy sobie zrobić we wtorek pani zasugerowała byśmy zabrali kotka do domu bo i tak przy nim nic nie można zrobić.Zabraliśmy nie dostając od nich żadnych leków przeciw bólowych.Strasznie cierpiało to nasze zwierzątko jeczał jak człowiek by zasnąć z bólu.Stefan też to strasznie przeżywał wymiotował i siedział schowany na tarasie.W czwartek znaleźlismy dobrego chirurga i w sobotę operacja drutowania i poskładania łapki na gwoździach.W sobotę wieczorem po operacji łapki Adaś strasznie cierpiał jęczał strasznie głośno rzucał sie ,nie pomagały żadne leki przeciwbólowe musieliśmy jechać do całodobowej kliniki tej samej ,która robiła szczęke.Tam po 1,5godz czekaniu kot dostał lek przeciwbólowy i... SEDALIN (paralizator po którym zwierze ma świadomość i czuje ból tylko nie moze się ruszyć)Rano w niedziele Adaś leżał i jego oddech wyglądał jak by biegł w maratonie jedno wielkie bijące serce .Do kontenera i znowu do weta tym razem sprawdzonego po znajomości.Jak weterynarz dowiedziała się ,że dostał SEDALIN strasznie się zdenerwowała powiedziała nam co to za świństwo.Podała mu kilka zastrzyków i kot od razu miał spokojny oddech.
Codzienne wizyty u weta i zmiany opatrunków ,podawanie wszystkich leków do wenflona,podawanie kroplówki ,karmienie ze strzykawki opieka 24 godz, (żona stanęła na wysokości zadania-podziwiałem jej upór)Adaś zaczął chodzić ,sam załatwiał się w kuwecie (jaka był nasza radość) wyszedł na taras .Po wizycie u chirurga lekarz stwierdził "łapka pięknie się goi i jest uratowana ogłaszam ,że kryzys mamy zażegnany".
W piątek 10.06.2016 miał ściągnięte druty ,w sobotę strasznie napuchł mu pyszczek ,ale wieczorem wszystko zeszło więc nie jechaliśmy do weta.
12.06.2016. Śmierć zabrała Adasia
W niedziele Adaś nasikał na podłogę nie doszedł do kuwety miał duże problemy z chodzeniem,chował się i górną częścią głowy dociskał do ściany(znak ,że coś go bardzo boli)przeniosłem go na kocyk i zauważyłem ,że podbrzusze jest strasznie napuchnięte.(Nie przyjmował leków i kroplówki do wenflonu tylko pod skórę więc mogły sie robić takie wybrzuszenia-tak mówił wet) .Nagle dostał nerwowych ruchów i strasznie zawył ,ten jęk był z brzucha taki głęboki.Jeden ,drugi przerażający jęk (zdążyliśmy w jakiś sposób przywyknąć do jego pojękiwań te były nowe zupełnie inne)do kontenera i do weta.Tam kroplówki leki przeciw... ,ale nic nie pomaga.Jęki są przerażające nie mogę patrzeć jak Adaś cierpi i powiedziałem to"musimy go uśpić" żona nie chce się zgodzić weterynarz mówi ,że nie będzie protestował jak będziemy chcieli go uśpić.
Kroplówka kapie Adaś dostaje następnego ataku wrzeszczy strasznie, zaczyna się dusić,charczy żona woła weta by ten go uśpił(agonia) ten gdzieś poszedł ,w końcu wrócił poleciał po zastrzyk -Adaś pada z pyszczka piana dostaje zastrzyk ,ale się już nie rusza. :(
Zlecamy sekcje zwłok okazało się ,że nastąpiła perforacja dwunastnicy(wrzody i pęknięcie jelita i wylanie się wszystkiego na zewnątrz-straszny ból) winny lek Metacam .Dostawał osłonówki ,ale dopiero pod koniec leczenia.
Adaś był od samego początku w naszym mieszkaniu jest strasznie smutno bez niego nie możemy uwierzyć ,że już go nie ma.
Pusty jest ten dom

pawel242

Avatar użytkownika
 
Posty: 2
Od: Śro cze 01, 2016 14:58

Post » Śro cze 22, 2016 18:22 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Brak mi słów...Nie da się tego czytać. :placz:
(*)
Osiatkuj, proszę, ten balkon.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro cze 29, 2016 18:36 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

pawel242 pisze:Mój kochany kot Adaś odszedł w niewyobrażalnych mękach...


Bardzo Ci współczuję, jednak obydwoje z żoną wykazaliście się mega nieodpowiedzialnością, którą Wasz kot przypłacił życiem... :cry:
Dwa okna w naszym mieszkaniu zostały osiatkowane i koty siedzą TYLKO tam - na pozostałe, bez siatek, zwierzaki nie mają wstępu... Za nic w świecie nie wypuściłabym kota na niezabezpieczony balkon (a tym bardziej na IV piętrze)...
09.08.2018 zgasło Słońce... Irda, ukochany mój rudzielcze, tęsknię za Tobą każdego dnia... [*]

marta_kociara

Avatar użytkownika
 
Posty: 200
Od: Nie cze 14, 2009 20:49
Lokalizacja: Otwock

Post » Pt lip 01, 2016 9:56 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Wiem ,zdaje sobie z tego sprawę całą winę biorę na siebie

pawel242

Avatar użytkownika
 
Posty: 2
Od: Śro cze 01, 2016 14:58

Post » Czw paź 20, 2016 18:32 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Dzisiaj wyjątkowo ostra niewydolność nerek zabrała mojego Tupcia... Stan kota był tak tragiczny, że nie pozostało nic innego, jak skrócić mu męki :placz: U weta zryczałam się jak bóbr, a ze mną dwie wetki, które były świadkiem naszego pożegnania... Tupcio był ze mną 11 lat. To był właśnie TEN kot. Odratowany znajdek, który życie wywalczył sobie wyjątkowo donośnym miauczeniem... Niestety naszej ostatniej walki nie wygraliśmy...
Nie mogę znaleźć sobie miejsca... Chodzę po domu i wyję z bezsilności... Mój pasiasty burasek z białym gorsem, w białych rękawiczkach i dziurawych białych skarpetkach, któremu kropla mleka na zawsze została na nosku...
Obrazek

vega29

 
Posty: 6486
Od: Pt lip 31, 2009 13:39
Lokalizacja: Ostróda

Post » Pt paź 21, 2016 0:27 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Vega29 bardzo współczuję :cry:
Tupciu :cry:
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3872
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt paź 21, 2016 20:09 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Hey,

Postanowiłam opisać historię swojego kocurka tutaj, ponieważ ciężko jest mi znaleźć zrozumienie we własnym otoczeniu. Zacznę od początku...
03.10.br odszedł kawałek mojej duszy, mój pierwszy, ukochany kot. Kocia miłość mojego życia. Miał 8 lat.
Odszedł po 3 tygodniach walki o niego, a zaczęło się od tego, że kot wyraźnie schudł. Na początek morfologia, która nie była dramatyczna, poza lekką anemią i podwyższonym jednym wynikiem. Wet wysłał nas z kociem na USG jamy brzusznej i tu pierwszy cios... guz w jelicie cienkim, podejrzenie chłoniaka. Kolejne badanie- biopsja cienkoigłowa- wynik niejednoznaczny (w opisie informacja, że może wskazywać na stan zapalny). Światełko w tunelu, delikatna nadzieja. Pytanie weta- podajemy leki przeciwzapalne czy biopsja gruboigłowa, z tym, że jeśli poda się leki to i chłoniak (jeśli to nim jest) też zareaguje i nie da to nadal precyzyjnej odpowiedzi? Podjęłam decyzję o biopsji gruboigłowej żeby mieć 100% pewność z czym walczymy.
Poniedziałek, 3.10 o 12:30 wyznaczona biopsja... Jakiś czas później telefon z kliniki, że właśnie otworzyli kota, ale tam zaraz wejdzie niedrożność jelita, więc sugerują żeby wyciąć całą zmianę i z tego pobrać wycinek do badania. Bez wahania zgadzam się, wszystko żeby tylko kocia ratować. Koło godz. 17:30 dzwonię do kliniki spytać o stan kotka, pani wesołym głosem informuje mnie, że kotek ma się dobrze, operacja się udała, jest stabilny, podadzą jeszcze tylko kroplówkę wzmacniającą, leki przeciwbólowe i na 20:00 umówiłam się na odbiór kota... Niecierpliwe oczekiwanie na wyznaczoną godzinę, zaklepany urlop żeby zająć się kociem po operacji... Godzina 19:20 telefon z kliniki... kotek odszedł... poszedł skrzep do płuc... reanimowali godzinę... serce jeszcze biło, ale płuca nie podjęły pracy...
Szok, koszmarna rozpacz, żal niemiłosierny... Tak bardzo już się cieszyłam, że zaraz go przytulę...
Oczywiście wyrzuty sumienia, obwinianie siebie, że mogłam iść z nim wcześniej do weta, mogłam zdecydować się na leki a nie na tak poważny zabieg, że mogłam do innego weta iść, mnóstwo myśli co mogłam zrobić inaczej... żal do kliniki, że może nie dopilnowali go tak jak powinni, że może coś spartolili... Nawet żal do samego kocia, że się poddał chociaż ja tak o niego walczyłam...
Mijają prawie 3 tygodnie, a ja cały czas nie umiem się z tym pogodzić, nie umiem się pozbierać, codzienne opłakiwanie go wykańcza mnie... zero radości, nic mnie nie cieszy... Jakby ktoś wyrwał mi kawałek duszy, właśnie ten kawałek odpowiedzialny za radość...
Irytuje mnie potwornie to jak wszyscy dookoła mówią mi co mam czuć... Czas się podnieść, życia mu nie wrócisz. WIEM! DOSKONALE TO WIEM! Cudów nie ma. Tylko, że ja nie umiem panować nad swoimi emocjami. Jedni szybko zapominają o zwierzaku a inni jak ja bardzo długo. Czemu ktoś ma mi mówić ile czasu mam opłakiwać przyjaciela (bo tym dla mnie był)? Brak zrozumienia we własnym otoczeniu naprawdę nie pomaga...
Jedyne co mogę to płakać ukradkiem kiedy inni nie patrzą...

Mikanowa83

 
Posty: 1
Od: Pt paź 21, 2016 19:33

Post » Wto paź 25, 2016 0:08 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Mikanowa83 bardzo Ci współczuję :(
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3872
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto paź 25, 2016 9:33 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Bardzo współczuję.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13512
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Nie paź 30, 2016 10:16 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Współczuję straty przyjaciela .(*)

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 193 gości