Ciapa - miaucząco-glucąca sierota zamieniła się w kota!

Witam,
2 miesiące temu razem z chłopakiem przygarnęliśmy kota z ulicy, który bez naszej pomocy pewnie by nie przeżył. Zwierzę było strasznie wychudzone (niespełna 2kg), według weterynarza może mieć ok. 5lat (ciężko ocenić, bo nie ma części zębów, lecz te co pozostały są w bardzo dobrym stanie). Samiec pełnojajeczny
(planujemy kastrację na początku marca). Kocur posiadał przewlekły koci katar (mimo ponad miesięcznej kuracji zastrzykami, tabletkami i innymi specyfikami nadal pluje glutem - choć już znacznie mniej), dodatkowo leczymy mu uszy.
Zwierz szybko się zaaklimatyzował, strasznie pcha się na kolanka, łasi się i mruczy podczas głaskania. Niestety od około miesiąca, gdy kot zaczął powracać do pełnej formy, nie śpimy po nocach, bo zaczynają się 'litanie do matki Boskiej Kociej'. Futrzak siedzi w kuchni, na korytarzu i miauczy tak intensywnie i głośno, że nie sposób spać dalej. Do tego dodaje efekty dźwiękowe w postaci drapania w kuwetę i rozsypywania żwirku. Początkowo takie zdarzenia miały miejsce między 3 a 5 s nocy i po 1 dłuższym seansie się uspokajały. Myśleliśmy, że po prostu chce zwrócić na siebie uwagę i się nudzi. Jednak obecnie nawet, gdy jesteśmy razem z nim w pokoju, potrafi usiąść gdzieś w kącie i miauczeć bez powodu...
Na jednej z pierwszych wizyt u weterynarza, gdy jeszcze tych problemów nie było, doktor stwierdziła, że nasza znajda może być kotem z lekkim wodogłowiem (ma dość widoczną wypukłość na czaszce) - czy to może być powód jego zachowania?
A może był kiedyś kotem wychodzącym i tęskni za wolnością? (mieszkamy w bloku, więc o spacerach może zapomnieć).
Dodam jeszcze, że kuweta zarówno na noc jak i rano jest sprzątana, więc jej rozgrzebywanie raczej nie ma nic wspólnego z kwestią jej czystości, drzwi od sypialni są otwarte i w każdym momencie kot może do nas przyjść, dodatkowo posiada dostęp do pełnej michy 24h/dobę.
Proszę o jakieś rady, bo niestety długo już nie pociągniemy z nieprzespanymi nocami.
A to sprawca całego zamieszania:
http://imageshack.us/photo/my-images/837/ciapaa.jpg/
2 miesiące temu razem z chłopakiem przygarnęliśmy kota z ulicy, który bez naszej pomocy pewnie by nie przeżył. Zwierzę było strasznie wychudzone (niespełna 2kg), według weterynarza może mieć ok. 5lat (ciężko ocenić, bo nie ma części zębów, lecz te co pozostały są w bardzo dobrym stanie). Samiec pełnojajeczny

Zwierz szybko się zaaklimatyzował, strasznie pcha się na kolanka, łasi się i mruczy podczas głaskania. Niestety od około miesiąca, gdy kot zaczął powracać do pełnej formy, nie śpimy po nocach, bo zaczynają się 'litanie do matki Boskiej Kociej'. Futrzak siedzi w kuchni, na korytarzu i miauczy tak intensywnie i głośno, że nie sposób spać dalej. Do tego dodaje efekty dźwiękowe w postaci drapania w kuwetę i rozsypywania żwirku. Początkowo takie zdarzenia miały miejsce między 3 a 5 s nocy i po 1 dłuższym seansie się uspokajały. Myśleliśmy, że po prostu chce zwrócić na siebie uwagę i się nudzi. Jednak obecnie nawet, gdy jesteśmy razem z nim w pokoju, potrafi usiąść gdzieś w kącie i miauczeć bez powodu...
Na jednej z pierwszych wizyt u weterynarza, gdy jeszcze tych problemów nie było, doktor stwierdziła, że nasza znajda może być kotem z lekkim wodogłowiem (ma dość widoczną wypukłość na czaszce) - czy to może być powód jego zachowania?
A może był kiedyś kotem wychodzącym i tęskni za wolnością? (mieszkamy w bloku, więc o spacerach może zapomnieć).
Dodam jeszcze, że kuweta zarówno na noc jak i rano jest sprzątana, więc jej rozgrzebywanie raczej nie ma nic wspólnego z kwestią jej czystości, drzwi od sypialni są otwarte i w każdym momencie kot może do nas przyjść, dodatkowo posiada dostęp do pełnej michy 24h/dobę.
Proszę o jakieś rady, bo niestety długo już nie pociągniemy z nieprzespanymi nocami.
A to sprawca całego zamieszania:
http://imageshack.us/photo/my-images/837/ciapaa.jpg/