Strona 1 z 2

Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 15:44
przez Lita
Moja historia z kotami zaczęła się przed wieloma laty, gdy od mojej nauczycielki matematyki w podstawówce dostałam małą koteczkę. Otrzymała ona bardzo oryginalne imię „Kicia” i żyła ze mną i moją babcią (potem z babcią) przez wiele swoich kocich lat.
Nie wielkie miałam wtedy pojęcie o kotach, Kicia chyba w swoim życiu nie widziała weterynarza, o szczepieniach nie wspomnę… W zdrowiu dożyła starości…
Ja w międzyczasie dorosłam, wyszłam za mąż i zapragnęłam kotka - tak trafiła do nas Ciubaka I – śliczna, maleńka koteczka syjamska… Nie zyła ona długo, gdyż z braku doświadczenia wzięłam ją od pseudohodowcy – koteczka miała silnego świerzbowca usznego i niewydolne serduszko. Po kilku miesiącach odeszła, pozostał ogromny żal i puste miejsce.
Po około pół roku, mądrzejsza o przykre doświadczenie, zaczęłam szukać hodowli – kotek miał być rasowy, z pewnego źródła.
I tak trafiła do nas kotka z hodowli, rodowodowa syjamka czekoladowa. Jeździłam z nią na wystawy, kotka była ze mną związana jak z nikim.
Niestety nadszedł dzień, w którym w mniej niż bardziej kulturalny sposób rozstałam się z moim ówczesnym mężem. Finał – ja wyszłam do pracy, mąż (na szczęście już były) spakowała 90% mieszkania włącznie z kotem (wiedział padalec że to najbardziej zaboli) i się wyprowadził.
Niestety prośby o zwrot kotki pozostawały bez odpowiedzi… (no ewentualnie mogłam otrzymać kotkę w zamian za mieszkanie)
Za jakiś czas jednak moja utracona kotka doczekała się dwóch ślicznych rodowodowych kociaków – dostąpiłam łaski otrzymania czekoladowej orient ki i tak rozpoczęła się przygoda z hodowlą.
Za jakiś czas trafiła do mnie rodowodowa kotka orientalna szylkretowa i czekoladowy kocur syjamski.
Uwielbiałam się nimi zajmować, lubiłam jeździć na wystawy, na jednej z warszawskich wystaw zaczęłam nawet rodzić własna córkę – było to 14 lat temu. Przez nasz dom przewijały się kocięta, z którymi zwykle ciężko się było rozstawać. Cześć zostawała w kraju, część stała się kotami światowymi ;)
Niedługo jednak trzeba było czekać na ruch złośliwego losu – moje dziecko, wtedy 2,5 letnie dostało silnych duszności i trafiła na miesiąc do szpitala na ul. Działdowskiej – diagnoza: astma atopowa… po drugiej hospitalizacji z bólem, ale musieliśmy rozstać się z kotami. Doczekały one swoich lat w domach osób z naszej rodziny.
Minęło 10 lat, w międzyczasie tatuś mojego dziecka ofiarował swojej zonie (w tym czasie już nie byłam to ja ;) ) uroczego kociaka, rasy syjam, kolor czerwony. Papiery miały przyjść pocztą (??) ale nigdy nie dotarły. No więc minęło te 10 lat i moje dziecko dzwoni któregoś dnia do mnie z płaczem że tata oddaje kota bo sika… Cóż miałam robić? Wiedziałam już że młoda z astmy albo wyrosła, albo została skutecznie zaleczona, chciałam kota a Lupo (tak ma przystojniak na imię) był dla mnie niegroźny (nie napisałam że w międzyczasie dorobiłam się silnej alergii oddechowej na koty).
Zdecydowałam że kot może zamieszkać u nas. I tak przez kolejne dwa lata byłyśmy sobie we dwie z córką + kot i króliczka Pinezka. Lupo jest cudownym pluszakiem / przytulakiem ;) Ma piękne błękitne oczy i miłe futro. Jest syjamem bez papierów, starego typu, z okrągłą głową i okrągłymi oczami. Budowa również odbiega od obecnego wzorca rasy… ale jest kochany.
Dwa lata po Luposławie trafił do nas Mały – kociak zabrany handlowcom z samochodu – brudne, śmierdzące kocię wiozłam do domu w samochodzie z pootwieranymi szybami bo nie dało się oddychać. Mały (bo finalnie takie mu przypadło imię) jest bardzo podobny do Lupka – oczy ma może trochę bardziej w kształcie migdałów, ale nadal nie SA to oczy wzorcowe, nieco ma większe uszy, ale wysoko osadzone. Budowa może bardziej zbliżona do nowszych Syjamów, ale do rodowodowych nie ma go co porównywać.
Po kilku miesiącach od przybycia Małego nastąpiło załamanie zdrowia Lupka – walczyłam o niego jak lwica i się udało. Do teraz nikt z naszych lekarzy do końca nie wie co mu było, ani co pomogło, ale się udało. Jednak od tamtej pory Lupo, mimo dopiero 8 lat, jest już starym kotem.
Latem 2011 roku trafił do nas trzeci ogoniasty, znowu od taty mojego dziecka. Tym razem kupiony czekoladowy syjam z rodowodem z hodowli. Jeśli chodzi o jego wygląd to faktycznie znacząco różni się od swoich przyrodnich braci, jednak dla mnie nie jest to typ wystawowy ;) – może jakby mu przyczepić odważniki na uszy ;) Ale już budowa ciała i ogon, kształt oka i wielkość uszu – rasowe :)
Dolar (bo tak ma on na imię) trafił do nas na DT, do stycznia 2012. Potem miał wyjechać za wielką wodę. Wiem jednak już teraz, że póki co zostaje on z nami na dłużej.

I tak stałam się towarzyszką dla trzech kocich chłopaków. O ich poczynaniach i jacy są napisze następnym razem 

Pozdrawiamy mrucząco tych którzy dobrnęli do końca ;)
L, L, M i D

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 16:11
przez ezzme
hmm... a zdjęcia przystojniaków? :roll:

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 16:13
przez dorcia44
dobrnęłam :wink: miło mi ale zdjęcia proszę :kotek:

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 16:25
przez Lita
Wstawię jak tylko dotrę do domu, chwilowo w pracy nie mam warunków.

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 17:08
przez kotka doroty
Doczytałam z zainteresowaniem.Teraz z niecierpliwością czekam na fotki kocich facetów :D

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 18:01
przez Lita
No to proszę bardzo :)

Dolar (czekolada) i Mały:

Obrazek

Mały:

Obrazek

od lewej - Dolar, Mały i Lupo

Obrazek

Lupo na słoneczku:

Obrazek

Mały i Lupo (Mały był jeszcze nawet mały ;) ):

Obrazek

Obrazek

Dolar i Mały

Obrazek

i na koniec pychol - Mały:

Obrazek

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Śro sty 18, 2012 18:07
przez kotka doroty
Jaaakie przystojniaki :1luvu: :1luvu:
A te niebieskie ślipka to och i ach :1luvu:

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Czw sty 19, 2012 11:37
przez Lita
to teraz trochę o każdej parze uszu z osobna :D :



Lupo – senior o stoickim spokoju i zrównoważonym podejściu do życia.

Lupo (zwany często Luposławem) ma 8 – 9 lat - ta kwestia jest sporna bo nikt nie pamięta w którym roku przybył do taty mojego dziecka, na pewno było to 8 marca, czyli chłopak musiał się urodzić na przełomie roku, pytanie tylko którego – 2004/2005 lub 2005/2006.
W każdym razie jest to już dostojny pan, który trochę w swoim życiu przeszedł. Do nas do domu trafił bo miał być oddany na wieś „bo sikał” a sikał bo jako kastrat nabawił się problemów z układem moczowym. Po przeleczeniu i przestawieniu na odpowiednią karmę nie ma żadnych problemów z sikaniem – wszystko trafia pięknie do kuwety.
Lupo jest dość grymaśny jeśli chodzi o pieszczochy – z mojej strony zniesie wszystko, ale już ze strony mojej 14-letniej córki niekoniecznie.
Uwielbia mruczeć, ocierać się i „nagryzać” nosy i brody z miłości. Gdy jest mu naprawdę dobrze to z tego wniebowzięcia potrafi się nawet cały zapluć – czasem zastanawiam się czy nie ma jakiegoś krewnego buldoga ;)
Charakteryzuje się stoickim spokojem, z obrzydzeniem spogląda na wariactwa młodszych kotów.


Mały – cztery nieszczęścia i ogon

Mały urodził się 17 czerwca 2010 roku, tak wynika z książeczki zdrowia która udało mi się wyrwać handlarzom od których zabrałam kota z samochodu. Gdy go zobaczyłam to wyglądał jak kupka nieszczęść – brudny tak, że jego futerko było szare, śmierdział koszmarnie dorosłym kocurem, tak jakby był regularnie obsikiwany - walka z tym zapachem trwała dobrych kilka tygodni.
Jest to największa kocia ciapa jaką znam ;) Plączą mu się łapy jak biega, potrafi spaść z łóżka lub z krzesła, minę ma jakby wiecznie pytał „ale co ja tu robię?” Na tak zwanej wolności pewnie nie miałby szans przeżyć bo albo padłby z głodu, albo został wykończony przez innych…
Jest absolutnie kochanym ciapą i jest to w 95% kot mojej córki – łazi za nią krok w krok, pozwala jej robić ze sobą absolutnie wszystko. Przeważnie sypia na boku z rozrzuconymi łapami – zupełnie nie jak kot… uwielbia być noszony na rekach w pozycji na pleckach, drapany po brzuszku i kocha podrzucać sobie swoje myszki.
Charakteryzuje się totalnym rozkojarzeniem, bezwarunkową miłością do świata i całkiem wysokim mniemaniem o swojej kociej osobie ;)

Dolar – rasowy predator

Dolar jest kotem z rodowodem. Czekoladowy Syjam, urodzony w wielokotnej rodzinie wystawowej szlachty. Przyszedł na świat wraz z trzema braćmi i jedną siostrą 1 października 2010 roku. Z jednym z braci łączył go pewien maleńki wstydliwy problem – otóż obaj byli wnętrami – przy czym jednemu nie zstąpiło jajeczko prawe a drugiemu lewe. Zanim trafił do domu taty mojego dziecka (znowu) został przez hodowcę wykastrowany, ze względu na wnętrostwo, w bardzo młodym wieku.
Przez pół roku żył w domu taty mojego dziecka i dobrze mu tam było, rósł, dojrzewał i ukazywał swój silny charakterek.
Po pół roku życia się pokomplikowało i kotek musiał odejść ze znanego sobie domu. Znalazł azyl w naszym – miał z nami zostać póki jego państwo nie będą wyjeżdżać – kot miał lecieć z nimi za wielką wodę.
Jednak jak to w życiu bywa, nie wszystkie scenariusze się sprawdzają i na razie nasz predator zostaje z nami na czas bliżej nieokreślony.
Z całej trójki jest to największy drapieżnik, na pewno poradziłby sobie na wolności. Silnie rozwinięty instynkt łowcy pozwala polować mu na przeróżne rzeczy w domu, ze wskazaniem na ogony pozostałych futrzaków. Próbował również polować na domowego królika ale jednak silne pacnięcie w łeb skokami ostudziło jego zapały.
Uwielbia aportować i, o zgrozo, siedzieć na rączkach. Na raczki wskakuje zawsze i wszędzie wykorzystując do tego każdą nadarzającą się okazję – efektem są porwane bluzki i podrapane plecy, moje oczywiście. Ten kot jest zdecydowanie mój, ostentacyjnie okazuje pogardę mojej córce, która odwdzięcza mu się tym samym, ostentacyjnie niańcząc i faworyzując Małego ;)

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Czw sty 19, 2012 11:54
przez dorcia44
piękne :1luvu:
ale będziesz musiała zmniejszyć fotki :wink:

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Czw sty 19, 2012 12:29
przez Lita
zmniejszone

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Pt sty 20, 2012 8:40
przez AntoninaBandzioras
Jesteśmy :)
Fajne masz sierściuchy :ryk:
Też mam kota, który chce na ręce ale ona to zawsze wyciąga łapki przy moich nogach i prosi (specyficznie miauczy) żeby ją ponosić. Ale ona to woli być noszona jak dziecko, któremu musi się odbić, czyli w pionowej pozycji.

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Sob sty 21, 2012 12:02
przez Lita
AntoninaBandzioras pisze:Jesteśmy :)

Też mam kota, który chce na ręce.... Ale ona to woli być noszona jak dziecko, któremu musi się odbić, czyli w pionowej pozycji.


U mnie w ten sposób to Dolar lubi noszenie. A mały na pleckach ;)

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Sob sty 28, 2012 21:57
przez Lita
Kontrola jakości montażu piekarnika ;)

Obrazek

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Sob sty 28, 2012 22:30
przez AntoninaBandzioras
zdjęcie fajne, a tak przy okazji mnie natchnęło :D
ten piekarnik to nie jest jakiś standardowy jeśli chodzi o wymiary?

Re: Trzy pary uszu, trzy ogony i 12 łap- czyli trzech Budrysów

PostNapisane: Pon sty 30, 2012 14:12
przez Lita
Nie no, piekarnik jak piekarnik, normalny (taki jak w każdym EUROAGD) .
Dolar jako smukły syjam jest raczej długi ale chudy i moze dlatego tak to wygląda. No i stoi na przygietych łapach. Ale on w sumie wielkością to nie odbiega od Małego. Lupo za to jest większy.
Dolar waży jakieś 4kg... tak myślę...