Strona 1 z 3

Romans z góralami -potrzebny transport do Warszawy

PostNapisane: Czw mar 01, 2012 20:12
przez Tosza
Jak to w romansach bywa, już w tytule jest kłamstwo, bo koty są kościeliskie a nie zakopiańskie, ale ponieważ funkcjonują w kilku wątkach jako koty zakopiańskie, to niech już tak zostanie.
Romans, jak to romans, zaczął się niewinnie; ale od dwóch tygodni mam w domu dodatkowe 7 kotów, mniej lub bardziej dzikich i końca tego "romansu" nie widać :mrgreen:
Zaczęło się jesienią od telefonu od osoby, której kiedyś, na prośbę fundacji pomagałam łapać koty, bo miałam blisko.
"W Kościelisku jest gromada kotów, jeden mały, z zaklejonymi oczkami, nie rusza się. Co robić?"
" Przywieźć." :mrgreen:
Malutka Maryna miała kk, początkowo nie było wiadomo, czy ma oczy. Nie była w stanie ogólnie złym-nie ruszała się, bo nic nie widziała. Po kilku dniach intensywnej antybiotykoterapii nie było sladu po chorobie. Maryna od listopada ma nowy dom. Oto Maryna:
Obrazek
Niecały miesiąc później przyjechał oblepiony kupą, trzęsący się, niewiele starszy czarny kocurek-pasożyty wewnętrzne. Tez już w nowym domu. W tym czasie okazało się, że stado jest duże i wprawdzie mieszka w dużym domu, ale dom jest opuszczony. Koty dokarmia starsza pani, ale zwierzęta sie mnożą.
Dwa tygodnie temu byłam z Dominiką, która "znalazła stado :mrgreen: na pierwszej łapance. Koty były głodne i niczego nie podejrzewały, wchodziły do łapki po dwa :) . Przywiozłyśmy siedem:
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Zostały wykastrowane. Rudy jeszcze przed zabiegiem dziwnie oddychał, niebieska miała szanse na dom, ale była kompletnie dzika i według mnie nie rokowała na oswojenie-wróciła do siebie, podobnie jak jej bura rówieśnica. Półrocznym maluchom postanowiłam szukac domu, dwa mają domy zarezerwowane. Dobrze było do wczoraj, dziś maluchy maja ponad 40 stopni gorączki, w piwnicy mam potwora, któremu wymiana misek to igranie ze śmiercią, a w niedzielę jedziemy po następne.

To kursywą, to zapowiedź kolejnego odcinka-jak w polskich serialach :lol:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Czw mar 01, 2012 20:17
przez iwona66
Brzmi całkiem ,całkiem :mrgreen: czekam na c.d. :ok:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Czw mar 01, 2012 20:27
przez itaka
Też czekam na cd :kotek:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Czw mar 01, 2012 20:28
przez kotx2
:kotek:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Nie mar 04, 2012 21:13
przez Tosza
Koty na skórki i Hannibal Lecter w piwnicy :roll:
Trzy dni po przywiezieniu kotów, z których jeden ( rudy) był bardzo proludzki, mruczący i korzystający z kuwety, dostałam telefon z jednej z krakowskich fundacji. Czy łapałam koty w Kościelisku, bo chyba coś wspominałam, a poszukuje mnie po wszystkich krakowskich organizacjach jeden pan, bo prawdopodobnie przy okazji zwinęłam jego kota, a pan się boi, że ktoś podszywa się pod fundację i łapie koty na skórki 8O . Czy można podac mój numer? Można.
Pan bardzo sensowny, również on dokarmia koty, dom raczej szybko się nie sprzeda, bo sprawy własnościowe są bardzo skomplikowane, więc koty mają gdzie mieszkać. Znał z opisu wszystkie koty, łacznie z charakterem, niestety nie zabrałam jego kotki ( była wysterylizowana, więc ostatecznie wydałoby się podczas zabiegu :mrgreen: ). Za kilka kolejnych dni zadzwonił, że kotka , choć trochę poturbowana, wróciła.
Rudy od początku dziwnie oddychał. Było to widoczne zwłaszcza, gdy leżał na boku; najpierw unosił się brzuszek, co jest typowe, ale później przepona, łopatka i na koniec przednie łapki. I to już normalne nie było. Po osłuchaniu przez weterynarza, została podjęta decyzja o kastracji pod inną narkozą i wprowadzeniu silnego antybiotyku. Decyzja okazała się słuszna, bo po czterech dniach i wizualnie i osłuchowo wszystko wróciło do normy. Kot na wszelki wypadek był u mnie dwa tygodnie. Dziś wrócił do siebie i podobno przy wypuszczaniu z transporterka pobił rekord w biegu na krótki dystans. :lol: Razem z nim wróciła ( też po dwóch tygodniach) czarno-biała spokojna koteczka, która dla odmiany miała tasiemca.
Z tej pierwszej łapanki po tygodniu( tydzień temu) wróciły do siebie dwie kotki. Nie było żadnych komplikacji, a koty były tak zestresowane, że stwierdziłam, że tak będzie dla nich lepiej.
Tydzień temu przywiozłam sobie do podmiany dwa kolejne koty-jedyne dwa, które się pojawiły;burą koteczkę i biało-burego kocurka z różowym noskiem i wyglądem niewiniątka, będącego namacalny uzasadnieniem tezy, że pierwsze wrażenie bywa mylące. :mrgreen:
Dziękuję losowi za to , że natchnął mnie i po zabiegu umieściłam koty w osobnych klatkach. Kotka była wystraszona, ale obsługiwalna, natomiast kocurek warczał,pluł i rzucał sie na pręty klatki na sam mój widok. Picie wlewałam mu konewką ( którą bił), jedzenie wrzucałam przez tube po ręcznikach papierowych ( którą...bił :mrgreen: ), "barłóg" wymieniłam co kilka dni, wyciagając go przez malutką szparę w klatce prętem zakończony haczkiem ( pręta wyjątkowo nie bił). Oba koty dzisiaj wróciły do siebie (kota po tygodniu, bo miała problemy z wypróżnianiem na tle raczej stresowym).
Hannibala ( który miał dodatkowo zabezpieczone wszystkie zasuwki w klatce drutem) próbowałam dziś przed podróża do domu przełożyc do transporterka. Cóż z tego, skoro przez małe drzwiczki kontenerek nie wszedł do klatki, a dużych bałam się otworzyć, bo kot standardowo pluł, prychał i walił łapą z szybkościa prawdziwego drapieżnika. Zdjęłam więc drzwi od piwnicy i wyniosłam tą uwięzioną furie. Pojechał do siebie jak prawdziwe panisko- w małym kenelu, ale i tak dużym w porównaniu ze zwykłym transporterem. Całą podróż HL zachowywał się jak baranek-nawet nie syknał, więc dodatkowo wyszłam na idiotkę :roll:
Zostały mi trzy półroczne podrostki sprzed dwóch tygodni , bo zachorowały, miało nic dzis nie przyjeżdzać, ale przyjechało cos czarno-białego, co siedziało bez ruchu w kartonie na chrupki i darło się w niebogłosy. Dało się podobno złapać rękami, ale po przyjeździe na mnie warczało, więc po doświadczeniach z Hannibalem Lecterem , zostawiłam w kontenerku, dałam jeść, postawiłam na macie grzewczej i jutro idziemy do weta. O ile mozna polegać na mojej diagnozie (postawionej na podstawie spojrzenia na kota przez kratki kontenera :lol: ), choruje na to samo, co podrostki.
Niestety nie złapała się kocica podejrzana o ciążę. A było blisko.
cdn

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Pon mar 05, 2012 12:17
przez Tosza
Złapany wczoraj kot jest kompletnie dziki. Dał się złapać, bo prawdopodobnie umiera. :( Jeszcze nie wiadomo, co mu jest.

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 0:10
przez Tosza
"Nowy" kot został wczoraj uśpiony. Wcale nie był taki nowy :( -od dawna nie jadł ( wykazał to rtg), miał nieoperacyjne guzy w jelicie i na wątrobie.( rtg i badanie palpitacyjne-podobno bardzo rzadko udaje sie wymacać guzy na wątrobie u kota-u niego sie dało :( ). Nie miał juz sił na nic. Krzycząc prosił o pomoc-dostał jedyna możliwą :( :(
Guzy mogą mieć ( z dużym prawdopodobieństwem) podłoże białaczkowe. Ale nie przetestuje wiarygodnym testem 20 kotów. poza tym, co by mi to dało? Większość z nich jest kompletnie dzika :(

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 8:54
przez Tosza
Trzy półroczne kociaki od początku stanowiły pewien problem;dały się złapać rękami, są młodziutkie i kolorowe. Postanowiłam je ogłosić, ogłoszenia z niewiadomych powodów pojawiły sie w warszawskim Metrze :mrgreen: i przez dwa dni urywały się telefony do ludzi z Warszawy, Szczecina, Rzeszowa ( Ci ostatni prawdopodobnie jechali pociągiem, w którym było wyłożone Metro :roll: )
Jeden z kociaków prawdopodobnie pojedzie do Warszawy, drugiego ktoś w Krakowie chciał brać już, natychmiast ostatecznie na drugi dzień. Jak powiedziałam, że dopiero za kilka dni, to kontakt się urwał.
Kociaki są niestety dzikawe i nie robia postepow w oswajaniu się. Pani z Warszawy mimo to chce kota. TYdzień po sterylizacji wypuściłam koty z "ich pokoju", bo ktoś przyszedł je oglądać. I jeszcze tego samego dnia jeden zaczął kichać, drugi posmutniał, a następnego dnia miałam już trzy małe, kolorowe szmatki, które niestety cudownie ożywały, jak próbowałam je złapać. Wszystkie trzy maja kaliciwirozę, dziś jest już całkiem dobrze, same jedzą, ale znów mieszkają w klatce, bo łapani ich do podawania leków to mnóstwo mojego zmarnowanego czasu i ich stresu. Zastanawiam się, skąd wziął się wirus, bo tylko one zachorowały ( fakt że wszystkie pozostałe są dużo starsze).Chyba niemożliwe, że puszczenie ich luzem miało taki skutek, bo objawy wystąpiły prawie natychmiast.

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 10:06
przez kalewala
Będę zaglądać, choć pomóc nie mogę...

Z wielkim podziwem.

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 10:21
przez Tosza
annskr pisze:Będę zaglądać, choć pomóc nie mogę...

Z wielkim podziwem.

O! ktoś czyta :) Bo myślałam, że piszę wyłącznie dla siebie-taki blog :lol:
Też się dziwię-samej sobie :mrgreen:
Rozważam czy wystąpić o pomoc do gminy Kościelisko, ale wolałabym, by wsparli akcję finansowo, a nie przysłali"pracownika" z łapką i gdzieś wywieźli, więc na razie próbuję dowiedzieć się czegoś nieoficjalnie

Re: Romans z góralami czyli wątek kotó zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 10:31
przez kalewala
Tosza pisze:O! ktoś czyta :) Bo myślałam, że piszę wyłącznie dla siebie-taki blog :lol:
Też się dzwię-samej sobie :mrgreen: [ /quote Lubie takie blogi - opis konkretó, bez dyskusji, czsem zbyt gorących :wink:

Tosza pisze:Rozważam czy wystąpić o pomoc do gminy Kościelisko, ale wolałabym, by wsparli akcję finansowo, a nie przysłali"pracownika" z łapką i gdzieś wywieźli, więc na razie próbuję dowiedzieć się czegoś nieoficjalnie
Trudno będzie, często takie "wywołanie" problemu ma skutki zupełnie inne od zamierzonych. Ale próbuj nieoficjalnie :ok:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotów zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 11:22
przez lula11
ja też czytam i to z dużym zainteresowaniem i trzymam :ok: za zdrowie kociaków :D

Re: Romans z góralami czyli wątek kotów zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 11:36
przez Sylwka
Melduję się również. Tosza idziecie jak burza.

Re: Romans z góralami czyli wątek kotów zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 11:40
przez Tosza
A juz myślałam że dostałam z jakiegoś powodu tzw dyskretnego bana-niby mogę tu być, ale nikt mnie nie czyta i nie odpowiada :lol: Cieszę się, że jesteście.
Maluchy mają po antybiotyku megasr...kę :mrgreen: . Dobrze, że korzystają z kuwety, i tak jest bałagan, ale jak pomyślę co by było, gdyby były kocykowe a nie kuwetkowe, to słabo mi się robi :lol:

Re: Romans z góralami czyli wątek kotów zakopiańskich

PostNapisane: Śro mar 07, 2012 15:00
przez kalewala
Lakcid może?