Jak pogodzić się ze stratą kota?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 26, 2018 21:51 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

agatamfrisco❤️
Współczuję z całego serca!!!!! Bardzo mi przykro.
Trzymaj się.

Dorka ...

 
Posty: 18
Od: Pt sie 04, 2017 14:16

Post » Wto lis 06, 2018 7:41 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Ja również nie mogę się pozbierać po stracie przyjaciela. Miesiąc temu musieliśmy podjąć decyzję o uśpieniu jednego z naszych chłopców. Dalej nie mogę się z tym pogodzić.

Dokładnie dwa lata, miesiąc i dwa dni temu przywieźliśmy do domu drugiego kota, biało-szaro-czarnego bengala, którego nazwaliśmy Orionem, do towarzystwa dla naszego starszego kota bengalskiego Kiriana. Wprowadzenie przeszło tak gładko że nie mogliśmy w to uwierzyć. Trzeciego dnia jak chłopcy byli razem w jednym pomieszczeniu, już spali razem i myli się nawzajem. W zeszłym roku mieliśmy urwanie głowy bo Orion złamał tylnia łapkę i przez okrągły miesiąc spaliśmy na zmianę by zawsze ktoś przy nim był. Zżyliśmy się wtedy bardzo.

W połowie września zaniepokoiło nas Orionowe jedzenie. Z dnia na dzień jadł coraz mniej. Żadnych innych objawów. Nie było spadku aktywności, nie było problemów z zabawą. 29 pojechaliśmy z chłopakami do weta na szczepienia i poprosiliśmy o zbadanie chłopców. Kirian był w porządku, ale u Oriego znaleźli guza w jamie brzusznej. Został w lecznicy na noc, mieli mu zrobić badania i zdecydować co dalej. Rano telefon od weterynarza był miażdżący: trzeba od razu operować bo zagraża życiu. W piątkowe popołudnie Ori wylądował na stole operacyjnym. I tu się zaczął horror. Kolejny telefon, w trakcie operacji wyszło, że guza nie da się usunąć w całości. Jest tak rozległy że weterynarze zalecali nie wybudzać go wcale z narkozy. Nie potrafiliśmy dać mu odejść bez pożegnania. Spędził weekend w klinice, codziennie mogliśmy przez godzinę zjawić się na odwiedziny. Był taki słaby, obolały, ale za każdym razem mruczał na nasz widok. Lekarze prognozowali że to rak lub chłoniak, więc jedyna opcja po wynikach biopsji będąca chemioterapią, mimo iż dawała słabą nadzieję, była to zawsze nadzieja.

W poniedziałek Ori wrócił do domu. Był taki szczęśliwy, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Już w samochodzie mruczał z zadowoleniem, a w domu istne piekło urządził biegając wszędzie i skacząc na wszystkie meble by sprawdzić czy wszystko jest jak być powinno. Przeniosłam się z sypialni do salonu na kanapę, by spać tuż obok jego kojca gdyby czegoś potrzebował. Wstawałam na najlżejszy dźwięk wydany przez niego. A Oriona nie dało się nie zauważyć pod względem wydawanych przez niego dźwięków. Wszystko musiał zawsze oznajmiać światu. Czasem mieliśmy dość jego "wrzasków", ale przez to, że zawsze szukał naszej bliskości wybaczylibyśmy mu wszystko. Był bardziej jak pies pod względem podejścia do nas. Zawsze się z nami witał jak wracaliśmy do domu. Zawsze z nami spał. Przytulał się kiedy tylko mógł. Lubił być noszony na rękach. Nie ważne co z nim robiliśmy, ważne że cokolwiek i był szczęśliwy. Ja od dwóch lat nie mogę pracować ze względów zdrowotnych, więc codziennie witał mnie jak wstawałam, chodził za mną wszędzie. Bawił się ze mną gdy siedziałam w wannie a on próbował wyłowić moja stopę. Był wszędzie i zawsze, byliśmy nierozłączni. WIelokrotnie mąż się śmiał że Orion to zdecydowanie mój kot, a Kirian jest jego. Dlatego diagnoza jaka dostaliśmy po biopsji była dla nas dewastująca. Zaawansowane stadium FIP. Nawet lekarze się tego nie spodziewali. Z dnia na dzień słyszałam jak coraz gorzej i głośniej oddycha. Z czwartku na piątek było już tak kiepsko że prawie nie wstawał, 6 dni po operacji, a przy wydechu słychać było pękający bąbel płynu w płucach. Przez pół nocy czytaliśmy z mężem o chorobie naszego chłopca i byliśmy coraz bardziej załamani. Widząc z jaką prędkością choroba go niszczy zdecydowaliśmy że nie chcemy by udusił się płynem z płuc, co niestety zbliżało się do nas z prędkością rozpędzonego pociągu. W piątek rano, dokładnie tydzień po operacji zadzwoniłam by weterynarz przyjechał do nas do domu i uśpił naszego skarba.

Spędziliśmy dzień na byciu razem, próbach zabawy i spaniu w ulubionych miejscach. Jednak gdy przyjechał weterynarz strasznie się zestresował. Po pierwszej dawce środka nasennego wyraźnie poczuł się lepiej bo jego oczy szeroko się otworzyły i patrzył na nas jak wcześniej, zanim ten cały koszmar się zaczął. Dostał potrójna dawkę środka nasennego i nie zasnął. Musiałam zdecydować że mają podać środek który zatrzyma jego serduszko gdy cały czas był przytomny. Nie potrafię się z tym pogodzić. Brakuje mi go każdego dnia, wszystko o nim przypomina. Cisza dźwięczy mi w uszach, bo Kiri rzadko się odzywa. Staram się poświęcać mu więcej czasu i uwagi bo on też bardzo to przeżywa. W dniu gdy musieliśmy dać Orionowi odejść był przez cały czas w tym samym pomieszczeniu i patrzył się na niego. Przez kilka następnych dni, gdy mąż wracał z pracy, przychodził i sprawdzał czy przypadkiem Ori nie wróci z nim. Mniej je i nie bardzo chce się bawić. Dużo przychodzi na kolana, czego nigdy nie robił. Nawet odzywa się częściej. Staram się robić co tylko mogę by mu to ułatwić ale serce mi płacze za ukochanym dzieckiem.
W dodatku obawiamy się o jego zdrowie, bo choć na teraz wydaje się że wszystko jest w porządku, koronowirus może zmutować w każdym momencie a wiemy że miał z nim kontakt. Gdy usłyszeliśmy diagnozę na miejsce wskoczył drobny kawałek układanki. Po wprowadzeniu Oriona, Kirian przez dwa tygodnie miał biegunkę i wymioty, bylismy z nim u waterynarza, ale wszystko było zepchnięte na karb stresu spowodowanego zmianą karmy i wprowadzeniem nowego domownika. Teraz już wiemy, że było to spowodowane wirusem. Codziennie wypatruję u niego oznak i boję się, że możemy i jego stracić. Robi się to już paranoją. Jak nie wypłakuje sobie oczu, to sprawdzam czy z nim wszytsko w porzadku. Nie mogę sobie z tym poradzić.
Orion był dla nas trojga kimś specjalnym. Naszym małym cudem. Pustka i cisza które zostały strasznie bolą. :cry: :cry: :cry:

Italina

Avatar użytkownika
 
Posty: 1
Od: Wto lis 06, 2018 5:43

Post » Wto lis 06, 2018 17:44 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Bardzo współczuję, dobrze wiem, co czujesz :(
Minęło niewiele czasu, w końcu ból osłabnie, lecz nie minie nigdy.

W październiku minęło 5 lat, odkąd pożegnałam moją kotkę, tą jedyną, najważniejszą. Od czasu do czasu, niespodziewanie - ból powraca i nie ma na to rady.

Pamiętaj, że koty też cierpią z powodu utraty towarzysza, też potrzebują czasu, żeby poczuć się lepiej.

Trzymajcie się wszyscy

Shidri

 
Posty: 379
Od: Śro sie 01, 2018 10:46

Post » Wto lis 06, 2018 19:31 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Italina przykro z powodu straty koteczka. FIP jest bezlitosny. Mi na to paskudztwo odeszły 2 młode kotki i cały czas boję się tej choroby/wyroku, nie umiem spokojnie żyć niestety. Trzymaj się.

aga66

 
Posty: 6094
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Pt lis 09, 2018 11:14 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Witam chciałam podzielić się swoją historią być może ku przestrodze,a być możę po to by choć trochę uśmierzyć potwory ból po stracie.Miałam wielkie szczęście być właścicielką najcudowniejszej kotki na świecie :201458 Miałam ją od jej maleńkości pochodziła od kotki którą uratowałam z bratem gdy miałam 8 lat i również miała cudowny charakter miała na imię Kaja. Z Kaji w 2006 roku przyszła na świat Fifi,moja koteczka pół dachowiec pół main coon prawdziwa piękność z anielskim charakterem i puchatą biało szarą sierscią.Od tamtej pory byłyśmy nie rozłączne.Traktowałam ją jak dziecko,a ona mnie jak mame,była zawsze przy mnie lub na mnie :201461 kochała całą naszą rodzine troszczyła się o moją córeczke która przyszła na świat 2009 roku.Była zdrowa choć przeżyła dwa upadki z 2 piętra,a pózniej przeprowadzkę do nowego domu.Była bardzo szczęśliwym kotkiem i bardzo kochała ludzi.Niestety odeszła 30 pazdziernika 2018 roku.Od tygodnia mało jadła i zaczeła niknąć w oczach po wizycie u weterynarza usłyszałam praktycznie wyrok :cry: guz w brzuchu wielkości 4cm prawdopodobnie rak.Postanowilismy ją ratować operacją usunięcia guza ,ale podczas operacji doszło do komplikacji i niestety nic nie dało się zrobić :cry: Płakałysmy z córką przez tydzień do dziś wystarczy ,że o niej pomyśle a łzy same napływają do oczy.I ta pustka w domu w miejscach w których zawsze siedziała.Do tego smutek córki i podpuchnięte oczka od płaczu-okropność :cry: Chcąc złagodzić ból po stracie zaczełam szukać nowego kociaka by jakoś zapełnić tą pustkę i zająć córkę opieką nad nowym kotkiem.Znalazłam ogłoszenie na Olx-ie sprzedam kotki rasy main coon 12 tygodniowe szczepione i odrobaczone bez rodowodu za 800zł.Skontaktowałam się i 3 listopada syn tej pani przywiózł nam kicie,niestety zapomniał książeczki,ale pani wysłała mi pózniej zdjęcie szczepień kotki więc jakoś się nie przejełam bo kicia była śliczna i zadbana.W domu trochę miałczała i była wystraszona ,ale po jednym dniu zaczeła się oswająć z nowym środowiskiem,ładnie jadła i siusiała do kuwetki.Najważniejsze,że na twarzy córki zagościł znów uśmiech wręcz radość :201461 Od początku łzawiło jej oczko,ale przemywałam je i myślałam,że to nic takiego.Niestety w poniedziałek wieczorem przestała jeść,a we wtorek wymiotowała żółcią co dwie godziny i była osowiała.Poszłam wieczorem do weta dał zastrzyk przeciwwymiotny i kazał czekać do rana czy przejdzie.Niestety zastrzyk nie pomógł kicia wymiotowała jeszcze więcej i odwadniała się,więc popedziłam z mężem na nocną pomoc.Przeswietlenie próba pobrania krwi nie możliwa bo krew po prostu nie leciała dostała antybiotyk,kroplówki i do domu.W domu wymioty rano znowu do weta i tym razem pobrał krew z szyi i po testach wyrok Panleukopenia szybko surowica i wszystko co potrzeba,wieczorem zabrałam kicie do domu na noc zajmowałam się nią przez noc -widok straszny ślinotok,dyszenie,oczka załzawione,totalny brak sił -tyle że wymioty ustąpiły i nawet trochę mruczała miałam cichą nadzieje,że się uda.W czwartek rano znowu do weta na cały dzień została,przyjeżdzam do weterynarza i dowiaduje się,że kicia odeszła :cry: szok bo robiliśmy wszystko co można,a tu taki pech.Chciałam ulżyć w cierpieniu córce,a przysporzyłam jej więcej cierpienia.Brak słów .Weterynarz powiedział,że skoro była szczepiona 24.09 to kolejne powinna mieć 15 pazdziernika ,a nie miała ja ją miałam zaszczepić,ale było już za pózno. Rozmawiałam z właścicielką i mówi,że reszta jest zdrowa.Obiecała mi kociaka na wiosnę.Nie wiem co mam myśleć.Mam skażony dom na pół roku i załamaną córke .Nie wierze we własnego pecha.Nigdy nie widziałam tak strasznej choroby u kotów.

Paulina 1988

Avatar użytkownika
 
Posty: 19
Od: Pt lis 09, 2018 9:31

Post » Pt lis 09, 2018 17:06 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Kupiłaś kota z pseudohodowli. Jestem pewna, że kotka nie miała szczepienia a przysłana fotka to ściema, oszustwo.
Nie kupuj następnego kota z tego miejsca, bo znowu przyłożysz rękę do rozwijania ohydnego interesu tej pseudohodowczyni.
Nie widziałaś w jakich warunkach kotka mieszkała, nic nie wiesz o jej matce, prawdopodobnie zmuszanej do rodzenia miotu za miotem aź do całkowitego wyczerpania. Często tak wyeksploatowane kotki kończą swój żywot na ulicy.
W takich miejscach, nastawionych na maksymalny zysk przy minimalnych kosztach koty jedzą byle co, nigdy nie widując weterynarza. O chowie wsobnym nie wspomnę.
Nie kupuj kota z tego miejsca ani temu podobnego :!:

Kotka musiała przyjechać już zarażona, nie miała gdzie się zarazić, jeśli przyjechała prosto od tych oszustów. Myślę, że zostałaś okłamana i pewnie inni nabywcy też.

Shidri

 
Posty: 379
Od: Śro sie 01, 2018 10:46

Post » Pt lis 09, 2018 17:22 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Poradziłabym ci poszukac kota w schronisku, warto dać takiemu zwierzęciu dom, zwłąszcza maluchy są tam narażone na choroby i śmierć, ale najpierw powinnas poczytać jak dbać o kota, jak zabezpieczyć dom, bo kolejny kot może nie mieć szczęścia i nie przeżyje upadku z okna.
To nie ty masz pecha, pecha miały koty.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2744
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Pt lis 09, 2018 19:25 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Popieram Shidri i haszek. Można zaadoptować zaszczepionego kotka i unikniesz pp. Co nie znaczy, że nie zachoruje na coś innego. Mojej Kitce udało się wygrać z pp, to straszna choroba. Współczuję Wam bardzo, szkoda koteczki.

aga66

 
Posty: 6094
Od: Nie mar 05, 2017 18:46

Post » Wto kwi 16, 2019 7:59 Re: (4) Mika(*), Tato(*), Mama(*), Szaronka (*)..co dalej?

Nie wiem czy piszę w dobrym wątku, bo łzy zalewają mi oczy. Jestem nowa na forum, zalogowalam się bo szukam choćby cienia pocieszenia. Wczoraj odeszła moja ukochana kicia - Bajka, która była ze mną raptem niecałe 2 lata. W lipcu 2017 udało się ją ocalić od śmierci i mimo, że kulała i nie odzyskała 100% sprawności chyba była szczęśliwa, ale bardziej niż ona mnie ja potrzebowałam jej. Dziś pierwszy raz obudziłam się bez niej i choć wiem, że już nie cierpi to nie potrafię sobie poradzić z tym, że jej nie ma. Nie mogę znieść tego, ze tym razem nie umiałam jej wyrwać z ramion śmierci.

horyzontzdarzen

 
Posty: 5
Od: Wto kwi 16, 2019 7:50
Lokalizacja: Radom

Post » Wto kwi 16, 2019 14:02 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Rozumiem Cię i bardzo współczuję. :(
Bajeczko [*]
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34180
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Wto kwi 16, 2019 15:50 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Odszedł członek rodziny..to strasznie boli, na szczęście dla nas, chociaż pamięta się zawsze, to ból się wycisza.
Bardzo współczuję :(
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Wto kwi 16, 2019 16:46 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Dziękuję za wsparcie. Od rodziny słyszę, że jestem już dorosła i że to "tylko" zwierzę. Bajkę przyjęłam pod swój dach w lipcu 2017 roku. Mialam już jednego kocurka Misia i nie planowałam poszerzania kociej rodziny, ale jej historia była wyjątkowo tragiczna i nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Bajcia jako mały kociak została zmaltretowana - niewiadomo przez kogo, w każdym razie miała polamana tylną łapkę i ogon. Nikt nie chciał się nią zająć,a czas biegł nieubłaganie z niekorzyścią dla niej. Gdy ją przywieziono do mnie, była kruszynką, która mimo traumatycznych przejść od razu tuliła się i szukała ciepła człowieka. O dziwo dosyć szybko nawiązała dobrą relację z moim kocurkiem. Walczyliśmy dzielnie o tą łapkę i po kilku miesiącach udało się uwolnić ją od stabilizatora. Kulała, ale i tak była bardzo sprawna, ruchliwa, wesoło brykała po mieszkaniu i wszystkich zachwycała swoim szylkretowym futerkiem. Była naszym ogromnym skarbem, któremu staraliśmy się każdego dnia okazywać miłość i dawać bezpieczeństwo. Nie chorowała długo - raptem tydzień, a gdy była już nadzieja, że z tego wyjdzie okazało się, że to niestety FIP i nic nie mogę z tym zrobić. Jedyne co, to zmniejszyć jej cierpienie. Przytuliłam ją i ucałowałam ją na koniec, żeby wiedziała, że kocham ją do samego końca i że zawsze będę. Przepraszam Skarbie, że tym razem nie znalazłam możliwości, aby wyrwać Cię śmierci. Mam nadzieję, że jesteś teraz razem z Rudym,który odszedł od nas 19 lipca 2018 roku.

horyzontzdarzen

 
Posty: 5
Od: Wto kwi 16, 2019 7:50
Lokalizacja: Radom

Post » Wto kwi 16, 2019 17:46 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Straszne jak odchodzi przyjaciel na czterech łapkach :cry: Bardzo Ci współczuję. U mnie lekarstwem zawsze był kolejny pupil, ale każdy jest inny. Czasem potrzebujące i cierpiące zwierzątko samo nam wpada znienacka pod nogi. Tego Ci życzę :kotek: :201494 Trzymaj się!
Kocham moje 8 łapek w domu:)
"Im bar­dziej poz­naję ludzi, tym bar­dziej kocham zwierzęta" /George Bernard Shaw/

stokrotka1

Avatar użytkownika
 
Posty: 72
Od: Czw paź 06, 2011 22:09
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Śro kwi 17, 2019 8:03 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Wiem, że tak by było najlepiej, uratować innego kociaka od podłego losu, ale na samą myśl pęka mi serce i czuję, że to może byłyby próby zastąpienia Bajci a jej się przecież nie da zastąpić... ona jest .. była jedyna w swoim rodzaju. Chciałabym, żeby trochę mniej bolało, ale nadal jest tak samo. Wczoraj odebrano ją z lecznicy, w ciągu kilku dni ma się odbyć indywidualna kremacja. Choć tyle jeszcze mogę dla niej zrobić.

horyzontzdarzen

 
Posty: 5
Od: Wto kwi 16, 2019 7:50
Lokalizacja: Radom

Post » Śro kwi 17, 2019 10:19 Re: Jak pogodzić się ze stratą kota?

Na wszystko przyjdzie czas.
Przytulam
[*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55321
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 219 gości