Strona 1 z 1

Historia Narcyza co niedostępnego udaje :)

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 0:29
przez saute
Witamy wszystkich serdecznie - ja i Narcyz, 1,5 roczny neva masquarde :)

Historia naszej znajomości narazie jest na razie krótka :roll: . Poprzedni właściciel Narcyza musiał oddać go w dobre ręce z powodów osobistych. W moim odczuciu powód był istotny, a decyzja bardzo trudna i bolesna, podjęta z myślą przede wszystkim o dobru kota. Wszystko przebiegło bardzo "poprawnie" jeśli tak to mogę ująć, na tą chwilę w dalszym ciągu mamy kontakt mailowy i telefoniczny. W końcu nadszedł upragniony dzień i Narcyz pojawił się w naszym domu. Popłakał chwilkę, dał się dotknąć ale był bardzo wystraszony. Choć ręce pchały się do głaskania zgodnie z wyczytanymi wcześniej na forum radami :wink: zostawiliśmy go w spokoju. Szybciutko schował się pod wannę i tyle go widzieliśmy. Bałam się że ze stresu nie będzie jadł, ale rano czekała na mnie miła niepodzianka - puste miski i "pełna" kuweta. Kolejny dzień spędził na przemykaniu między "podwanną", "podszafą" i "podwersalką". Miłe zaskoczenie spotkało nas wieczorem - w końcu wyszedł przeciągnąć się na środku pokoju i nagle... wystawił brzusio do głaskania :1luvu: Chwila na zachwyty potrwała dokładnie 2 minuty, po czym Narcyz czmychnął znów pod szafę. I tak przez cały tydzień. W dzień sen a wieczorem chwila na głaski i zachwyty. Z każdym kolejnym dniem minuta dłużej :mrgreen: No i buszowanie w nocy - co by poznać domek bez tych kręcących się wszędzie Dużych i jednego Małego (nasz 4-letni synek). Kolejny tydzień przyniósł wiele dobrego. Udało mi się go troszkę przyzwyczaić do mojej obecności. Wcześniej miał w zwyczaju buczeć gdy podeszłam do niego (lub obok), kiedy akurat nie do końca sobie tego życzył. Gdy chował się na półce za wersalką, siadałam na podłodze (odległość jaka nas dzieliła wtedy to ok 50 cm) i stopniowo wyciągałam do niego rękę. Co 10 minut przesuwałam ją bliżej niego. Aż w końcu położyłam dłoń na jego grzbiecie i tak trzymałam, narazie bez głaskania. Początkowo było fuczenie, syczenie, buczenie i inne historie, ale w końcu zaakceptował ten fakt. Kilka takich sesji i buczenie się skończyło. Narcyz zaczął w miarę swobodnie poruszać się po mieszkaniu. Wskakuje na kanapę gdy się go zaprosi, oczywiście gdy ma na to akurat ochotę i gdy jest na niej wystarczająco dużo miejsca :) włącza wtedy traktorek no i się zaczyna: głaskanie, mizianie, czochranie, drapanie :D Czasami zdarzy mu się przyjść na zawołanie. Zaczął też gadać, tylko czasami nie wiem co chce mi powiedzieć. Nigdy nie miałam rozmawiającego kota i jego miauczenie odbieram jako informacje o tym, że coś jest nie tak. Wiem już kiedy "miau" oznacza, żeby dosypać chrupek a kiedy "witaj". Ale w pozostałych przypadkach mam wrażenie, że Narcyz prawi mi jakieś wyrzuty :( No i nadal jest BARDZO płochliwy. Każdy gwałtowniejszy ruch z naszej strony - wstanie z krzesła, kanapy, podniesienie czegoś a nawet wyciągnięcie ręki skutkuje zniknięciem kota w ekspresowym tempie. Ciężko jest nawet normalnie przejść koło niego, od razu uskakuje, chowa się. Dzieje się tak nawet jeśli sekundę wcześniej leżał z wywalonym brzuchem do góry. Nie za bardzo wychodzi mu jeszcze bawienie się. Piłki i inne samodzielne zabawki w ogóle go nie interesują. Jedynie plusowa myszka na sznurku wprawiona przeze mnie w ruch, wzbudzała jego zainteresowanie, do momentu kiedy odgryzł i chyba połknął jej ucho (czym przyprawił mnie prawie o zawał serca, kilka nieprzespanych nocy i dodatkowe prace wykopaliskowe w kuwecie - minął ponad tydzień ale niczego nie znalazłam). No i tak to wygląda :| Są postępy, ale troszkę mnie martwi to wszystko. Serce się kroi z żalu kiedy po raz kolejny widzę te wystraszone błękitne oczy i ogon znikający pod "czymś". Wiedziałam, że będzie trudno, przygotowywaliśmy się do tego. Nie przewidziałam tylko sytuacji, w której kot z jednej strony zachowuje się jakby już wszystko było dobrze, a dosłownie za sekundę zmienia znowu w wystraszonego dzikuska. Jakie są Wasze doświadczenie w takich sytuacjach? Co mogę zrobić, żeby te wszystkie jego lęki w końcu się wyciszyły? Bardzo proszę o rady i wparcie :(

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 0:52
przez Żmijka
Ja też mam takiego dzikusa od małego, już prawie rok (kociak z łapanki). Już nie ucieka gdy wyciągam rękę do niego - to sukces. Poza dziwnymi zabiegami psycho-behawiorystycznymi nam pomogły leki uspokajające Afobam. To tak w ostateczności, bo uzależnia. Ja dawałam 3 tyg i to mi wystarczyło.
Zazdroszczę tych oczu, i zapewne ślicznego specyficznego głosiku. :1luvu:

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 0:56
przez jaaana
Karma Royal Calm, Feliway do kontaktu, obróżka uspokajająca, syrop CalmAid.
Ale myślę, że postępujecie bardzo dobrze, najważniejszym i najlepszym lekarstwem na lęki będzie cierpliwość i czas.
Powodzenia :ok:

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 7:48
przez Wawe
jaaana pisze:Karma Royal Calm, Feliway do kontaktu, obróżka uspokajająca, syrop CalmAid.
Ale myślę, że postępujecie bardzo dobrze, najważniejszym i najlepszym lekarstwem na lęki będzie cierpliwość i czas.
Powodzenia :ok:


Myślę podobnie jak jaaana. Postępujecie bardzo mądrze i z czasem kot odpłaci się większym zaufaniem. A nawet jak zostanie trochę płochliwy to wierzcie mi, że i tak jest/będzie mu u Was dobrze. :D

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 8:20
przez Kallla
przygoda moja i Jagona trwa już 4 lata...

Jagon to pół-dzikus piwnicowy, był strasznie pchochliwy, jak miałam po niego jechać to Pani od której go brałam miała iść na niego polować 8O

po 4 latach Jagon jest cudownym kotem, gadułą strasznym - japa mu się nie zamyka :wink: ale dalej jest płochliwy...

jak przychodzi ktoś ze znajomych kto nie gości u nas za często to dopiero po ok 10 min wychodzi spod łożka, boi się ogólnie meżczyzn, czasami jeden ruch ręką gdy kot jest zrelaksowany skutkuje skokiem na 1 m do góry, byle hałas, nawet głośniejsza rozmowa sprawia, ze kot jest wystraszony...

i mimo, że na prawdę staramy się wyeliminować stres u niego (wszyscy znajomi są już uprzedzeni, że kot jest specjalnej troski i że jak mu się juz zachce to wyjdzie się przywitać) to zaczynam myśleć, że "ten typ tak ma" :(

zastanawiam się nad kroplami walerianowymi bo one uspakajają niby koty - ktoś ma jakieś przygody z nimi ?

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 8:30
przez Wawe
Kallla pisze:zastanawiam się nad kroplami walerianowymi bo one uspakajają niby koty - ktoś ma jakieś przygody z nimi ?


Nie ryzykowałabym - koty różnie reagują na krople walerianowe.
Tak jak polecała jaaana można kotu podawać suchą karmę Royal Calm, lub syrop Kalm Aid. Można zafundować Faliway'a lub/i krople Bacha. A najważniejsze - starać się podchodzić do dzikuska cierpliwie i spokojnie. :)

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 9:05
przez jaaana
Wawe pisze:
Kallla pisze:zastanawiam się nad kroplami walerianowymi bo one uspakajają niby koty - ktoś ma jakieś przygody z nimi ?


Nie ryzykowałabym - koty różnie reagują na krople walerianowe.
Tak jak polecała jaaana można kotu podawać suchą karmę Royal Calm, lub syrop Kalm Aid. Można zafundować Faliway'a lub/i krople Bacha. A najważniejsze - starać się podchodzić do dzikuska cierpliwie i spokojnie. :)

Nigdy w życiu krople walerianowe!

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 10:37
przez saute
Dziękuję za rady. Zainteresowały mnie krople Bacha i ich działanie :) Może czas, cierpliwość + krople przyniosłyby efekty. Rozmawiałam z poprzednim właścicielem o tym jak Narcyz zachowywał się u niego. Okazało się, że przywieziony z hodowli jako 4 miesięczny kociak, w nowym miejscu po prostu zniknął na 3 tygodnie :!: Tyle zajęła mu pełna aklimatyzacja bez wspomagania jakimikolwiek środkami uspokajającymi. Wychodził tylko w nocy, posilić się i skorzystać z kuwety. W końcu pewnego dnia, ukazał się zaskoczonym właścicielom na kanapie i bez ogródek zażądał głasków. Od tego czasu jego charakter i zachowanie idealnie wpisywały się w opis tej rasy: lojalny, przyjacielski, cierpliwy, kochający kontakt z człowiekiem, towarzyszący mu na każdym kroku itd. U nas przebiega to w inny sposób, ale i okoliczności są inne. Narcyz jest starszy, a my jesteśmy jego drugimi właścicielami. Gdzieś wyczytałam, że nevki bardzo mocno przywiązują się do swojego właściciela. Może to smutek po utracie swojego Dużego nie pozwala mu w pełni zaufać nam? Bo przecież charakter raczej nie powinien mu się zmienić, prawda?

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 14:05
przez Wawe
Z Twojego opisu wygląda, że Narcyz dosyć długo musi przekonywać się do nowego miejsca i ludzi. BTW - ile czasu jest u Was? Cierpliwie postępujcie z nim tak jak dotychczas i jest nadzieja, że z czasem chłopak rozkręci się. :ok:

Jeśli interesowałyby Cię krople Bacha to najlepiej skontaktuj się z forumową Ryśką:
memberlist.php?mode=viewprofile&u=268

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto sty 31, 2012 22:12
przez genowefa
Niektóre koty takie są po prostu. Z opisu tego jak kot zachowywał się u Pana wynika, że u Was i tak jest super.
Może ten wątek cię pocieszy, może znajdziesz jakieś rady: viewtopic.php?f=1&t=63127

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Śro lut 01, 2012 19:19
przez saute
U nas jest ok 2,5 tygodnia, więc obiektywnie patrząc chyba faktycznie jest dobrze :) Będę zdawać relacje z postępów. Dzisiaj pierwszy dzień bez ani jednego schowania :mrgreen: Nie wiem tylko jak mu rozruszać doopkę. Cały dzień śpi w łazience na ciepłych kafelkach, co jakiś czas wstąpi do kuchni coś zjeść, a w drodze powrotnej zahaczy o kanapę na głaski. O zabawie niestety narazie nie ma mowy-nic go nie interesuje :roll: Na sklepowe zabawki nawet nie rzuci okiem. A szeleszczące kulki, korki, kapsle są warte ewentualnie jednego pacnięcia łapką. Brak mi pomysłów na zabawkę, która poruszy tak leniwy kuperek. W przeciwieństwie do mnie, Narcyzowi nie brak inwencji, jeśli chodzi o rozruszanie innych. Zrywając się dziś w nocy na dźwięk tłuczonych filiżanek, zgrabnie zmiecionych z półki przy pomocy ogona, czułam sie bardzo rozruszana :twisted:

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje. Proszę o rady :?

PostNapisane: Wto lut 07, 2012 9:23
przez MizzVintage
saute pisze:Nie wiem tylko jak mu rozruszać doopkę. Cały dzień śpi w łazience na ciepłych kafelkach, co jakiś czas wstąpi do kuchni coś zjeść, a w drodze powrotnej zahaczy o kanapę na głaski. O zabawie niestety narazie nie ma mowy-nic go nie interesuje :roll: Na sklepowe zabawki nawet nie rzuci okiem. A szeleszczące kulki, korki, kapsle są warte ewentualnie jednego pacnięcia łapką. Brak mi pomysłów na zabawkę, która poruszy tak leniwy kuperek.:


Proponuję jakąś wędkę z piórkami, moja kotka lata za nią jak dzika, nie patrzy, czy jest na kanapie, kolanach, pod kołdrą, a płochliwa jest mniej więcej tak samo jak Narcyz. Proponuję kupić jedną na próbę, ja już zaopatrzyłam się w kolejne 3 na zapas, bo po tygodniu po piórkach nie zostało ani śladu;)

Re: Historia Narcyza co niedostępnego udaje :)

PostNapisane: Czw lut 16, 2012 22:11
przez Quqam
:ok: za "nieruchawego" Rozrabiakę" :D