Strona 1 z 100

Naprawiony Antoś i ferajna, kociaki z kk wyłapane, pomocy!

PostNapisane: Pt lis 25, 2011 17:54
przez Fanszeta
Dzisiaj wróciłam z pracy i w naszym podwórkowym śmietniku znalazłam kotka. Nasza karmicielka twierdzi, że widzi go pierwszy raz, mały rzucił się na jedzenie, a potem przytulił się do mojej ręki. Nie miałam serca go zostawić, więc siedzi u mojego syna w pokoju. Nie wiem, co będzie jak dziecko wróci do domu. To znaczy chyba wiem :mrgreen: spodziewam się awantury. Kotek jest ewidentnie domowy, przychodzi na kolana, korzysta z kuwetki, bawi się, chodzi za mną jak piesek.
To ok. 6 miesięczny kocurek. Wydaje się, że ma jakieś kłopoty ze szczęką. Tzn. dał sobie umyć buźkę, ładnie je, ale strasznie mlaszcze i rozrzuca jedzenie i bardzo jest umorusany.
Może ktoś trafił na ogłoszenie o zaginionym pingwinku :mrgreen:
Albo chciałby takiego kotka :mrgreen:
Rodzina uważa mnie za kompletną wariatkę, w domu remont, jutro wyjeżdżamy na cały dzień, TŻ stracił pracę, a ja przynoszę takie coś.
Po wizycie u weta
Nie wiadomo, co jest powodem, bo rentgen nie wykazał złamania, ale nawet na siłę nie udaje się otworzyć mu szczęki. Ani pod narkozą, która powinna zwiotczyć mięśnie.
Czy ktoś miał/słyszał o takim przypadku?
Antoś nie jest nawet w stanie wysunąć języczka.
Obrazek Obrazek Obrazek

Rozliczenie Antosia na 17 lutego na stronie 39 :1luvu:[*] :)

Re: Gdańsk, kotek na śmietniku

PostNapisane: Pt lis 25, 2011 18:16
przez jaaana
Biedak - łapkami do miseczki włazi.

No cóż Ci mogę powiedzieć...

O jutro się nie martw - będzie cały dzień spał.

A może Herbatnik chciałby kumpla?

Re: Gdańsk, kotek na śmietniku

PostNapisane: Pt lis 25, 2011 18:18
przez kotx2
:( bidulek

Re: Gdańsk, kotek na śmietniku

PostNapisane: Pt lis 25, 2011 19:09
przez Shina
Bardzo mi przykro z powodu tych kotków śmietnikach.Jedno wytłumaczenie:niektórzy ludzie nie mają serca,tylko kamień,a zamiast mózgu zgniłą brzoskwinię! :evil: I nie chodzi mi wcale o ludzi którzy nie lubią kotów,tylko o ludzi,którzy robią coś takiego.Obojętnie z jakim znudzonym "śmieciem",czyli biednym stworzeniem,które żyje. :!: :!:


Franszeta:Co do Ciebie mam inne zdanie :ok: .Nieważne co kto gada,("wariatka!se kota wzięła ze śmietnika!") ważne co możesz dać biednemu zwierzątku miłość,dom,jedzenie,opiekę.Zachowałaś się tak,jak w takiej sytuacji trzeba się zachować.Biedaka w śmietniku nie można zostawiać!
A broń Panie Boże krzywdzić.Pomyślcie.Po co zostały stworzone zwierzęta?Na pewno nie po to by je krzywdzić! :evil: No to podpowiem:pomagać,opiekować się.Same nie dadzą sobie rady. :roll:

Re: Gdańsk, kotek na śmietniku

PostNapisane: Pon lis 28, 2011 7:41
przez Fanszeta
Tak, biedaka nie mogłam zostawić. Na szczęście nie było tak źle, dziecko wcale się nie złościło, że matka znów bez pytania wprowadziła mu do pokoju dodatkowego lokatora. Pewnie dlatego, że kotuś zachowuje się , jakby chciał powiedzieć: Zrobię wszystko, tylko mnie nie wyrzucajcie!!! Chodzi za ludźmi jak piesek, patrzy im w oczy z wielką miłością, mruczy.
Ma już swoją pierwszą fankę, dziewczynę mojego synka. To właściwie ona opiekowała się kotkiem przez cały weekend, pomagała mi go wymyć i wycierała mu pyszczek po jedzeniu.
Bo kociak ma jakiś uraz szczęki. I nie wiem, czy nabawił się go po wyrzuceniu z domu (ktoś go celnie kopnął, bo taki namolny), czy "popsuł" się już w domu i dlatego został wyrzucony na śmietnik.
Dzisiaj zaraz po pracy jadę z nim do weta, aż się boję, co powie :x

Re: Gdańsk, zepsuty kotek na śmietniku

PostNapisane: Pon lis 28, 2011 7:49
przez Fanszeta
Zapomniałam napisać, że kotek ma już imię. Po kilkukrotnym myciu młodzi nie wołają już na niego śmierdziuszek :mrgreen: . Kocio został Antosiem.

Re: Gdańsk, zepsuty kotek na śmietniku

PostNapisane: Pon lis 28, 2011 14:57
przez Shina
Antoś,mały bezbronny Antoś. :1luvu: On jest sweet... :love:

Re: Gdańsk, zepsuty kotek na śmietniku

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 9:06
przez Fanszeta
Nie mam najlepszych wiadomości o Antosiu :x .
Nie wiadomo, co jest powodem, bo rentgen nie wykazał złamania, ale nawet na siłę nie udaje się otworzyć mu szczęki. Ani pod narkozą, która powinna zwiotczyć mięśnie.
Czy ktoś miał/słyszał o takim przypadku?
Antoś nie jest nawet w stanie wysunąć języczka.
Dostał antybiotyk i silny środek przeciwzapalny. Dzisiaj kolejny zastrzyk, jutro dwa.
W czwartek znów go pokażę wetowi.
Antoś je, wciągając zmiksowane pożywienie przez zaciśnięte zęby. Nie jest w stanie umyć się, stąd zapaszek.
Codziennie myję mu dupkę i łapki. Mordeczkę po każdym jedzeniu.
Poza tym jest najkochańszym, najcierpliwszym i najspokojniejszym kotkiem.
Tak bym chciała mu pomóc :( :( :(

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 10:04
przez vailet
Biedny kotek :( co to może być?Intryguje mnie to i martwi :? Może do lepszego weta spróbować iść?Nie wiem czy ten co go leczy jest dobry bo skąd mam wiedzieć.Pierwsze słyszę o czymś takim :(Może Agn,albo Blue by wiedziały?

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 11:17
przez jaaana
O rety, też nie słyszałam o czymś takim.

Biedny kić :(

Porażenie jakiegoś nerwu?

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 11:46
przez Wawe
Nie mam pojęcia. :?
Poproś może (przez pw) aby na watek zajrzały Beliowen, Blue, Agn - może one spotkały się z czymś takim i coś doradzą.

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 12:02
przez kwinta
Podrzucę kocurka ....

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 12:03
przez jopop
w ilu pozycjach było rtg?
jakich?
masz możliwość przesłania go/ich cyfrowo? (jeśli jest na kliszy - sprawny fotograf powinien dać radę zrobić zdjęcie podświetlonej kliszy)

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 12:23
przez najszczesliwsza
O rety, może dziewczyny pomogą, oby!

Re: Zepsuty kotek, nie otwiera pysia, pomocy!!!

PostNapisane: Wto lis 29, 2011 13:05
przez myrzapl
Fanszeta, był taki przypadek - forumowa Jana z Warszawy miała Becinkę - malutka tez nie mogła otworzyć pyszczka, Jana zrobiła jej u weta tracheotomię i karmiła ją przez te rurkę... zaraz poszukam linku. Nie jestem pewna, czy Jana pisała o tym na forum czy na swoim blogu.

Nietety kotunia nie przeżyła... :cry: ale Jana będzie w stanie poradzić Ci co do badań itp.
Wątek Jany i jej tymczasików jest tu: viewtopic.php?f=1&t=122208