Romans z góralami -potrzebny transport do Warszawy

Jak to w romansach bywa, już w tytule jest kłamstwo, bo koty są kościeliskie a nie zakopiańskie, ale ponieważ funkcjonują w kilku wątkach jako koty zakopiańskie, to niech już tak zostanie.
Romans, jak to romans, zaczął się niewinnie; ale od dwóch tygodni mam w domu dodatkowe 7 kotów, mniej lub bardziej dzikich i końca tego "romansu" nie widać
Zaczęło się jesienią od telefonu od osoby, której kiedyś, na prośbę fundacji pomagałam łapać koty, bo miałam blisko.
"W Kościelisku jest gromada kotów, jeden mały, z zaklejonymi oczkami, nie rusza się. Co robić?"
" Przywieźć."
Malutka Maryna miała kk, początkowo nie było wiadomo, czy ma oczy. Nie była w stanie ogólnie złym-nie ruszała się, bo nic nie widziała. Po kilku dniach intensywnej antybiotykoterapii nie było sladu po chorobie. Maryna od listopada ma nowy dom. Oto Maryna:

Niecały miesiąc później przyjechał oblepiony kupą, trzęsący się, niewiele starszy czarny kocurek-pasożyty wewnętrzne. Tez już w nowym domu. W tym czasie okazało się, że stado jest duże i wprawdzie mieszka w dużym domu, ale dom jest opuszczony. Koty dokarmia starsza pani, ale zwierzęta sie mnożą.
Dwa tygodnie temu byłam z Dominiką, która "znalazła stado
na pierwszej łapance. Koty były głodne i niczego nie podejrzewały, wchodziły do łapki po dwa
. Przywiozłyśmy siedem:







Zostały wykastrowane. Rudy jeszcze przed zabiegiem dziwnie oddychał, niebieska miała szanse na dom, ale była kompletnie dzika i według mnie nie rokowała na oswojenie-wróciła do siebie, podobnie jak jej bura rówieśnica. Półrocznym maluchom postanowiłam szukac domu, dwa mają domy zarezerwowane. Dobrze było do wczoraj, dziś maluchy maja ponad 40 stopni gorączki, w piwnicy mam potwora, któremu wymiana misek to igranie ze śmiercią, a w niedzielę jedziemy po następne.
To kursywą, to zapowiedź kolejnego odcinka-jak w polskich serialach
Romans, jak to romans, zaczął się niewinnie; ale od dwóch tygodni mam w domu dodatkowe 7 kotów, mniej lub bardziej dzikich i końca tego "romansu" nie widać

Zaczęło się jesienią od telefonu od osoby, której kiedyś, na prośbę fundacji pomagałam łapać koty, bo miałam blisko.
"W Kościelisku jest gromada kotów, jeden mały, z zaklejonymi oczkami, nie rusza się. Co robić?"
" Przywieźć."

Malutka Maryna miała kk, początkowo nie było wiadomo, czy ma oczy. Nie była w stanie ogólnie złym-nie ruszała się, bo nic nie widziała. Po kilku dniach intensywnej antybiotykoterapii nie było sladu po chorobie. Maryna od listopada ma nowy dom. Oto Maryna:

Niecały miesiąc później przyjechał oblepiony kupą, trzęsący się, niewiele starszy czarny kocurek-pasożyty wewnętrzne. Tez już w nowym domu. W tym czasie okazało się, że stado jest duże i wprawdzie mieszka w dużym domu, ale dom jest opuszczony. Koty dokarmia starsza pani, ale zwierzęta sie mnożą.
Dwa tygodnie temu byłam z Dominiką, która "znalazła stado









Zostały wykastrowane. Rudy jeszcze przed zabiegiem dziwnie oddychał, niebieska miała szanse na dom, ale była kompletnie dzika i według mnie nie rokowała na oswojenie-wróciła do siebie, podobnie jak jej bura rówieśnica. Półrocznym maluchom postanowiłam szukac domu, dwa mają domy zarezerwowane. Dobrze było do wczoraj, dziś maluchy maja ponad 40 stopni gorączki, w piwnicy mam potwora, któremu wymiana misek to igranie ze śmiercią, a w niedzielę jedziemy po następne.
To kursywą, to zapowiedź kolejnego odcinka-jak w polskich serialach
