Strona 1 z 2

kot samolub - jak go zmienić?

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:24
przez arkadia
pół roku karmię kochaną kotkę (roczna), którą znalazłam na klatce schodowej (ktoś ją wyrzucił z domu). Tak pokornego i lgnącego do człowieka kota jeszcze nie spotkałam. To fantastyczna kicia podobna do żbika albo rysia, niezwykle towarzyska pieszczocha, więc co robię? Zabieram ją do domu, kąpię (stała grzecznie bez ruchu i cierpliwie czekała aż skończę), odpchliłam ze 100 proc. pewnością, że teraz będą w domu 2 kociaki. Niestety, mój 6 letni kastrat rzucił się na Łatkę (tak ją nazwałam) i dziad jeden nie akceptuje jej. W takim układzie kotka przychodzi do mnie codziennie pod drzwi wieczorem o tej samej porze na jedzonko i nocuje pod nimi całą noc na kocyku, kt. jej podłożyłam, jak pies, a w dzień włóczy się po piwnicy (widać, że niechętnie wychodzi na powietrze). Ludzie, czy istnieje sposób na to, by drugi kot zaakceptował obecność nowego?! Wierzyć mi się nie chce, że to niemożliwe! Proszę o jakieś radykalne rady, wiem że mój kocio czuje się zagrożony, ale nie pozwolę mojej Łatce na taką poniewierkę z powodu humorów 1 kocura. Szukam też dla Łatki adopcji. Proszę o pomoc!

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:31
przez Lilu
:cry: :cry: Nie wiem moja Lilu przyzwyczajała się do Rominy tydzień może się polubią :lol:

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:37
przez Ofelia
A co jej robi? Burczy czy bije? Ile to trwało?

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:38
przez Lilu
Lilu syczała i burczała ale zaciekawiona była walczyła ze strachem tydzień :(

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:38
przez Evelyne
Moi rodzice mają damę. 3.5 letnią kotkę z ogromnym charakterem, muchami w nosie i dumą na karku. Ona decyduje co w tym domu się dzieje, kiedy mają ją głaskąć i kiedy można do niej mówić ładne rzeczy. Jak jej się cokolwiek nie podoba, bije autentycznie łapą (bez pazurów).
Sprowadziliśmy się z Lubym do rodziców, pod pachą trzymając 5,5 miesięcznego kociaka -Jamesa. Pierwsze poznanie i James oberwał. Fuczenie, puszenie, warczenie, bicie itd. Izolacja. Nie chcieliśmy ryzykować zdrowia ani jednego ani drugiego kociaka. Izolowani byli przez 2 miesiące, po wnikliwym czytaniu forum doszłam do wniosku że to bez sensu i postanowiliśmy ich poznać. Pierwsze dni były masakryczne. Chodziliśmy przy nich krok w krok, woda przygotowana jakby się zaczeli tarmosić, rekawice do rozdzielania itd. Oczywiście pokazywala co umiała, warczała, puszyła się, goniła go itd itd. Przez 3 dni pilnowaliśmy ich i z czasem zaczęliśmy zostawiać ich samych. Teraz się kochają choć nie spią razem , bo damie nie wypada ;) Spią naprzeciwko, na pufach:D Biegają za sobą i jedno troszczy się o drugie, jedzą z jednej miski itd :D

Koty zaczną się tolerować, lecz najpierw muszą się wnikliwie poznać . Poznać nowy zapach w domu i go zaakceptować . Bądź dzielna :)

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 18:49
przez Lilu
Napewno się polubią :)

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 19:28
przez Inka
Witaj :D
Arkadio, ja bym probowala co chwile, nawet codziennie, chociaz na pol godziny, zeby Twoj kocurek przyzwyczajal sie do obecnosci koteczki.
Wyglada na to, ze kotka wierzy, ze juz ma u Ciebie dom, i chce byc przez Was adoptowana :D
Bardzo czesto na poczatku koty sie bija, przeganiaja, i w ogole jest sajgon w domu. Ale w wiekszosci przypadkow tak naprawde nie robia sobie krzywdy. Ustawiaja rangi, dziela teren, i takie tam... kocie zagrywki :wink:
Wierze, ze koteczka tez potrafi nasyczec na kocurka, jesli za bardzo bedzie ja gnebil.
Moja Sissi mieszkala przez kilka dni na szafie - nawet jesc tam dostawala, bo bala sie Misiaczka. Ale do czasu... :lol:
Trzymam kciuki. Nie poddawaj sie.
Kiedy juz sie zaakceptuja, bedzie im tak fajnie razem ze hej! :D

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 19:51
przez Asia i Marek
Do mojej wykastrowanej kotki i kocurka z początkiem października dołączyłam dwu miesięczną kotkę. Do dziś dnia są walki. Ale obserwując ich zachowanie wydaje mi się, że ta mała ma już taki przywódczy charakter. Od początku nikogo i niczego się nie bała, nawet duży pies dostawał po nosie od niej. Taką dominację to ma juz w żyłach zapewne :-) Kotki sie nie dogadały i chyba już tak pozostanie. Może nie warto na siłe uszczęśliwiać kociaków i zmuszać je do wspólnego zamieszkania.

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:10
przez Jazz
Chcę i ja dodać coś ku pokrzepieniu serc! :P
Wiosną zeszłego roku u mamy mojego TZ, do 3-letniego kastrata wprowadziliśmy dorosłą kotkę, która przybłąkała się do domu. Po trzech dniach kicia wrociła z wycieczki ze swoją maleńka córeczką i tak juz zostało.
Fred nie akceptował nowego towarzystwa. Warczenie, buczenie, syczenie, prychanie :twisted: , darcie sierści itp, ewentualnie obchodzenie siebie wielkim łukiem. Nie było mowy, żeby dziewczyny jadły równoczesnie z nim, w niemałej zresztą kuchni. Mimo wrzasków żadne drugiemu nigdy nie zrobiło prawdziwej krzywdy.
Dopiero zimą :!: (pół roku) zaczęły się tolerować (czytaj: olewać i nie walczyć), a teraz Fred z młodą Kundzią potrafi nawet jeść z jednej miski bez awantury. Co prawda nadal wielkiej miłości między nimi nie ma, jednak już nie ma kocich bójek.
Zaryzykuj.
Z tego co piszesz kicia jest przekochana, polubiła Cię i chce zostać. Tak jak radzą forumowicze, małymi kroczkami, pod kontrolą, może się wreszczcie uda.
Trzymam kciuki, żeby się udało :ok:

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:11
przez Beata
Arkadio, trzeba przynajmniej probowac stopniowo je do siebie przyzwyczajac, jak pisala Inka. Mozna np wymieniac kocyki codziennie tak, zeby przyzwyczaily sie do swoich zapachow. Mnie przy dokoceniu pomoglo przypudrowanie (b. lekkie :D ) lekkie nosow i dupek pudrem dla dzieci. W ksiazkach pisze, ze mozna to robic tez przy pomocy ulubionego zapachu wlasciciela/wlascicielki - troszke "napachnic" nowego kota tak, zeby "stary" dobrze ten zapach kojarzyl. Gdzies jeszcze pisalo, zeby najlepiej ktos obcy przyniosl "nowego" kota do domu i go "zapomnial" wziac, ale nie wiem na ile to pomaga.

Trzeba troche cierpliwosci. Moze nie beda sie kochaly, ale beda w stanie koegzystowac razem. A moje sie i kochaja i bija :roll:

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:17
przez lorraine
Moi rodzice maja potwornie rozpuszczonego kocura, ktory uwaza najpewniej ze jest jedynym kotem na swiecie :evil:
Jakis czas temu (jeszcze jak mieszkalam z rodzicami) wzielismy na przechowanie kotke cioci, koty w ogole nie chcialy sie dogadac, warczaly, fuczaly, chcialy sie tluc albo ganiac, naprawde zle to wygladalo, kotka byla czesciowo zamykana w malym pokoju, ale kocur nie zyczy sobie, zeby jakies drzwi byly zamykane. Balismy sie wrecz, ze sobie powazna krzywde zrobia, ale nie, wbrew pozorom, one sie tylko straszyly a potem nauczyly sie jakos mijac i nie wchodzic sobie w droge.
Po poltora tygodnia osiagnely jaki taki stan nieagresji i jadly w odleglosci pol metra od siebie.
Dalej nie eksperymentowalismy bo kotka wrocila do domu, ale mysle ze w koncu nauczylyby sie zyc obok siebie, pewnie by sie nie zaprzyjaznily, ale i nie tlukly by sie.
Smiem przypuszczac, ze nawet kocur moj byl gorzej usposobiony bo tez i duzo dluzej mieszkal sam, mial wtedy ok. 9 lat.
Strasznie sie rozwleklam, ale chcialam dokladnie wszystko opisac, zeby Cie przekonac, ze wszystko jest do zrobienia i nawet takie potwory jak moj w koooncu sie przyzwyczajaja :wink:
Jesli mozesz i masz ochote przygarnac te milutka koteczke to przygarniaj, kocur w koncu musi to zaakceptowac :)

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:54
przez arkadia
Mam kotkę w domu! przed chwilą zabrałam gdy przyszła jeść. Kocur syczy tradycyjnie, prycha. Stoimy na straży z wodą rękawicami i dezodorantem, prycha też na nas. Kotka jest przerażona i nawet się nie broni. Siedzi w kącie przyklejona do ściany pod drzwiami, chce rozejrzeć się po mieszkaniu, ale na widok kocura paraliżuje ją strach nie wiem co będzie w nocy, ale nie zrezygnuję. Mój gad to prawdziwy koci cham! teraz zamknęłam go w pokoju żeby napisać to na forum, Łatka daje ze sobą robić wszystko i kładzie się na plecach - bo szatan jest w drugim pokoju...Dzięki za wszystkie dotychczasowe rady, trzymają mnie na duchu i dają nadzieję.

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:58
przez zuza
Trzymajcie sie :-)
Pamietaj - "starego" kota dopieszczac! "nowego" - jak "stary" nie widzi.
Po co ten dezodorant? :roll: Woda, rekawice - rozumiem, pelna gotowosc bojowa :lol:
Czy one sie dotknely w ogole? Bo jak nie dochodzi do walki tylko jest mielenie brzydkich wyrazow pod wibrysem to jest zupelnie niezle :-)
Mam nadzieje, ze sie szybko uda ich zakolegowac.
W kazdym razie - dopoki sie krew nie leje, nie jest zle! :-)

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 20:58
przez Kaska
kciuki za szczęśliwe dokocenie :D
bedzie dobrze :ok:

PostNapisane: Pt kwi 02, 2004 21:05
przez Inka
Arkadio, super! :dance:

Mozesz zrobic jako rytual, ze kiedy koteczka wchodzi do domu, oba dostaja na dzien dobry cos dobrego do miski. Po kilku dniach Twoj kocurek bedzie sobie siedzial w kaciku i kombinowal: "no niech juz ta kocica przyjdzie, to nam Arkadia cos dobrego zapoda..." :lol:
A po jedzeniu to wiesz - kot leniwy troszke, pozytywnie nastawiony do otoczenia, polezalby sobie... moze nie bedzie jej tak ganial wtedy.

Jesli beda ostre starcia, to mozesz zrobic wlasnie to, co przed chwila - odizolowac na moment. Chociaz predzej czy pozniej pewnie i tak musza sobie troche pierza wyrwac zanim sie dotra :wink:

Koty, ktore mieszkaja razem, tez sie bija, jak je najdzie. Czasami dla zabawy, czasami o cos, a czasami "za caloksztalt" jeden drugiemu futro przetrzepie. I wtedy bardzo lamentuja, piszcza, i robia wiecej dramatu dla publiki niz faktycznej walki. Moje potrafia sie w piskach i jekach tarzac jak klebek po podlodze, az sie o meble obijaja...a po chwili sobie nawzajem poczochrane piora przylizuja i sielanka maksymalna :roll: :lol:

Nie poddawaj sie. Bedzie dobrze, i jeszcze jedna bezdomna kotka znajdzie swoje miejsce :ok: