Strona 1 z 1

Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 10:17
przez Dorota

Re: Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 10:23
przez ASK@
brak słów.
Co to za wet co nie doradza kastracji. Moze jakoś z nimi sie skontaktować. Bo boje się,że problem wróci.I do tego jeszcze niewidoma koteczka.
macia co tyle bólu córce zadała patrząc tylko na siebie.

Re: Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 10:34
przez seidhee
"Nawet sterylizacja może nie pomóc" - ciekawe, co zostało zrobione, żeby pomóc :?

Re: Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 10:41
przez Erin
ASK@ pisze:brak słów.
Co to za wet co nie doradza kastracji. Moze jakoś z nimi sie skontaktować. Bo boje się,że problem wróci.I do tego jeszcze niewidoma koteczka.
macia co tyle bólu córce zadała patrząc tylko na siebie.

To nie wet, to konował :roll:

Re: Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 10:56
przez mikela
Fakt, że może nie pomóc. Kotka mogła znaczyć dlatego, że czuła się niezbyt dobrze w domu, w którym nie była przez wszystkich akceptowana, przyczyn mogło być wiele. Inna sprawa, że wet nie powinien przedstawić tego w ten sposób, z miejsca zniechęcając opiekunów do sterylizacji, która powinna tak czy siak być przeprowadzona.

Po przeczytaniu tego artykułu mam dość mieszane uczucia, zastanawiam się, czy zmiana nastawienia matki do obecności w domu kota będzie trwała. Zrobiła to wszak głównie ze względu na dziecko :?

Re: Wyrzucony kot,10-latka w depresji. Mama: Nie pomyślałam (

PostNapisane: Wto gru 20, 2011 11:06
przez MB&Ofelia
Swoją drogą ciekawe, czy weterynarz zalecił przynajmniej badanie moczu lub doradził na przykład zmianę żwirku. Gdy moja kotka nie chciała siusiać, to wspólnie z wetem zastanawialiśmy się nad przyczynami i dalszym postępowaniem. I to wet dobrze trafił, że kociastej może nie pasować żwirek. W tej historii wygląda na to, że weterynarz co nieco pokpił sprawę.