Kilka dni temu moją uwagę przykuły zabawy dzieciaków z kotem. A że jestem przeczulona, zaczęłam obserwować, gotowa do interwencji , czy aby kotu krzywdy nie robią..
Najpierw pomyślałam, że kot jest przynależny któremuś...ale, przyszedł wieczór, dzieciaki pouciekały do domów, a kot został. I tak, od kilku dni widuję go, obserwuję. Raz nawet ktoś zapytał, czy to nie mój kot. I tak zaczęłam nabierać podejrzeń. Z moich obserwacji wynika, że stało się najgorsze z najgorszych. Ktoś go wyrzucił. Dziś zrobiłam, ostateczny wywiad z sąsiadką i moje obawy potwierdziły się.
Z wyglądu, grubiutki, białas z szarymi uszkami, ogonkiem i kilkoma szarymi łatami na grzbiecie.
Wielkość dorosłego kota, spokojny, przymilny, jeszcze ufny.
U mnie w domu przekocenie i jedyne co mogę robić, to dokarmić, tak jak sąsiadka. No i szukać domu.
Miałam cichą nadzieję, ze może komuś zginął (nie uciekał w popłochu, nie szukał kryjówki, tak jakby znał zewnętrzny świat), ale sąsiadka dopatrzyła się śladu po obróżce...wiec dziwny byłby to zbieg okoliczności.
Wg. mnie to kocurek.
Jakby ktoś zechciał pomóc, to mogę go dowieźć w granicach Podkarpacia.