Agresywna Syberyjka [długie]

Witam wszystkich bardzo serdecznie.
To mój pierwszy post na forum miau.pl ale od dawna śledzę uważnie wskazówki i rady tutaj udzielane.
Od roku mamy problem z naszą kotką syberyjską.
Ma obecnie 4 lata i niestety jest bardzo agresywna.
Ale od początku.
Do 3 latek kicia była wspaniała, łagodna, zabawowa, przytulaśna, taki psiokot jak często określa się rasę syberyjską bardzo do nas przywiązaną. Mieszkamy w bloku, kicia jest niewychodząca.
Nie była sterylizowana ponieważ bardzo łagodnie przechodziła rujkę, właściwie jedynym objawem była z jej strony częstsze odsłanianie pupy i leżenie na plecach.
Pierwszy atak nastąpił ok roku temu podczas wyczesywania. Podrapała mi ręce i dotkliwie pogryzła.Wyglądało to tak jakby po powąchaniu swojej kulki kłaków wpadła w amok. W trakcie ataku wydalała kał i mocz (tak jest praktycznie przy każdym ataku).
Trafiliśmy do weta w Poznaniu na Mieszka I. Doradził sterylizację - co uczyniliśmy.
W trakcie jak była w kubraczku wrócił spokój. Po zdjęciu szwów i kubraczka zaraz po powrocie nastąpił kolejny atak (przy czesaniu). Wet stwierdził że jeszcze przez ok. miesiąc hormony będą krążyć w organizmie i będzie pobudzona.
Od tamtego okresu nie była już wyczesywana (w domu, ale o tym później) bo kończyło się to zawsze atakiem. Dodatkowo zaczęła atakować np. gdy spotkaliśmy się razem w korytarzu lub gdy ktoś z domowników wydał piskliwy odgłos (strachu, płaczu) np podczas oglądanego horroru... (tak, horrory też są u nas zakazane)
Nigdy nie atakowała nas w sypialni. Praktycznie codziennie śpi z nami w łóżku. Sypialnię traktuje jakby inaczej od reszty domu.
Nigdy nie atakowała nas też u weta (nie u tego na Mieszka I, bo gdy ataki nie ustały jego jedyną radą było uśpienie zwierzaka czego chcieliśmy uniknąć) osiedlowego. Bardzo miła Pani Kasia zawsze służyła dobrą radą jak i wyczesaniem kota - Nadia ani razu nie pokazała pazura i kła!
Podała nam też namiary na bardzo dobrą behawiorystkę z Wrocławia, jednocześnie zrobiliśmy Nadii komplet badań (krew, USG). Dzięki behawiorystce udało nam się farmakologicznie uspokoić kotkę (zomiren, anafranil) jednak każda próba zmniejszenia dawki kończyła się atakami a do obecnej dawki kotka chyba się już przyzwyczaiła i nie działa to na nią uspokajająco. Oprócz tego doradziła nam jak rozplanować mieszkanie by było bardziej przyjazne (gdzie kuweta, gdzie jedzenie, półki, drapaki, wieżowce, zabawki)
Mieszkamy w bloku i w lecie zamontowaliśmy jej na balkonie siatkę ochronną i półki - ataków było zdecydowanie mniej i Nadia spędzała bardzo dużo czasu na balkonie obserwując okolicę. Felliwaye w sprayu jak i te do kontaktu nie pryznosiły żadnych rezultatów.
Zastanawialiśmy się też czy kotka nie atakowała z powodu frustracji i małej ilości zabawy, ale od sterylizacji praktycznie nie chce się bawić a jak już się zainteresuje piórkiem to tylko w pozycji leżącej na "machaj mi przed nosem".
Chcieliśmy wprowadzić drugiego kota do domu (za 2 tygodnie będzie do odbioru) w nadziei że pobudzi Nadię do zabawy i rozładuje nadmiar jej energii.
Ale dziś nastąpił bardzo mocny atak i już nie wiemy czy nowy mały kot jest dobrym pomysłem. Nadia po raz pierwszy zaatakowała dotkliwie szyję i głowę (do tej pory tylko ręce i nogi) a zapalnikiem jak podejrzewamy był płacz dziecka sąsiadów dochodzący z korytarza.
Kotka często nosi w pysku małe zabawki miaucząc pod nosem - podobno kotki nie mają ciąż urojonych a mi to na to dokładnie wygląda. No i bardzo agresywnie reaguje gdy poczuje większą ilość swojej sierści na naszych rękach lub nogawkach.
Dodam jeszcze że kotka jest u nas od "malucha", nigdy nie była bita i nie miała żadnych urazów.
Wydaje mi się że mamy takie opcje:
-wprowadzić małego kotka do Nadii
-poszukać Nadii nowego domu z dużym ogrodem gdzie być może ataki by ustały
-w ostateczności uśpić zwierzaka (czego naprawdę chcielibyśmy uniknąć)
Doradźcie proszę.
Co jeszcze możemy zrobić.
To mój pierwszy post na forum miau.pl ale od dawna śledzę uważnie wskazówki i rady tutaj udzielane.
Od roku mamy problem z naszą kotką syberyjską.
Ma obecnie 4 lata i niestety jest bardzo agresywna.
Ale od początku.
Do 3 latek kicia była wspaniała, łagodna, zabawowa, przytulaśna, taki psiokot jak często określa się rasę syberyjską bardzo do nas przywiązaną. Mieszkamy w bloku, kicia jest niewychodząca.
Nie była sterylizowana ponieważ bardzo łagodnie przechodziła rujkę, właściwie jedynym objawem była z jej strony częstsze odsłanianie pupy i leżenie na plecach.
Pierwszy atak nastąpił ok roku temu podczas wyczesywania. Podrapała mi ręce i dotkliwie pogryzła.Wyglądało to tak jakby po powąchaniu swojej kulki kłaków wpadła w amok. W trakcie ataku wydalała kał i mocz (tak jest praktycznie przy każdym ataku).
Trafiliśmy do weta w Poznaniu na Mieszka I. Doradził sterylizację - co uczyniliśmy.
W trakcie jak była w kubraczku wrócił spokój. Po zdjęciu szwów i kubraczka zaraz po powrocie nastąpił kolejny atak (przy czesaniu). Wet stwierdził że jeszcze przez ok. miesiąc hormony będą krążyć w organizmie i będzie pobudzona.
Od tamtego okresu nie była już wyczesywana (w domu, ale o tym później) bo kończyło się to zawsze atakiem. Dodatkowo zaczęła atakować np. gdy spotkaliśmy się razem w korytarzu lub gdy ktoś z domowników wydał piskliwy odgłos (strachu, płaczu) np podczas oglądanego horroru... (tak, horrory też są u nas zakazane)
Nigdy nie atakowała nas w sypialni. Praktycznie codziennie śpi z nami w łóżku. Sypialnię traktuje jakby inaczej od reszty domu.
Nigdy nie atakowała nas też u weta (nie u tego na Mieszka I, bo gdy ataki nie ustały jego jedyną radą było uśpienie zwierzaka czego chcieliśmy uniknąć) osiedlowego. Bardzo miła Pani Kasia zawsze służyła dobrą radą jak i wyczesaniem kota - Nadia ani razu nie pokazała pazura i kła!
Podała nam też namiary na bardzo dobrą behawiorystkę z Wrocławia, jednocześnie zrobiliśmy Nadii komplet badań (krew, USG). Dzięki behawiorystce udało nam się farmakologicznie uspokoić kotkę (zomiren, anafranil) jednak każda próba zmniejszenia dawki kończyła się atakami a do obecnej dawki kotka chyba się już przyzwyczaiła i nie działa to na nią uspokajająco. Oprócz tego doradziła nam jak rozplanować mieszkanie by było bardziej przyjazne (gdzie kuweta, gdzie jedzenie, półki, drapaki, wieżowce, zabawki)
Mieszkamy w bloku i w lecie zamontowaliśmy jej na balkonie siatkę ochronną i półki - ataków było zdecydowanie mniej i Nadia spędzała bardzo dużo czasu na balkonie obserwując okolicę. Felliwaye w sprayu jak i te do kontaktu nie pryznosiły żadnych rezultatów.
Zastanawialiśmy się też czy kotka nie atakowała z powodu frustracji i małej ilości zabawy, ale od sterylizacji praktycznie nie chce się bawić a jak już się zainteresuje piórkiem to tylko w pozycji leżącej na "machaj mi przed nosem".
Chcieliśmy wprowadzić drugiego kota do domu (za 2 tygodnie będzie do odbioru) w nadziei że pobudzi Nadię do zabawy i rozładuje nadmiar jej energii.
Ale dziś nastąpił bardzo mocny atak i już nie wiemy czy nowy mały kot jest dobrym pomysłem. Nadia po raz pierwszy zaatakowała dotkliwie szyję i głowę (do tej pory tylko ręce i nogi) a zapalnikiem jak podejrzewamy był płacz dziecka sąsiadów dochodzący z korytarza.
Kotka często nosi w pysku małe zabawki miaucząc pod nosem - podobno kotki nie mają ciąż urojonych a mi to na to dokładnie wygląda. No i bardzo agresywnie reaguje gdy poczuje większą ilość swojej sierści na naszych rękach lub nogawkach.
Dodam jeszcze że kotka jest u nas od "malucha", nigdy nie była bita i nie miała żadnych urazów.
Wydaje mi się że mamy takie opcje:
-wprowadzić małego kotka do Nadii
-poszukać Nadii nowego domu z dużym ogrodem gdzie być może ataki by ustały
-w ostateczności uśpić zwierzaka (czego naprawdę chcielibyśmy uniknąć)
Doradźcie proszę.
Co jeszcze możemy zrobić.