Pola spadla dzis z balkonu z polpietra. Mylam taras i ona weszla na balkon i szybko mi czmychnela za sztachetki. Potem nie umiala wejsc z powrotem wpadla w panieke i fru.
Kobieta, ktora szla droga az krzyknela przerazona. Na szczescie nic sie nie stalo. Najpierw ja okrzyczalam, pies zagonil kota do domu:) potem
wycalowalam i posprawdzalam, czy wszystko jest ok. Nie krwawila ani z nosa/ust, ani z odbytu, nie ma zadnych zgrubien w brzuszku, jak ja obmacalam po lapkach nie bolalo ja, kwiczala potem juz troche bo nie lubi takich dziwnych czulosci. Ma rozcieta warge troszke, ale juz wyglada jakby nic sie niestalo - tylko lekko zarozowione.
Je normalne - czyli malo, bawi sie jak dotychczas, wlazi gdzie nie wolno.
wiec mysle, ze nic sie nie stalo. Teraz juz nie pozwalam jej wchodzic nawetna ten balkon, gdzie normalnie siedzi.
Chryste z kotem gorzej niz z dzieckiem, trzeba miec oczy dookola glowy. Swoja droga taki kotek uczy cierpliwosci i wyrozumialosci...