postaram się opisać tutaj problem mojego kota Wafla, jest moim pierwszym kociakiem, więc chciałabym prosić o radę, czy może ktoś z forumowiczów miał kiedyś podobną sytuację. W nocy z piątku na sobotę Wafel miał biegunkę, jest kotem niewychodzącym, więc spożycie trutki czy czegoś nieświeżego odpada (mógł ew. zjeść coś w domu np. masło czy jakieś resztki z talerza). Biegunka utrzymywała się również w sobotę i z soboty na niedzielę. W niedzielę rano o godz. 10 zabrałam Wafla do weterynarza. Weterynarz zmierzyła mu temperaturę (miał 39 stopni, powiedziała, że gorączki nie ma), pomacała brzuszek i powiedziała, że kotek jest "przygazowany". Dostał 3 zastrzyki oraz kazała podawać mu przez 10 dni Lakcid. Po powrocie do domu Wafel dalej miał biegunkę, o godz. 15.00 robił ostatnią kupkę, która była rzadka. Od tego czasu nie załatwiał się i nie sikał.
Przyjechałam na kontrolę w poniedziałek, dostał dwa zastrzyki. Weterynarz stwierdziła, że ma pełny pęcherz, ale nie będzie go odsikiwać. Powiedziała, żebym przyjechała we wtorek na kontrolę i jeśli się nie wysika to wtedy go odsikamy i dostanie ostatni zastrzyk. Po powrocie Wafel poszedł siku, ale zrobił bardzo mało, taką ok. 3 cm plamę. Moje pytanie - czy kotek się nie męczy przez to, że nie chciała go od razu odsikać? Czy ktoś z Was miał podobną sytuację? Czy to normalne, że podaje się zastrzyki bez żadnego badania? Bardzo proszę o informacje, nie wiem co robić, czy iść do niej czy szukać innego weterynarza i od 3 dni jestem kłębkiem nerwów
