Prośba o opinię i radę kocurek z Wrocławia

Witam
Mam wielką prośbę o podzielenie się opinią, o radę dotyczącą mojego kocura. Opiszę sprawę od początku: Wituś ma 6 lat i odkąd przygarnęłam drugiego kota jakieś 3 lata temu Wituś złapał od znajdki tzw. koci katar, leczono go antybiotykami, infekcje oka, dziąseł, gardła powracały tak często, że zaczęto podejrzewać u niego kocią białaczkę, na szczęscie testy wyszły ujemne. przez około półtora roku Wituś był zdrów, jakiś rok temu załapał zapalenie spojówek(leczone maścią z antybiotykiem i kroplami). Wczoraj byłam u weterynarza bo oczko znów zaczeło mu ropieć, mrużył je. Przy okazji miałam dwa problemy: pierwszy z nieświeżym oddechem drogi z popękanymi poduszeczkami na łapkach. Weterynarz u którego byłam stwierdził, że wszystkie trzy dolegliwości są objawem właśnie "kociego wirusa", który Witusia zaatakował. O dziwo zamiast standardowych nakłuć i kuracji antybiotykami zalecił mi podawanie lizyny (podobno to jakiś aminikwas) a co do kwestii pyszczka okazało się, że stan dziąseł jest zły, potrzebne będzie odkamienianie a tymczasem mam podawać mu Fresh Aid jakiś środek odkażający, natomiast oko mam przemywać mu naparem z ziela świetlika...i tyle. Zero antybiotyków...nic. Z jednej strony się ucieszyłam, bo kocurek tak sługo był faszerowany antybiotykami i ma taką słabą odporność, że pomyślałam, że to nawet dobrze. Dodam, że jeszcze pół roku temu moimi kotami opiekował się inny wet ale przeprowadziłam się i musiałam siłą rzeczy zmienić klinikę. Zasatanawiam się czy siedzeć spokojnie i dokarmiać kota tymi specyfikami, które nie są de facto lekami czy wybrać się do innego weterynarza:/ Martwię się o Witusia, że wysiądą mu nerki przez ten kamień np. jeśli ktoś porządnie się nim nie zaopiekuje. Czy ktoś miał podobny problem? Czy ktoś może polecić dobrego wet we Wrocławiu?
Pozdrawiam i będę wdzięczna za każdą radę!!
Mam wielką prośbę o podzielenie się opinią, o radę dotyczącą mojego kocura. Opiszę sprawę od początku: Wituś ma 6 lat i odkąd przygarnęłam drugiego kota jakieś 3 lata temu Wituś złapał od znajdki tzw. koci katar, leczono go antybiotykami, infekcje oka, dziąseł, gardła powracały tak często, że zaczęto podejrzewać u niego kocią białaczkę, na szczęscie testy wyszły ujemne. przez około półtora roku Wituś był zdrów, jakiś rok temu załapał zapalenie spojówek(leczone maścią z antybiotykiem i kroplami). Wczoraj byłam u weterynarza bo oczko znów zaczeło mu ropieć, mrużył je. Przy okazji miałam dwa problemy: pierwszy z nieświeżym oddechem drogi z popękanymi poduszeczkami na łapkach. Weterynarz u którego byłam stwierdził, że wszystkie trzy dolegliwości są objawem właśnie "kociego wirusa", który Witusia zaatakował. O dziwo zamiast standardowych nakłuć i kuracji antybiotykami zalecił mi podawanie lizyny (podobno to jakiś aminikwas) a co do kwestii pyszczka okazało się, że stan dziąseł jest zły, potrzebne będzie odkamienianie a tymczasem mam podawać mu Fresh Aid jakiś środek odkażający, natomiast oko mam przemywać mu naparem z ziela świetlika...i tyle. Zero antybiotyków...nic. Z jednej strony się ucieszyłam, bo kocurek tak sługo był faszerowany antybiotykami i ma taką słabą odporność, że pomyślałam, że to nawet dobrze. Dodam, że jeszcze pół roku temu moimi kotami opiekował się inny wet ale przeprowadziłam się i musiałam siłą rzeczy zmienić klinikę. Zasatanawiam się czy siedzeć spokojnie i dokarmiać kota tymi specyfikami, które nie są de facto lekami czy wybrać się do innego weterynarza:/ Martwię się o Witusia, że wysiądą mu nerki przez ten kamień np. jeśli ktoś porządnie się nim nie zaopiekuje. Czy ktoś miał podobny problem? Czy ktoś może polecić dobrego wet we Wrocławiu?
Pozdrawiam i będę wdzięczna za każdą radę!!