Czytam Was i czytam i jakos tak sie wciac nie moge... w watku Grzegorza pojawily sie watpliwosci nt. odczuc nowych osob. No kurka, nie jest latwo Ja sie nawet nie przywitalam, za co bardzo Was wszystkich przepraszam, a poza tym do tej pory jestem niezakocona, wiec chyba nie mam tu czego szukac... ?
A no wlasnie mam i tutaj zwracam sie z ogromna prosba do Was o rozwianie moich watpliwosci. Nareszcie znam dzien i godzine mojego powroru do macierzy, za 2 tygodnie bede juz z nowym kotem w domu. I tu pojawia sie problem. Kot jest w Krakowie, ja mieszkam w Warszawie. W kraju nie bylo mnie pol roku, wiec oczywiscie pierwsze co zrobie to pojade do rodzicow i siostry ktorzy sa na wakacjach w domu letnim na kolo Zamoscia. Z drugiej strony no nie moge juz sie doczekac zeby wziac kocurka do siebie, jestem tak steskniona, chociaz go nawet w realu nie widzialam... Z Warszawy do Krakowa jedzie sie ok 3 godzin (pociagiem), z Krakowa do Zamoscia... w najlepszym wypadku 6. Czy ma sens jechanie po kota do Krakowa i targanie go 6 godzin pociagiem, zeby przez 5 dni pobawil sie na trawce (w szelkach, bo nie widze innej opcji), a potem wiezienie przez 4 godziny do Warszawy samochodem? Dodatkowa kwestia to przyzwyczajanie go do roznych miejsc... Chyba lepiej wstrzymac sie te kilka dni i przetransportowac go do Wawy z Krakowa bezposrednio? Poradzcie mi prosze jak postepowac z nowym kotem zeby stres zwiazany ze zmiana opiekuna nie byl tak ogromny? Jakich zmian sie spodziewac (oprocz podrapanych mebli ) zwiazanych z nowoprzybylym domownikiem? Rany, ciesze sie strasznie a z drugiej strony trzese tylkiem... Rowniez z powodu 14 godzinnego lotu (a za lataniem nie przepadam ) Ale sie rozpisalam... Nadchodzi burza, ide tanczyc w deszczu.