AnielkaG pisze:Jana, jakie talony? Jakie łapanki? Na teren Huty nie ma wstępu. Próbowałyśmy oficialnie i nieoficjalnie. Nie i koniec. Koty są zabijane przez wrzucanie do pieców, jest zakaz karmienia.
Mozna im dawac leki do jedzenia ale kto to będzie robił?
Anielko, skąd ta informacja że koty są zabijane? owszem był przypadek że kot wlazł do transformatora i zginął, przy okazji powodując awarię, czy wpadł przez przypadek gdzieś gdzie było gorąco, tak samo jak na hali giną gołębie które przelatują nad kadziami czy kęsami, ale nie słyszałam żeby jakiś sadysta wrzucił kota do pieca- to się w głowie nie mieści! Ale masz rację że podawanie leków byłoby w takiej formie własciwie niemożliwe. co innego podrzucić kawałek kiełbasy z obiadu, a co innego dopilnować żeby kilkadziesiąt kotów zjadło swoje lekarstwo. Nie wiadomo nawet w przybliżeniu ile tych kotów jest, prawdopodobnie setki, zwłaszcza odkąd na terenie huty jest krańcówka metra, tunele wentylacyjne, najróżniesze instalacje w których jest ciepło. Tylko w jednym miejscu jedna osoba naliczyła ponad 30 kotów, ale wcale nie ma pewności że następnego dnia przyjdą te same egzemplarze. A poza tym to jest zakład w ruchu ciągłym, ludzie się kręcą przez całą dobę, nie widzę możliwości żeby to zorganizować. Oczywiście ludzie dokarmiają mimo zakazu. Ale na wejście do huty musiałby dać zgodę kierownik, a on od razu by zapytał a skąd pani wie że tu są w ogóle jakieś koty- i ludzie mieliby jeszcze przez to kolosalne nieprzyjemności. To jest OLBRZYMI teren na którym powstał swego rodzaju eko-system. Te małe chore kotki poprostu znikają pewnego dnia w paszczach lisów, są eliminowane w naturalny sposób. Te którym udaje się przeżyć są dorodnymi silnymi kocurami. taki los...