Dlaczego pseudohodowle są złe? :-(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 09, 2004 17:53

klara pisze:Kot który nie dostał rodowodu bo miał np zgrubienie na ogonie może mieć całkiem rasowe potomstwo.

W legalnej hodowli wszystkie kocieta otrzymuja rodowod, nawet te z np. zgrubieniem na ogonie.
Obrazek

M.

 
Posty: 3298
Od: Wto lut 05, 2002 11:17

Post » Pt kwi 09, 2004 17:58

klara pisze: Kot który nie dostał rodowodu bo miał np zgrubienie na ogonie może mieć całkiem rasowe potomstwo. Nie znaczy ze musi tą wadę przekazać. A nawet jeśli ją przekaże to dla mnie nadal jest to pełnowartościowy rasowy kot do kochania i przytulania.


Kazdy kociak urodzony w hodowli z licencjonowanej kotki i licencjonowanego (czy odpowiednio utytulowanego, niewazne) kocura otrzyma rodowod! Bez wzgledu na to czy ma jakas wade, czy jest gorszy w typie. Nie ma kotow rasowych bez rodowodu po prostu. Jakies kryterium trzeba bylo przyjac.

A w schroniskach i u ludzi ratujacych koty mozna znalezc przerozne kociaki, takze takie do zludzenia przypominajace rasowe. Jesli ktos sie boi wziac kota ze schroniska to ma jeszcze do wyboru takich ludzi wlasnie.

Jezeli ktos rozmnaza kotke podobna do zludzenia do jakiejs rasy to IMHO robi zle, ze wzgledu na ogolna sytuacje kotow. Gdyby zupelnie takich kotow nie bylo (tylko istnailyby hodowlane albo ze schroniska) to ktos kto by chcial kota mialby wybor dosc prosty. W tej chwili tak nie jest i w tym sensie moim zdaniem te koty zabieraja tym ze schroniska dom.

Jezeli natomiast osoba taka twierdzi, ze ma koty rasowe i je sprzedaje to to juz jest pseudohodowla, bo polega na oszustwie. Gdyby koty byly rasowe to by mialy rodowody.

I wlasnie sie zastanawialam pudel to czy pluszak jak patrzylam na Twoje zdjecie :lol: Cudnie razem wygladaja :-)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84792
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt kwi 09, 2004 18:04

I zapomnialam dopisac jeszcze - czesto to sa duzo powazniejsze wady niz zalomek na ogonie. Takie, ktore powoduja duze problemy zdrowotne, a nawet z czasem prowadza do przedwczesniej smierci. W prawdziwych hodowlach koty sa na biezaco badane na nosicielstwo groznych dla zycia wirusow i pod katem owych chorob. W pseudohodowli "kto by sie w to bawil"...
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84792
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt kwi 09, 2004 18:10

Klaro, a czy przeczytałaś, co pisałam o PKD? PKD często prowadzi do śmierci zwierzęcia, kotu nerki nie przeszczepisz przecież. Czy powoływanie na swiat zwierząt chorych nie jest egoistyczną bezmyślnością? I działalnością pseudohodowlaną?
Niewiedza w tym przypadku nie tłumaczy ludzi, którzy rozmnażają zwierzęta. Zanim się podejmą powołania na świat kociąt, powinni co nieco sie dowiedzieć. Jeśli tego nie zrobili - są pseudohodowcami.

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 09, 2004 18:10

Klaro, mój piesek jest prawie identyczny, trochę tylko jaśniejszy. Podobno ogromny procent pudli płci męskiej ma jedno jądro wewnątrz ciała. Myślałam, że może masz jakieś doświadczenia, podopowiedziałabyś mi na co zwracać uwagę. Ale nie szkodzi. Głaski dla pudelka :D
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Pt kwi 09, 2004 18:11

Dzięki za uświadomienie. Powiedzmy że w dużej części się zgadzam. Ten malutki ułamek zostawię dla siebie :wink: . Naprawdę podziwiam to wszystko co robicie tutaj dla tych bezdomnych i chorych kociaków i chciałabym bardzo żeby nie trzeba było tego robić. Jestem straszną miłośniczką wszystkich zwierzaków, tylko czasem lubię być oporna. Gdybym tylko mogła miałabym w swoim domu całą menażerię. Niestety mieszkam w bloku, mam niewielkie fundusze i jeszcze mniej czasu.
I dzięki za miłą wypowiedź o zdjęciu. Jak znajde chwile to pokaże inne.

klara

 
Posty: 268
Od: Śro kwi 07, 2004 17:50

Post » Pt kwi 09, 2004 18:15

A czy ja moglabym prosic o jakies wieksze z pudlem? Plizzzz :lol:
(ale to juz moze nie w tym watku?) :roll:
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84792
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt kwi 09, 2004 18:15

klara pisze:Odbieram wrażenie, że postrzegacie koty bez rodowodu za gorsze od europejskich. Kot który nie dostał rodowodu bo miał np zgrubienie na ogonie może mieć całkiem rasowe potomstwo. Nie znaczy ze musi tą wadę przekazać. A nawet jeśli ją przekaże to dla mnie nadal jest to pełnowartościowy rasowy kot do kochania i przytulania.

M. juz napisała, ze każdy kot z hodowli, nawet z wadą typu załomek, dostanie rodowód.
Potomstwa rasowego jednak nie da, dlatego, że koty z załomkiem nie sa kotami hodowlanymi. Wcale nie ze względów estetycznych, tylko dlatego, że gen podowujący powstawanie załomka może również powodować rozszczep kręgosłupa. A to już nie jest wada kosmetyczna.

Oberhexe

 
Posty: 23476
Od: Nie sie 18, 2002 21:34
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt kwi 09, 2004 18:16

Faktycznie dużo pudli tak ma. Ale pies moich znajomych żyje z tym już kilka ładnych lat i nic mu nie jest. Fajnie że masz podobnego pieska. Głaski dla niego i kotków too

klara

 
Posty: 268
Od: Śro kwi 07, 2004 17:50

Post » Pt kwi 09, 2004 18:19

To jeszce sie wymadrze ;-)
Wnetrostwo powoduje, ze czesto to jadro ma sklonnosc do rakowacienia :-( Dlatego powinno sie takie psy kastrowac koniecznie. :-( (koty pewnie tez, ale rzadko ktory niewykastrowany sobie spokojnie w domu zyje).
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=213932
***** ***

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84792
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Pt kwi 09, 2004 18:23

Nie wiedziłam. Powiem znajomym :D . I to wcale nie jest wymądrzanie. Jak ja coś wiem to też mówię :lol:

klara

 
Posty: 268
Od: Śro kwi 07, 2004 17:50

Post » Pt kwi 09, 2004 19:02

Kid pisze:Magpie, nie wiem, czy to będzie dobry przykład. Puszek został kupiony 12 lat temu na stadionie X-lecia. Ale jeśli uważacie, że to pasuje do tematu, to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko. Powtórzę, że piesek został kupiony od Rosjanki, za ówczesnie wcale nie taką małą sumę (chyba za 600 000 zł, o ile nie namieszałam :? ). Nikt się wtedy nie zastanawiał, czy piesek ma rodowód - mało kto wtedy o tym myślał :oops: . "Wyglądał jak rasowy", więc było ok. Dalej stało też mnóstwo osób z innymi "rasowymi" psiakami - buldożki, collie, spaniele.


no ale od czego jest wyobraźnia? ;) można pominąć parę faktów, np. to, ile lat temu kupiłaś Puszka. przecież najważniejsze jest, aby ludzie chwilę pomyśleli zanim kupią takiego kotka czy szczeniaczka. możnaby też w Twojej historii zamienić kotka na pieska itp... :)

niedawno widziałam gdzieś historię, w której opowiada labrador, którego kupiono w sklepie zoologicznym... smutne, ale może ktoś się zastanowi...
Kinia & Sonia za Tęczowym Mostem

magpie

 
Posty: 258
Od: Sob gru 20, 2003 20:59
Lokalizacja: Szczytno

Post » Pt kwi 09, 2004 19:22

Jasne Magpie. Wydaje mi się, że ta kobieta przemycała pieski z pseudohodowli właśnie, bo wet który oglądał Puszka po przywiezieniu go do domu mówił, że jest bardzo ładnym "egzemplarzem". Czyli nie tylko koło pudla stał :roll: , ale może miał nawet rasowych rodziców, albo dziadków.
Zuza, nie uwierzysz, ale ja o kastrowaniu wnętrów dowiedziałam się dopiero ... 3 miesiące temu! Szczęście, ze Pusio nie miał z tym nigdy problemów... To dziwne, ale wydawało mi sie zwykle, że jego jądra wyglądaja normalnie, tym bardziej, że wet... nigdy nic nie mówił!!! Dopiero rok temu na moją uwagę, że coś jest chyba nie tak, ze zdumieniem stwierdził, że faktycznie, pies ma jedno jądro. Puszka badała dr Ula pod kątem szukania ukrytego jądra. Jest, nawet dość płytko pod skórą (to dobrze - mniejsze ryzyko rakowacenia). Jest trochę zmienione, ale raczej ze względu na wiek, nie na coś niepokojącego. Puszek ma 12 lat, operacja nie bardzo mam sens, szczególnie, jeśli nic się nie dzieje. Po co ryzykować (narkoza)?
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Sob kwi 10, 2004 19:12

Niewiele pamiętam z miejsca, gdzie się urodziłem. Było ciasne i ciemne i nigdy nie bawiliśmy się z ludźmi. Pamiętam mamę i jej miękkie futro, ale chorowała i była bardzo chuda. Miała niewiele mleka dla mnie, moich sióstr i braci. Większość z nich nagle umarła i strasznie za nimi tęskniłem.
Pamiętam dzień kiedy zabrano nas od mamy. Byłem taki smutny i wystraszony. Dopiero co pojawiły się u mnie pierwsze ząbki i jeszcze potrzebowałem mamy.
Biedna mama, była taka chora i ludzie powiedzieli, że chcą wreszcie otrzymać pieniądze i że mają powyżej uszu bałaganu, który robiliśmy.
Tak więc, któregos dnia załadowano nas do skrzyni i wywieziono.
Zostalo nas tylko dwoje. Przytulaliśmy się do siebie i strasznie się baliśmy. Nikt nie przyszedł nas pocieszyć. Tak dużo było nowych obrazów, dźwięków i zapachów!

Trafiliśmy do sklepu zoologicznego, gdzie były różne zwierzęta! Jedne gwizdały, inne miałczały, a jeszcze inne piszczały...
Razem z siostrą zostaliśmy zamknięci w ciasnej klatce. Słyszeliśmy obok skomlenie innych szczeniąt.
Widzieliśmy ludzi patrzących na nas - lubię tych małych ludzi - dzieci. Były takie słodkie i wesołe. I chciały się ze mną bawić!
Dzień po dniu spędzalismy w małej klatce, czasem ludzie stukali w szybę, czasem ktoś nas podnosił i pokazywał ludziom. Niektórzy byli przyjacielsci i delikatni, inni sprawiali nam ból. Często słyszeliśmy jak mówią "Och, one są takie słodkie! Chcę jednego!", ale potem odchodzili.
Moja siostra umarła następnej nocy, kiedy w sklepie było ciemno. Położyłem głowę na jej futerku i czułem jak życie opuszcza jej małe, chude ciałko.
Kiedy rano wyciagali ją z klatki mówili, że była chora i powinna być sprzedana za niższą cenę i szybko opuścic sklep. Ja też miałem być sprzedany taniej.
Nikt nie zwracał uwagi na mój cichy płacz, kiedy wyrzucili moją małą siostrzyczkę.

Potem przyszła do sklepu rodzina i kupiła mnie! Co za szczęśliwy dzień! Teraz już wszystko będzie dobrze!
To są bardzo mili ludzie. I naprawdę mnie chcieli! Kupili mi miskę i dobrą karmę, a mała dziewczynka nosiła mnie delikatnie. Tak bardzo ją kochałem! Jej mama i tata mówili, że jestem słodkim i dobrym pieskiem! Nazwali mnie Angel. Uwielbiałem lizać moich nowych ludzi. Bardzo się o mnie troszczyli. Byli kochający i czuli. Uczyli mnie co dobre, a co złe, dawali mi pyszne jedzenie i dużo, dużo miłości!
Niczego więcej nie chciałem, jak tylko podobać się im. Bardzo kochałem małą dziewczynkę i uwielbiałem się z nią bawić.

Potem poszliśmy do weterynarza. To było bardzo dziwne miejsce i bałem się. Dostałem kilka zastrzyków, ale moja mała dziewczynka trzymała mnie delikatnie i powiedziała, że wszystko będzie dobrze, więc się odprężyłem.
Weterynarz musiał powiedzieć mojej rodzinie coś złego, bo wyglądali bardzo smutno. Słyszałem coś o ciężkich wadach, dysplazji i o moim sercu....
Słyszałem jak powiedział coś o dzikich hodowcach i o tym, że moi rodzice nie byli badani. Nie wiedziałem co to znaczy, ale to było okropne patrzeć jak moja rodzina jest smutna. Ale nadal mnie kochali i ja kochałem ich tak bardzo!

Miałem już 6 miesięcy. Inne szczenięta były krzepkie i rozbawione, a mnie każdy ruch sprawiał ból. Ból nigdy nie znikał. I ciężko mi było oddychać gdy tylko trochę pobawiłem sie z moją małą dziewczynką.
Bardzo chciałem być silnym psem, ale po prostu nie dawałem rady.
Kilka razy byłem u weterynarza, ale zawsze wizyta kończyła się słowami "genetyczne" i "nic nie można zrobić". A ja tylko chciałem czuć na skórze promienie słońca, biegać i bawić się z moją rodziną!

Ostatnia noc była najgorsza. Nie mogłem nawet wstać i napić się wody, tylko krzyczałem z bólu...
Próbowałem być silnym szczeniakiem, takim jak wiedziałem, że powinienem być, ale było to strasznie trudne. Pękało mi serce, gdy widziałem smutek dziewczynki, i gdy usłyszałem słowa mamy i taty "chyba już czas".
Zanieśli mnie do samochodu. Wszyscy płakali. Byli tacy dziwni, a ja nie wiedziałem dlaczego. Czy byłem niegrzeczny? Próbowałem być dobry i kochający, co zrobiłem źle?
Ach, gdyby tylko ten ból ustał. Nie mogłem nawet polizać łez na twarzy małej dziewczynki.
Stół u weterynarza był taki zimny. Bałem się...
Wszyscy ludzie płakali w moje futerko. Czułem jak bardzo mnie kochali. Z wysiłkiem polizałem ich ręce.
Nawet weterynarz nie spieszył się dzisiaj i był bardzo serdeczny. Był delikatny. Mój ból się zmniejszył. Mała dziewczynka trzymała mnie delikatnie, lekkie ukłucie.... Dzieki Bogu, ból znika. Czuję głęboki spokój i wdzięczność.
Sen: widzę moją mamę, moich braci i siostry na wielkiej, zielonej łące. Wołają do mnie, że tam nie ma bólu, tylko spokój i szczęście, więc mówię mojej ludzkiej rodzinie do widzenia w jedyny możliwy dla mnie sposób - lekkim machnięciem ogona i lekkim węszeniem. Chciałem z nimi spędzić wiele szczęśliwych lat... To nie powinno się stać! Zamiast tego przysporzyłem im tylko wielu zmartwień...
- Widzisz - powiedział weterynarz - wiele szczeniąt nie pochodzi od porządnych hodowców.
Ból zniknął i wiem, że minie wiele lat zanim ponownie zobaczę swoją ludzką rodzinę.
A mogło być całkiem inaczej....
Autor: J. Ellis, 1999
Ostatnio edytowano Sob kwi 10, 2004 22:15 przez magpie, łącznie edytowano 1 raz
Kinia & Sonia za Tęczowym Mostem

magpie

 
Posty: 258
Od: Sob gru 20, 2003 20:59
Lokalizacja: Szczytno

Post » Sob kwi 10, 2004 21:40

:crying:
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 83 gości