Witam Serdecznie Kochani.
Będzie to post szczególny.Jedyny i bardzo smutny....
Smutna historia o Kotkach z Tęczy.....O kotkach które zginęły tragicznie......
Szczególny dzień dla Nas wszystkich.Dzień ważny dla Wszystkich, którzy są z nami od dawna i dla tych którzy od niedawna są na naszym wątku, dla mnie i przede wszystkim dla....Kotków z Tęczy.
Traumatyczne przeżycia związane z Tęczą codziennie odradzają się we mnie na nowo.Zwykle kiedy wjeżdżam rowerem na parking Tęczy.Ten Parking od którego wszystko się zaczęło....Na którym zawsze czekało spore stadko kotów.Wspaniałych, radosnych, wyczekujących ...oddanych.
Pamiętam Kuśtyczka, którego jakiś drań okaleczył , obcinając mu kosą opuszki jednej łapki, Węgielka który chcąc się ogrzać zimą ,wszedł jako kociak komuś pod maskę i połamał ogonek, Celinkę bis, jej Czarnego braciszka,Cyrylka który zwykle pięknie się wdzięczył i ukazywał wszystkie swoje walory, Misiaczka który zwykle czekał na uboczu.Starą biało szarą koteczkę, mocno już wiekową i poruszającą się z trudem.Dużego Murzyna ,co naprawdę swoją posturą mógł wzbudzać zachwyt....Kolejnego Murzynka nieco drobniejszego, również czekającego zwykle w bezpiecznej odległości, chorego Czarnego koteczka, dla którego tak prosiłam o pomoc, kiedy było już bardzo żle na Tęczy.....Celinkę....
Ją jako jedyną z parkingu udało mi się uratować.Żyje, jest u mnie.Jest w dobrej formie mimo już podeszłego wieku.Pozostałe zginęły tragicznie.
Tęcza pokazała mi ....
"Kim i czym potrafi być człowiek".....
Pokazała drugie oblicze.Ukazała oblicze samotności w obliczu tragedii, małostkowość, opieszałość, bagatelizowanie sprawy zarówno przez Osoby prywatne jak i Organizacje.
Pokazała mi dużo a nawet więcej..... Nigdy, a jestem już na Forum od kilku lat, nie spotkałam się na żadnym wątku z tak globalną kocią tragedią.Tragedią będącą bezpośrednim udziałem człowieka.Tragedią która rozegrała się w tak krótkim czasie i w taki sposób.Nigdy też a pomagam już kotom ponad 12 lat, nie doświadczyłam takiego bólu i takiej traumy jakiej doświadczyłam w związku z wydarzeniami na Tęczy.
Ale może od początku
trochę historii
Rejon Tęczy objęłam pod opiekę jako dodatkowy teren na początku stycznia 2009 roku.Dotarły do mnie alarmujące informacje od Bezdomnych mieszkających na Tęczy, że koty przymierają głodem.Karmicielka która je karmiła złamała nogę i od dwóch tygodni nie była u kotów. Kiedy poszłam pierwszy raz na Tęczę , szłam , szłam i szłam a ....koty wybiegały mi na spotkanie szukając ratunku .Wybiegały z każdej strony....Przemierzałam zupełnie nieznany mi teren, widziałam po raz pierwszy na oczy koty, masę kotów, nie wiedząc o nich zupełnie nic. Koty były tak głodne, że jedzenia łapały w locie. Miałam w tym czasie pod opieką swoje stado.Ponad sto kotów.Tylko dzięki finansowemu Wsparciu Forum i Vivy! mogłam te dodatkowe koty nakarmić i co dzień dbać aby miały syte brzuszki. Z czasem się poznaliśmy i zaprzyjażniliśmy. Wiedziałam już ze kotków jest około 70 i nigdy nie były sterylizowane. Wiosną zaczęłam gruntowną akcję sterylizacji. Robiąc po kilka kotek tygodniowo.
tutaj początek historii
viewtopic.php?f=1&t=87307&start=600W czerwcu zapadł na nie wyrok.Miasto podpisało ostateczną Umowę o całkowitym uprzątnięciu terenu po działkach.
viewtopic.php?f=1&t=92546&start=900i tutaj osobny wątek poświęcony tylko tym wydarzeniom
viewtopic.php?f=1&t=94497&start=0Na teren Lotniska, a potem sąsiadującej Tęczy wjeżdża ciężki sprzęt, wchodzi masa ludzi niszcząc naturalne warunki, w jakich do tej pory egzystowały koty. Te koty nigdzie stamtąd nie pójdą, choć początkowo teoretyzowano wiele na ten temat. Koty które tam sie urodzily, żyły przez wiele lat, rodziły się i umierały. Tam czekały na swoich ludzi którzy przyjeżdzali z jedzeniem.Nie znały innego miejsca na ziemi.....
w efekcie
Wyburzanie altanek, hałas, praca na żywioł. To wszystko dostarczyło kotom wiele strachu, emocji. Były przestraszone, spanikowane, nieświadome co sie dzieje. Nieświadome konsekwencji tego ,co może jeszcze się stać....
Przez rok czasu od momentu wypowiedzenia działek działy się tam różne rzeczy.To miejsce odwiedzali złomiarze, młodzież, wszyscy którzy albo czegoś potrzebowali, albo chcieli się zabawić. Altanki były podpalane, dewastowane, ale nadal były dobrymi schronieniami dla kotów, a zarówno one, jak i obfitość drzew gwarantowała ucieczkę przed napastnikiem.
Na początku września na Tęcze wchodzi sprzęt.
20 wrzesnia dotyka mnie osobista tragedia. Na zawał serca niespodziewanie umiera mi Tato.Popadam w depresję.
viewtopic.php?f=1&t=99351&start=31510 pażdziernika dopada mnie kolejna tragedia. Powódż.Działki Lotnisko i
Tęcza przez wiele dni stoją pod wodą. Wysoka woda. Cieżko jest dostać sie do przerażonych i oddzielonych od lądu kotów, gdyż woda w kilku punktach siega po pas. Najtragiczniejsza sytuacja jest na Lotnisku, gdzie trzeba zabierać koty, które są uwięzione bez jedzenia na drzewach od 2 dni, w fatalnych warunkach atmosferycznych, przy non stop padąjacym deszczu. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt że koty są dzikie i nie można użyć pułapki, bo wokoło głęboka woda.Trzeba ryzykować ręcznie.
więcej informacji tutaj
viewtopic.php?f=1&t=99351&start=510Kiedy woda opada następuje chwila oddechu. Radość, że wszystkie kotki przeżyły powódż.Że nie było żadnych strat. Ale radość nie trwa długo......W pażdzierniku w dziwnych okolicznościach ginie pierwsza kotka z Tęczy. Stokrotka. Potem odkrywam, że brakuje kolejnych. Brakuje Mimi, Rudego kocurka od Gospodarza, potem znikają kolejne. Na początku listopada znajduję kolejne ciała. Jest to Tosia, Roksanka. Niektóre ciała juz okaleczone przez dzikie zwierzęta.
jak tutaj
viewtopic.php?f=1&t=102389&p=5174328&hilit=+Tosia#p5174328Te ciała są znajdowane co pewien czas i towarzyszy temu pewien cykl. Koty giną jednorazowo po kilka sztuk. Wiele z ciał nie odnalazłam ,ze wzgledu na rozległy, trudny bagnisty teren i towarzyszace wszystkiemu dzikie zwierzęta jak lisy, borsuki. Które, jak sądzę pełniły tutaj bardziej rolę pośrednią. Ślady, które odnajduję - specyfika tych sladów - odciski męskiego obuwia i ślady dużego psa wokół schronień - upewniają mnie tylko o tym, że ktoś przychodzi i zabija. Ktoś dla kogo to rozrywka, dobra zabawa. Ktoś, kogo pies jest szkolony i tresowany po to, aby zabić. Ktoś, kto być moze nie znosi kotów, kto być moze mnie zna i tutaj dokonuje samozwańczego aktu zemsty.Ale do tego doszłam nieco póżniej.
W tym czasie koty giną również na Lotnisku. Grupa Osob udziela tam wsparcia i pomocy i koty choć nie wszystkie zostają przesiedlone w ilosci 12 sztuk.
Ja z moim problemem pozostaję nadal ....sama. Z problemem ponad 60 kotów na Tęczy.
Pod koniec listopada zaczynam wysyłać kilka rozpaczliwych maili do Organizacji prozwierzecej z prosbą o pomoc. Ratunek. Przez długi czas nie dostaje żadnej odpowiedzi.
więcej informacji tutaj
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=315Zaczynam zabierać z Tęczy kolejne koty. Koty tak zdesperowane, że przez kilka dni nie wychodzą do jedzenia. Przemarznięte, wygłodzone, zrezygnowane, przerażone. Niektóre koty zyja w tak fatalnych warunkach
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=540Tutaj Cyrylek. Juz raz go dopadło, kolejnego razu nie przeżył.Jego ciało oglądali panowie z PZŁ, jednoznacznie potwierdzając że przyczyną śmierci był atak psa.
Pod spodem kolejny kot. Juniorek. Jedyny kocurek ocalały z Tęczy, który przeżył tylko dlatego że, w czasie masowych mordów opuscił teren.
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=750Kolejne ofiary
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=810I nadal żadnej reakcji
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=825Dopiero pod koniec lutego kiedy już udaje mi się ustalić pewne fakty i znajduję ciala zmasakrowanych saren na terenie prywatnej posesji,która sąsiaduje z Tęczą, ponownie proszę o interwencje. Już wtedy na Tęczy pozostaje garstka kotów. Interwencja odbywa się, ale nie przynosi żadnego rezultatu.
więcej informacji tutaj
viewtopic.php?f=1&t=105532&start=1020Ostatecznie zostaje skierowane pismo o jakikolwiek ratunek do PZŁ.Ta interwencja daje skutek, ale na wszystko jest juz za późno......
Kolejne koty giną rok pożniej w nieco innych okolicznosciach.Zaszczute przez psy użyte przez kłusowników. Obiecałam ze nie odpuszcze tej sprawy. Odbyłam wiele rozmów, przyjrzałam się potencjalnym sprawcom, o ktorych zdobyłam wiele informacji.Notabene wszyscy są znani mi z widzenia. Młodzi, zaopatrzeni w duże psy. Psy gotowe zabijać. Jeden z tych psów zabił naszą Lunę w mieście.W swietle tych rozmów, konfrontacji z PZŁ, sytuacji których byłam świadkiem , rozmów z myśliwymi, oraz rozmów z ludźmi, na podstawie których wiem kto i po co bywał z psem na Tęczy, mam wytypowane 3 osoby które bezposrednio przyczyniły sie do wymordowania kotów na Tęczy.
Na Tęczy łącznie zginęły około 33 koty.To liczba o której wiem.Być może niektórych kotów nie widywałam wcale.
Koty zginęły..... Zginęły z winy ludzi. I tylko ludzie są za to odpowiedzialni. Ten los zgotowali im właściciele działek, porzucając swe zwierzeta, opiekunowie, którzy wcześniej te koty karmili i dawali im możliwość przetrwania przy swoich altankach.Oraz brak jakiejkolwiek pomocy ze strony osób fizycznych czy Organizacji.
Zginęły bo ktoś wymyślił, żeby uprzątnać teren, który notabene już ponad dwa lata stoi odłogiem.Teren który jest bagnisty i nadaje sie jedynie pod użytkowanie działek. Ostatecznie zginęły bo mogła być tam samowolka.
I ktoś o sadystycznych skłonnościach mógł się zabawić do woli.
Dzikie zwierzęta nie stanowiły tutaj takiego zagrożenia, jak początkowo mi sie wydawało. Mam wiele kotów w podobnym terenie.Tam też widuję lisy. A koty żyją i nie dzieje im się krzywda.Koty na Tęczy zostawiały wystarczającą ilość jedzenia, żeby lisy nie musiały ich zabijać ,aby przeżyć.
Czuję wielki ból i żal oraz chęć zemsty. Odwetu za to wszystko. To zrozumiałam podczas kolejnej bezsennej nocy, kiedy Mąż już był w domu.To była trudna i ciężka noc.Pełna bólu i płaczu.Pełna najboleśniejszych wyznań....
I wiem że nie mogę zrobic nic. Mogę widywać domniemanych sprawców, zaciskajac przy tym żal w sobie i jedyne co mogę to.........Przeprosić kotki na Tęczy za to ...."Kim i czym potrafi być człowiek."
Teraz juz wiem, że śmierć była poprzedzona ogromnym lękiem i strachem. Stąd wiele ciałek, posiadało ślady wypróznień tuż przed śmiercią. Zaś sama już śmierć następowała szybko i bardzo gwałtownie...
Przepraszam..........Przepraszam za to "kim i czym potrafi być człowiek."
Odpoczywajcie Kochane w Spokoju [*].....
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Marcelek,Celinka Bis,Murzynek, Lisiczka, Mimi, Stokrotka, Cyrylek, Węgielek, Tosia, Kicia Arlekin, Arni, Oluś, Roksanka, Siotrzyczka Whiskasika, Whiskasik.....i wiele wiele innych......